47

301 23 0
                                    

--

To był jeden z jej złych dni. Te w których nie mogła nawet zmusić się wstać z łóżka. Jej kończyny były z metalu i nie miała siły, by drgnąć. James sprawdził ją rano, zostawiając tylko delikatny pocałunek na jej czole, zanim wyszedł na zajęcia.

Został im tylko jeden dzień, zanim wsiądą do pociągu i poczuła falę wstydu, której nie mogła nawet ruszyć.

Poprzedniego wieczoru Avery wygłosił jakiś niesmaczny komentarz – nie inny niż zwykle – ale odbiło się to na tym, że szorowała swoją skórę, aż stała się jaskrawoczerwona. To było tak, jakby jego słowa zapadły pod jej skórę i zaraziły jej ciało jakąś chorobą.

Zza drzwi rozległo się ciche pukanie. Mówienie wymagało zbyt wiele energii, więc tylko chrząknęła w odpowiedzi. Chwilę później blond włosy Petera wystawały, a za nimi loki Mary.

— Hej. — Peter uśmiechnął się ciepło, niosąc tacę pełną jedzenia. Parująca miska zupy sprawiła, że ​​w pokoju unosił się zapach gotowanych na parze warzyw. Jej żołądek podskoczył – albo z powodu braku jedzenia, albo po prostu z niechęci do jedzenia. — James miał kilka rzeczy Prefekta Naczelnego, które musiał zrobić i wysłał nas z jedzeniem.

Lacerta nawet nie zauważyła, jak cały dzień minął odkąd James wyszedł.

Mary podeszła do przodu i usiadła na skraju łóżka. Jej nos zmarszczył się lekko. — Tutaj śmierdzi. Co ten spleśniały chleb robi na twoim stoliku?

Jej oczy powoli się poruszyły, by zobaczyć, że w rzeczywistości był tam spleśniały chleb. Jej włosy były prawdopodobnie tak tłuste jak Snape, a jej skóra była sucha od całego szorowania.

Kolejne chrząknięcie w odpowiedzi.

— Jestem po prostu zmęczona. — Powiedziała, ponieważ nie chciała, żeby pomyśleli, że jest słaba. Że nie potrafiła o siebie zadbać.

— Nie, nie jesteś. — Powiedział po prostu Peter, jakby to była najłatwiejsza i najbardziej oczywista
rzecz na świecie. Jeśli jej ostre spojrzenie sprawiło, że się zawahał, nie było tego widać. — Czasami w porządku nie być sobą. Musimy pozwolić sobie na smutek i potem podnieść się lub pozwolić innym pomóc nam wrócić silniejszym.

— Powiedziałam, że jestem zmęczona, Pettigrew. — Stwierdziła szorstko. — Czego w tym nie rozumiesz?

Był cichy przez sekundę. Pozornie zastanawiając się nad tym, co należy powiedzieć. — Wstawaj. — Rozkazał, kiedy Mary odsunęła rolety i zebrała brudne naczynia.

— Odpieprz się. — Schowała głowę pod kołdrą, próbując się utopić.

— Nie. — Mary odciągnęła ją i prawie syknęła jak wampir, kiedy przez słońce zmrużyła oczy. — James cię rozpieszcza, ponieważ nie może się zmusić do zrobienia trudnej rzeczy. Wstań, żeby umyć swoje włosy.

— Nie. — Dlaczego jej oczy tak piekły? Jej twarz z pewnością była zarumieniona. Myśl o wyjściu z łóżka sprawiła, że ​​pomyślała o wszystkich okropnych rzeczach czekających za jej drzwiami. Śmierciożercy. Voldemort. Cała wojna.

— Ale już. — Lacerta nie miała czasu na sprzeciw, gdy Mary pociągnęła ją za kostki, sprawiając, że obie spadły na podłogę w stosie kończyn.

Jej klatka piersiowa była ściśnięta, kiedy była z dala od wygodnego łóżka. — To takie cholernie głupie. Nic mi nie jest.

— Mary pomoże ci umyć włosy, podczas gdy ja posprzątam twój pokój ze skrzatami domowymi. — Peter odpędził je machnięciem ręki.

To było upokarzające siedzieć w jej wannie, gdy Gryfonka myła jej loki i upewniała się, że jej skóra była nawilżona. Czuła się trochę jak marionetka. Jej ręce i nogi były bezwładne, gdy wpatrywała się
pusto w fugę w kafelkach.

— Wszyscy wokół mnie byli zbyt łagodni kiedy to się stało. — Zaczęła, nawet jeśli Lacerta się się odwróciła. — Myślę, że byli zbyt przestraszeni, by być blisko mnie. Nie chcieli, żebym znowu zaczęła płakać czy coś w tym stylu.

Skubała skórki, podczas gdy Mary rzuciła zaklęcie wysuszające na jej włosy i zaczęła odgarniać je z twarzy.

— Dziewczyny pozwoliły mi spać przez prawie dwa miesiące w moim łóżku. Odrabiały moją pracę domową i sprzątały pokój, podczas gdy po prostu leżałam tam jak kupa. Wyszłam z tego sama, ale zawsze jakoś nienawidziłam tego, jak mnie traktowali. Chciałam kogoś, żeby traktował mnie normalnie. Przestał zachowywać się jakbym była ze szkła.

Z pewnym wysiłkiem przełknęła rosnącą gulę w gardle.

— James nie trzyma mnie tak jak kiedyś. Trzyma mnie, jakby się bał, że albo odpłynę, albo się złamię. Nie czuję się gotowa, by go pocałować, ale on nie chce też już prosić i wydaję mi się, że już mnie nie kocha. Syriusz już nie wszczyna bójek. On po prostu daje mi to, czego chcę. Wtedy czuję się winna, że zachowywałam się jak suka, kiedy po prostu chciałam, żeby był zirytowany, zły czy coś. Wszyscy tacy byli.

— Spójrz, jaka jesteś cholernie piękna. — Mary odwróciła twarz w stronę lustra. Cokolwiek dziewczyna zrobiła pozostawiło pewien blask na jej skórze i nowy blask jej włosów, którego nie było od jakiegoś czasu. — Chcesz coś złamać?

Szok odbijał się w jej odbiciu, gdy podniosła wzrok na Mary. — Co?

— Sprowadziłam tu Petera, aby pomógł nam zakraść się do zakazanego lasu. Chodźmy krzyczeć i coś rozwalić. Kiedy wrócimy, spróbujemy zostawić to za sobą i zacząć od nowa.

— To nie wygląda na zdrowe.

— Oczywiście, że tak. — Mary przewróciła swoimi wielkimi oczami jak łania, gdy wyszły z łazienki, by znaleźć lśniący pokój, który pachniał cytrynami i lawendą. Bukiet kwiatów ładnie leżał na jej stoliku nocnym, a Peter czyścił jej kołdrę, kiedy ich zobaczył.

— Wyglądasz na mniej martwą. — Uśmiechnął się i było to pozbawione jakiejkolwiek litości. Zrobiło jej się ciepło w piersi i przeklęła samą siebie za to, że nie zauważała Petera tak często, jak powinna. — Gotowa, żeby coś zepsuć?

Lacerta nie czuła tego światła od tak dawna, miała wrażenie, że jej stopy nie dotykają ziemi.

𝐋𝐚𝐜𝐞𝐫𝐭𝐚 𝐁𝐥𝐚𝐜𝐤 -- 𝘑𝘢𝘮𝘦𝘴 𝘗𝘰𝘵𝘵𝘦𝘳 -- Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz