--
Andromeda i Ted nie mogli pozwolić sobie na przyjęcie Regulusa i Lacerty. Ted był mugolakiem i mieli małe dziecko, którym musieli się opiekować. Rodzeństwo zrozumiało – wystarczająco wiele razy słyszeli, jak Bellatrix narzekała na swoją wydziedziczoną siostrę, by nakłonić starszą kobietę, by została w domu.
Lacerta czuła się świetnie w swoich nowych mugolskich ubraniach. Miała na sobie dżinsy, które zostały dla niej kupione, pożyczony, luźny krótki top, który ukrywał całą zgubioną wagę, i kurtkę, którą owinęła wokół siebie. Regulus wydawał się mieć większy problem, starając się wyglądać swobodnie. Założył eleganckie spodnie i białą koszulę.
Eufemia i Fleamont pocałowali każdego z czwórki w policzek i przytulili, wyciskając całe powietrze z ich płuc. — Chcę, żebyście byli ostrożni. — Matka ujęła policzki Syriusza, gdy bez przekonania pacnął jej ręce. — Upewnij się, że śledzisz codzienne wizyty u pani Pomfrey i chcę, żebyście unikali tego gnojka.
— Jakbym kiedykolwiek chciała go znowu zobaczyć. — Wymamrotała Lacerta, czując się blada, gdy usłyszała przypomnienie o nim. Odkąd młodsze rodzeństwo Blacków opuściło Grimmauld, ich objawy tylko się pogorszały. Eliksir, który genetycznie zmodyfikował ich krew, również sprawił, że sytuacja była tysiąc razy gorsza niż w typowym przypadku.
— Zamierzam, kurwa, zamordować jego sukowaty tyłek, kiedy go zobaczę. — Syriusz trzasnął knykciami ze śmiertelnym wyrazem twarzy, unikając ręki Euphemii. — Przepraszam Mia, ale teraz, kiedy nie muszę się martwić, że wyżyje się na Lacey, sprawię, że za to wszystko zapłaci.
Regulus wydawał się skrzywić, wciąż zdenerwowany na swojego starszego brata, nawet jeśli udawali, że to się nigdy nie wydarzyło.
— Nie, nie sprawisz. — Lacerta poczuła, jak jej żołądek skręca się z powodu przekleństwa lub niepokoju. — Nie mamy już nazwiska, które by nas wspierało. Połowa ludzi w naszym domu będzie teraz ścigać nas za to, że jesteśmy zdrajcami krwi.
— Lacerta! — Przerwał głos, zanim którykolwiek z chłopców zdążył odpowiedzieć. Remus Lupin wyglądał na zachwyconego, widząc ją ponownie, gdy pochłonął ją w miażdżącym kości uścisku, podniósł z ziemi i zakręcił wokół siebie. — Wyglądasz niesamowicie.
— Nie, nie wyglądam. — Zaśmiała się. Jej skóra miała chorobliwie szary odcień, jej usta były bladofioletowe, pasujące do kręgów pod oczami, a jej skóra lśniła od gorączki.
— James wydaje się się ze mną zgadzać. — Wyszeptał tak, żeby tylko oni to słyszeli. Spojrzała tam, gdzie chłopak Potterów stał razem z Peterem, wpatrując się uważnie w bliską bliskość tej dwójki, ale jego piwne oczy zawsze wydawały się łagodnieć, kiedy na niego spoglądała.
— Jesteś wkurzający. — Lekko popchnęła jego klatkę piersiową. Gwizdek z ekspresu Hogwart zabrzmiał, sprawiając, że podskoczyła lekko, zanim niecierpliwy Regulus poprowadził ją w stronę pociągu.
Czas zdawał się boleśnie zwalniać, gdy nawiązała kontakt wzrokowy z Charlesem Selwynem, który stał po przeciwnej stronie platformy. Jej serce wydawało się walić w piersi, gdy krew odpływała z jej twarzy. Miał wystarczająco dużo czasu, by mrugnąć, zanim odwróciła wzrok.
— Muszę iść na spotkanie prefektów. — Jęknął Remus, powłócząc nogami. — Niech ktoś lepiej kupi mi czekoladę, zanim wrócę, albo odgryzę komuś głowę.
Lacerta sięgnęła po resztę, dopóki nie przypomniała sobie, że jej skarbiec został zamknięty i nie miała już przy sobie nieskończonej liczby galeonów. Syriusz zdawał się zdawać sobie z tego sprawę w tym samym czasie. — Wujek Alphard zostawił mi kupę pieniędzy, więc kupię przekąski na przejażdżkę.
— Myślę, że Reg i ja usiądziemy z Lils i Tonyą. — Powiedziała cicho Lacerta, skanując okolicę w poszukiwaniu rudych włosów.
— Jesteś pewna… — Zaczął James. Teraz, kiedy była u jego boku, nigdy nie chciał jej wypuszczać. Poczekałby wiecznie, gdyby w końcu oznaczało to bycie z nią.
— Tak. — Powiedziała krótko. Lacerta została poinformowana, co się stało, kiedy straciła przytomność na przyjęciu. Jak Syriusz widział w nich tylko złoczyńców, skoro nikt nie stanął w ich obronie, z wyjątkiem Remusa, który uderzył swojego byłego w nos. Mała, drobna część niej nadal była zła na Jamesa, nawet jeśli nie chciała być niegrzeczna.
W chwili, gdy zobaczyła Tonyę, poczuła, jakby zdjęto tonę cegieł z jej ramion. Minęło zbyt wiele czasu, odkąd mogła otwarcie objąć swoją najbliższą przyjaciółkę. Lily była niedaleko z rumieńcem na piegowatych policzkach.
— Dostaję jeden niechlujny list z informacją, że zostałaś wydziedziczona, a potem nie mam od ciebie wiadomości przez kilka dni! — Wykrzyknęła Tonya.
— Przepraszam, ale nie wiedziałam, co jeszcze napisać. — Odsunęła się, by pomachać Lily. — Czy byłyście razem podczas przerwy?
Obie spojrzały na siebie, zanim szybko odwróciły wzrok. Regulus uśmiechnął się złośliwie. — Czy w końcu się całowałyście?
Lily była tą, która się odezwała. — Może..
Znaleźli przedział pośrodku pociągu, spędzając resztę czasu na śmiechu i naśmiewaniu się z nowej pary. Lacerta obserwowała ich czule, tak wdzięczna, że ma w swoim życiu ludzi takich jak oni. Nie wyobrażała sobie świata bez parsknięć śmiechu Lily Evans, sarkastycznego humoru Tonyi i Regulusa, przygryzającego wargę, by powstrzymać się od zbytniego uśmiechania się.
To właśnie w tym momencie postanowiła utrzymać klątwę w tajemnicy na trochę dłużej. Nie mogła znieść litości na twarzy Huncwotów.. Jak patrzyli na nią, jakby to był ostatni raz, kiedy ją zobaczą.
To było najbliższe temu, kiedy kiedykolwiek była zbyt normalna i zamierzała cieszyć się z tego każdą sekundą.
CZYTASZ
𝐋𝐚𝐜𝐞𝐫𝐭𝐚 𝐁𝐥𝐚𝐜𝐤 -- 𝘑𝘢𝘮𝘦𝘴 𝘗𝘰𝘵𝘵𝘦𝘳 --
FanfictionPo odejściu Syriusza z Grimmauld Place, Lacerta Black została sama... well as alone as one could be with James Potter on your heels. Rok 6 - Koniec wojny. [TŁUMACZENIE] Wszelkie prawa należą do @O_flower_O 05.01.2022-06.10.2023