--
— Czy wiecie, dlaczego przyprowadziłam was dzisiaj wszystkich? — McGonagall przesłuchiwała czterech chłopaków, którzy spokojnie siedzieli w jej sali. Czwórka popijała herbatę, mieli swoje własne specjalne kubki i jedli swoje ulubione ciastka, które profesorka trzymała w zapasie tylko przez jakiś czas. Przez cały ranek uczniowie znikali, gdy tylko ich palce muskały klamki drzwi, a w zamian pojawiali się po przeciwnej stronie zamku lub gdzieś na zewnątrz.
Syriusz potrząsnął głową z niewinnym wyrazem twarzy. Skubał ostrożnie swój herbatnik, pokryty warstwą cynamonu i cukru. Peter, którego usta były pełne, umiejętnie odzwierciedlał tę niewinność, jak również udawał, że jest zszokowany. Szczęka Jamesa opadła, całkowicie urażony tym, co ona insynuowała. Remus był najlepszy z nich wszystkich. Nikt nigdy by go nie podejrzewał, gdyby nie przyjaźnił się z Huncwotami.
— Co sugerujesz, Minnie? — James skrzyżował ramiona. Spędził ranek z Lacertą, obserwując i śmiejąc się, jak ludzie znikali z głośnym trzaskiem.
Uniosła cienką brew i spojrzała wzrokiem, przez który każdy inny uczeń by się wzdrygnął, ale huncwoci przygryzali wargi tylko po to, by powstrzymać się od uśmiechu. — Nie wierzę, że jest pan głupi, panie Potter i doskonale wiesz, o co proszę.
Nie mógł powstrzymać uśmiechu, który pojawił się na jego twarzy. — To zabawne, jak ludzie ciągle próbują wejść do sali Flitwicka i kończą w jeziorze. Ktokolwiek to zrobił, jest
prawdziwym geniuszem.— Ma świetne włosy. — Dodał Syriusz ze swoim uśmiechem.
— Doskonale rzuca zaklęcia. — Peter entuzjastycznie pokiwał głową.
— Ma spektakularne umiejętności skradania się. — Powiedział Remus z aprobatą kiwając głową.
Jej usta zacisnęły się, jakby powstrzymywała się od uśmiechu, ale jej twarz była znudzona. — Więc mam uwierzyć że kto to zrobił, jeśli nie wasza czwórka?
— To mógł być ktokolwiek w zamku, Minnie. — James wydawał się zamyślony. — Może powinniśmy ci pomóc w twym dochodzeniu. Jako Prefekt Naczelny jestem zawstydzony zachowaniem moich rówieśników. Powinniśmy się rozdzielić. Minnie możesz przesłuchać resztę Gryfonów.
— Nie sądzę, żeby to było konieczne, panie Potter. — Nikt nie mógł zaprzeczyć, że wyglądała na rozbawioną. — Myślałam że odpoczywasz, biorąc pod uwagę twój stan zdrowia w ostatnim czasie.
— Odpoczywałem. — Zmarszczył brwi. — Syriusz nawet dołączył do mnie w moim łóżku zeszłej nocy. Prawda Łapo?
— James daje najlepsze uściski. — Syriusz mrugnął do chłopaka, gdy rozpłynęli się w chichotach. — Plus, Lacerta nas obudziła więc może również potwierdzić nasze alibi!
McGonagall potarła czoło. — Po prostu pokażcie się na szlabanie..
— Minnie! — Lacerta wpadła przez drzwi z wyrazem twarzy prawnika. — Są niewinni, dopóki nie udowodni się im winy i nie widzę żadnego dowodu, że ci chłopcy zrobili coś złego. Do tego czasu moi klienci jedynie odpuścili sobie obiad. Pa Mins!
Przewróciła oczami. — Do widzenia panno Black.
— Jesteś tak cholernie genialna. — James przycisnął nos do szyi swojej dziewczyny, kochając jej zapach i to jak miękka była skóra pod jego ustami. Jej głowa przechyliła się tak, że ich usta połączyły się. Chłopcy wydali jęki obrzydzenia za nimi, ale wszystko, co mógł zrobić, to nucić z zadowoleniem.
— Kradnę twoją dziewczynę! — Remus odciągnął Lacertę bez pożegnania i mógł poczuć jej podekscytowanie, jakby to było ciepło, zostawiając go z gęsią skórką na ramionach. Syriusz patrzył jak jego były chłopak wyszedł z wyrazem niemal zazdrości, który sprawił, że James zaczął się dąsać. On nie byłby w stanie oddychać powietrzem nie wiedząc, że Lacerta jest jego.
Dalej Lacerta była odciągana od ich przyjaciół, podczas gdy jej żołądek bulgotał z głodu. — Rem. —
Przerwała ciszę. — Kocham cię, platonicznie, całym sercem, ale nie jadłam od dzisiejszego ranka i potrzebuję trochę jedzenia.— M-mam dylemat, ale musimy być w jakimś odosobnionym miejscu, żeby to przedyskutować. Mam w torbie paczkę chipsów. — Powiedział, zatrzymując się na chwilę, by ją jej podać. Nie odezwali się ponownie, dopóki nie zostali bezpiecznie schowani w dormitorium Lacerty. Jej głównym dormitorium, na pewno nie tym w Slytherinie.
— Więc.. — Zaczęła powoli, starając się go nie przestraszyć. — Co się dzieje, Remi?
— Poznałem kogoś. — Powiedział, wyglądając jakby sam w to nie wierzył. — W Hogsmeade, ale pisaliśmy też listy.
— Och.. — Ukłucie bólu z powodu jej brata zadudniło jej w piersi, ale była szczęśliwa ze względu na swojego przyjaciela. Była. — Powiesz mi o nim lub o niej?
— Nazywa się Gideon Prewett. — Na jego twarzy pojawił się wyraz, którego nie widziała odkąd był z Syriuszem. Był zauroczony tym chłopakiem. — Jest przezabawny i przystojny i... i czuję, że mogę naprawdę mu zaufać.
Czuła ból z powodu swojego brata, ale on sam go sprowadził. Ona uśmiechnęła się, czując podekscytowanie na myśl o swoim najlepszym przyjacielu. — Brzmi na prawdziwie czarującego. Nie mogę się doczekać, żeby go poznać.
— Czuję się taki winny. — Jej uśmiech zbladł ponieważ brzmiał na takiego rozpaczliwego. — Czy to złe, że ruszam dalej?
— Absolutnie nie. — Powiedziała stanowczo. — Zasługujesz na szczęście, Remusie Lupin. Pozwól sobie być szczęśliwym.
Łzy zebrały się w kącikach jego oczu, sprawiając, że ona również się rozpłakała. — Jestem potworem, Lacey.
Jej ramiona owinęły się wokół jego szyi, przyciągając go blisko i próbując objąć go tak mocno, jak tylko mogła. — Nie jesteś potworem. Jesteś Remusem Lupinem. Ciasto z czekoladą i marchewkowe to twoje życie. Chłopak, który składa skarpetki i pozwala wszystkim kraść jego swetry. Jesteś korepetytorem dla pierwszych klas i nosisz tabliczkę czekolady w kieszeni. To nie brzmi na bycie potworem.
— Kocham cię. — Wykrztusił w jej ramię. Łzy zdecydowanie wdzierały się na jej ubranie, ale nie mogła się tym przejmować. Odsunął się, by szybko wytrzeć oczy. — Powinniśmy iść, zanim James pomyśli że go zdradzasz.
— Z chęcią rzuciłabym go dla ciebie, Lunatyku. — Mrugnęła, wywołując uśmiech na jego twarzy. — Ale uczta wkrótce się skończy, a ja umieram z głodu. — Zatrzymała się, zanim wyszli. Wychodząc, zwróciła się do niego z poważną miną. — Nie pozwól uczuciom Syriusza stanąć na drodze twojemu szczęściu. On miał swoją szansę i ją zmarnował.
— Dzięki Lacey. — Westchnął, wyglądając na bardziej wypoczętego niż wcześniej. Złączył ich dłonie, gdy szli do Wielkiej Sali i rzeczywiście, James uniósł brew na widok ich splecionych dłoni.
— Zostałem zastąpiony, prawda? — Dąsał się.
— Absolutnie. — Lacerta pochyliła się by pocałować Remusa w policzek. Nierozbawione spojrzenie jej chłopaka wystarczyło jej, by pocałować go słodko w usta. Uszczypnął ją w udo, gdy uderzyła jego rękę. Jej talerz był już zastawiony, zapełniony wystarczającą ilością jedzenia dla ich piątki. Słyszała, jak Remus mamrocze na temat ciasta marchewkowego na środku stołu.
Jej serce wykonało aerobik, gdy ręka Jamesa spoczęła na jej kolanie, nie poruszając się bez jej zgody i ściskając ją od czasu do czasu, w kochający sposób. Był zbyt doskonały a ona była po uszy zakochana w nim. Tak było, dopóki nie wzięła łyka swojego soku dyniowego. Potem wszystko, co słyszała w swojej głowie, to Mulciber, Mulciber, Mulciber.
Odsunęła się od dotyku Jamesa, potrzebując znaleźć swojego kolegę ze Slytherinu. Potrzebując być blisko niego i tylko niego. Jej serce biło dla innego i z jej boku pojawił się niewyraźny głos.
— Liz wszystko w porządku?
Nie, ale oni nie mogli tego wiedzieć.
— Tak. — Zostawiła swoje jedzenie nietknięte, gdy wstała z ławki. — Po prostu muszę zrobić coś naprawdę szybko.
CZYTASZ
𝐋𝐚𝐜𝐞𝐫𝐭𝐚 𝐁𝐥𝐚𝐜𝐤 -- 𝘑𝘢𝘮𝘦𝘴 𝘗𝘰𝘵𝘵𝘦𝘳 --
FanfictionPo odejściu Syriusza z Grimmauld Place, Lacerta Black została sama... well as alone as one could be with James Potter on your heels. Rok 6 - Koniec wojny. [TŁUMACZENIE] Wszelkie prawa należą do @O_flower_O 05.01.2022-06.10.2023