26

685 45 2
                                    

Ostrzeżenie: mówienie o śmierci/morderstwie

--

Jej pierwszą myślą, kiedy się obudziła i nie poczuła, jak jej głowa rozpada się na strzępy od świateł świec ani żołądek nie skręca się z chęci wymiotowania, było to, że musi przekazać Jamesowi dobrą nowinę. Czując się winna, po namyśle dodała pozostałych trzech Huncwotów – dziewczyny nigdy nie dowiedziały się, że umiera, ponieważ były nawzajem przez siebie całkowicie oczarowane.

Po raz pierwszy od prawie dwóch miesięcy jej policzki zarumieniły się, a pot nie sklejał jej włosów na szyi.  Narzuciła prostą, jasnofioletową letnią sukienkę, aby dopasować się do wczesnej czerwcowej pogody, i pobiegła do swojego pokoju wspólnego, prawie wpadając na postać czekającą przy schodach dormitorium dziewcząt.

— Och.. — Zaczęła, starając się nie okazywać rozczarowania. — Severusie, co ty tutaj robisz?

— To ostatni weekend w Hogsmeade przed egzaminami, więc pomyślałem, że zabiorę cię na ten dzień. — Kącik jego ust uniósł się do góry. Musiała się zastanowić, czy zaplanował to w ten sposób.

Mimo to, próbowała się do niego uśmiechnąć. — Bardzo bym chciała, ale..

— Świetnie. — Chwycił ją za rękę i wyciągnął z lochów w kierunku Sali Wejściowej, gdzie uczniowie już wychodzili, aby jak najlepiej wykorzystać swój weekend, zanim zostaną zmuszeni do nauki przed egzaminami. Jej żołądek burczał na zapach dochodzący z Wielkiej Sali, przypominając jej, że od dłuższego czasu nie była w stanie zjeść porządnego posiłku.

— Właściwie.. zamierzałam zjeść śniadanie z Reggiem. — Wbiła obcasy w kamień korytarza, nie chcąc opuszczać zamku bez wcześniejszego poinformowania o tym kogoś. — Jestem tak głodna, że mogłabym zjeść hipogryfa.

— Możemy zjeść pod Trzema Miotłami. — Zignorował jej niewygodę i kontynuował podróż w kierunku wioski z triumfalnym uśmiechem na typowo ponurej twarzy.

— Nie mam przy sobie żadnych pieniędzy.. — Spróbowała ponownie.  To też nie było kłamstwo. Lacerta nie miała żadnych pieniędzy, odkąd opuściła rodzinę Blacków. Andromeda wysyłała im niewielkie kieszonkowe, ale nie pracowali zbyt często jak Bellatrix z polowaniem, więc dzielili się tylko dwoma galeonami miesięcznie.

— Mam dość dla nas obojga. — Przewrócił oczami, wyraźnie niewzruszony jej kiepskimi próbami wydostania się z randki. Nie zajęło im dużo czasu, zanim dotarli do pubu z jego długimi nogami i nią, na wpół potykającą się za nim. Zarumieniła się ze wstydu, gdy wyciągnął dla niej krzesło, nalegając, żeby ją wepchnął.

Odszedł, żeby zamówić im drinki i coś do zjedzenia, a ona się rozejrzała.  Tonya i Lily siedziały przy stoliku w kącie, wyglądając na bardzo zdezorientowane, gdy dzieliły się kremowym piwem. — Snape? —  Tonya wyszeptała, wskazując palcem w dół jej gardła, aby naśladować wymioty.

Jej twarz przybrała ciemniejszy odcień czerwieni, a jedyne, co mogła zrobić, to wzruszyć ramionami, gdy chłopak, o którym mowa, wrócił z dwoma talerzami angielskich babeczek i różnymi owocami z boku, oraz dwoma piwami kremowymi. Lacerta starała się nie ślinić na ten widok, grzecznie czekając, aż przynajmniej usiądzie, zanim zacznie grzebać w swoim jedzeniu.

Żadne z nich się nie odezwało, dopóki nie była pewna, że ​​jej żołądek pęknie. Próbował wziąć ją za rękę, ale udawała, że ​​poprawia włosy. — Chciałem z tobą porozmawiać o czymś, co powinno być prywatne. Masz ochotę na spacer?

— Jasne. — Westchnęła.

Wyciągnął łokieć, chcąc wyglądać jakby byli parą czystej krwi. Z wahaniem wzięła go, pozwalając mu zaprowadzić ją do zaciemnionego obszaru Hogsmeade ze sklepami, których nigdy nie widziała, a jedynymi uczniami w pobliżu byli ci, którzy praktykowali czarną magię. 

𝐋𝐚𝐜𝐞𝐫𝐭𝐚 𝐁𝐥𝐚𝐜𝐤 -- 𝘑𝘢𝘮𝘦𝘴 𝘗𝘰𝘵𝘵𝘦𝘳 -- Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz