52

243 15 0
                                    

--

Było tylko kilka tygodni, zanim Huncwoci i ich towarzyszki opuścili Hogwart na dobre – na zawsze. Był dla nich drugim domem przez ostatnie siedem lat, a dla niektórych jedynym domem, jaki kiedykolwiek mieli. Niepokój związany z wyjazdem miał więcej wspólnego z wojną niż czymkolwiek innym. Prawie wszyscy z nich dołączyliby do Zakonu Feniksa. Mary Macdonald była wyjątkiem.

— Nie jestem gotowa umrzeć tak jak wy wszyscy. — Powiedziała przez usta pełne szlochu po tym, jak prawie Syriusz zaatakował ją za jej decyzję. — Mam tylko siedemnaście lat! Chcę iść na uniwersytet, poznać kogoś, pokochać i założyć rodzinę.

Lacerta nie mogła nic poradzić na współczucie, ponieważ nie miała zamiaru dołączyć do żadnego z nich, dopóki James nie miałby z tego powodu kłótni. Podczas gdy ona nie dbała o Śmierciożerców i uciekła od wszystkich rzeczy porównujących ją do jej rodziny, nadal nie chciała stawić im czoła na polu bitwy. Jej młodszy brat ukryty pod srebrną maską, gdy rzucał na nią przekleństwa, był jej największym strachem. Nie pomogło to, że Voldemort miał czerwony celownik na plecach jej i Jamesa.

Zaledwie tydzień wcześniej wszyscy przyjaciele zostali uwięzieni w pokoju wspólnym Gryffindoru przed wycieczką do Hogsmeade, która zakończyła się krwawą łaźnią. Wycieczki zostały odwołane do końca roku. To była jedna z pierwszych kłótni, które ona i James stoczyli razem.

— Ja... nie jestem gotowa do walki, James. — Powiedziała z surowym wyrazem twarzy, gdy zagryzła wargę. Myśl o nim martwym na ziemi, podczas gdy jej kuzynka się śmiała, przemknęła jej przed oczami. — Nie jestem moją rodziną, ale oni wciąż są moją rodziną.

Wyglądał na zdegustowanego. Coś, czego nigdy więcej nie chciała widzieć na jego twarzy. — A co z Lily? Tonyą? Wszyscy inni mugolaki lub półkrwi.
Cholera jasna, Remus jest twoim najlepszym przyjacielem! — Mogłaby powiedzieć, że starał się nie krzyczeć.

To ją rozgniewało. — Jak śmiesz nawet myśleć, że nie chcę ich bezpieczeństwa! To nie samolubne stawiać siebie na pierwszym miejscu czasami dlatego, że tego nie rozumiesz. Nie kazałeś Bellatriks zapleć twoich włosów kiedy opiekowała się tobą jako dziecko albo gdy Narcyza chichotała z tobą podczas jedzenia lodów na ulicy Pokątnej, albo gdy Regulus... On wciąż jest moim młodszym bratem, którego znałam i kochałam przez całe życie.

Trochę się zdezorientował, nigdy nie pozostawał zły zbyt długo. Nawet z Syriuszem po kłótni. Podszedł do niej powoli, aby upewnić się, że nie zamierza odejść ani go przekląć. — Przepraszam, Liz. Nie musisz walczyć. W ten sposób mógłbym upewnić się, że jesteś bezpieczna przez cały czas. — Uśmiechnął się delikatnie.

— Nie potrzebuję, żebyś mnie chronił, Potter. — Powiedziała ostrzegawczym tonem. Jego ramiona owinęły się wokół niej, a ona z wahaniem położyła ręce na jego plecach, zanim całkowicie się w nim roztopiła. — Nie chcę stracić żadnego z was. — Wyszeptała w jego klatkę piersiową.

Zadrwił. — Śmiejemy się śmierci w twarz, Liz! Jesteśmy Gryfonami. Nikt z nas nie umrze.

Uważała, że ​​jest bardzo naiwny.

Mimo to, kiedy Dumbledore poprosił ich aby zapisali swoje imiona (dać ich do Zakonu, tak jak myślała), zapisała jej dużymi, zapętlonymi literami. Wtedy drugi członek grupy podszedł.

Tonya trzymała pióro tylko przez sekundę zanim zostawiła kartkę bez swojego imienia i podała ją dalej. Kiedy wszyscy na nią spojrzeli, ona tylko wzruszyła ramionami. Posłała nieśmiałe spojrzenie w kierunku Lily, która wyglądała na trochę zdradzoną. — Dostałam propozycję badania zwierząt w Ameryce. To szansa na ucieczkę od tego wszystkiego... z moją
rodziną.

Serce Lacerty rozpadło się na miliony kawałków, ponieważ jej przyjaciółka nawet o tym nie wspomniała i czuła się okropnie, że nawet nie zapytała. Była zbyt zajęta sobą. Było bardzo mało miejsc pracy dostępnych dla kogoś z nazwiskiem Black dołączonym na końcu. Wydziedziczona lub nie. Remus utknął w tej samej łodzi z Lily – która nie otrzymywała odpowiedzi z powodu jej statusu krwi.

Lily, której usta lekko drżały, z głową pełną pomysłów na życie dla nich po tym. — Czy możemy porozmawiać na zewnątrz, Tonya?

Dziewczyna szybko skinęła głową, zanim wyszła na zewnątrz. James splótł palce z jej dłonią, by utrzymać ją na ziemi. Jej głową zakręciło się trochę, gdy rozejrzała się na wszystkich zebranych i wyobraziła sobie zwłoki.

Marlene Mckinnon.

Lily Evans.

Dorcas Meadowes.

Bliźniaki Prewett.

Emmeline Vance.

Alastor Moody.

Alice Longbottom.

Frank Longbottom.

Benjy Fenwick.

Edgar Bones.

Caradoc Dearborn.

Peter Pettigrew.

Remus Lupin.

Syriusz Black.

James Potter.

A teraz... ona, Lacerta Black.

Wszyscy uśmiechali się jak idioci, gdy po raz kolejny pomyślała, jak bardzo wszyscy byli w tym momencie naiwni.

Tonya znalazła ją później w ich pokoju w dormitorium. Wyglądała na zawstydzoną, zawstydzoną nawet wtedy, gdy pochyliła swoją rękę nad jej bawiącymi się dłońmi. — Przepraszam, że nic nie powiedziałam. — Podniosła wzrok, a jej oczy wypełniły się łzami. — Przepraszam że cię zostawiłam.

To właśnie bolało najbardziej. Bycie pozostawioną w tyle. Pierwszy Syriusz. Potem Regulus. Teraz Tonya i Mary ich opuszczały. Kłucie w jej sercu wydawało się znajome. — Masz małe rodzeństwo, Tonya. — Wiedziała i zrozumiała, jak bardzo miłość rodzeństwa może cię napełnić. — Musisz zrobić to, co jest dobre dla ciebie i dla nich.

— Mam nadzieję, że wiesz, że to nie dlatego, że się obawiam. — Powiedziała. Miała na myśli samoobronę Slytherinu.

— Wiem. — Ale widziała to po sposobie, w jaki drżały jej ręce, gdy rozmawiały o wojnie lub mrocznym wyrazie, który pojawiał się na jej twarzy. Byliby głupi, gdyby naprawdę się nie bali.

— Będziesz musiała do mnie pisać co tydzień! A kiedy Potter zada pytanie, czy chcę być na twoim ślubie albo kiedy w końcu będziesz miała małego Pottera. — Roześmiała się krótko.

— Nie pozwolę ci przegapić ani jednej z tych rzeczy. — Uśmiechnęła się. — A kto powiedział, że zamierzam wyjść za Pottera przed zakończeniem tej wojny? Albo w ogóle.

Tonya spojrzała na nią. — Chcesz dzieci?

— Nie chcę być jak moja matka. — Przyznała. — Ale tu nie chodzi o mnie i nie musimy przekraczać tego tematu przez lata. Gdzie studiujesz?

— U tego niesamowitego faceta, Dandelus Chromes, który pracował z samym Newtem Scamanderem, zanim przeniósł się do Stanów. Miał wolne stanowiska dla każdego i pomyślałam, że spróbuję. Muszę pojechać do Nebraski! Założę się, że jest tam po prostu cudownie.

Cieszyła się szczęściem przyjaciółki i uspokajająco ścisnęła jej dłoń. — Kocham cię, Tonya.

— Kocham cię, Liz.

Dystans między nimi wydawał się zbyt duży, ale wciąż obejmowały się i spały w tym samym łóżku tej nocy po raz pierwszy od czasu, który wydawał się wiecznością. Chwilę, którą wciąż mogły skarbić tak długo, jak obie jeszcze żyły.

Tak bardzo naiwnie.

--

𝐋𝐚𝐜𝐞𝐫𝐭𝐚 𝐁𝐥𝐚𝐜𝐤 -- 𝘑𝘢𝘮𝘦𝘴 𝘗𝘰𝘵𝘵𝘦𝘳 -- Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz