23

751 41 2
                                    

--

Severus Snape był naprawdę szczęśliwy z powodu Lacerty. Wiedział, że byłaby najszczęśliwsza z nim, ale cieszył się, że nie jest już pieskiem na kolanach Selwyna. Stworzył wiele klątw podczas jej pobytu z nim, nie pragnąc niczego więcej, jak wypróbować je na swoim towarzyszu Śmierciożercy. Były niczym w porównaniu z tymi dedykowanymi dla Jamesa Pottera, którego nienawidził całym sobą.

Rozeszła się wieść, że została wydziedziczona podczas krótkiej przerwy i każdego dnia, odkąd byli zmuszeni znosić długie tyrady Selwyna.

— I tak zaczynała być prawdziwą suką. — Powiedział sztywno pewnego ranka, gdy w spokoju próbował posmarować tosta masłem. — Powodem, dla którego uciekła, było to, że zerwałem nasze zaręczyny.

— Nie umieściłeś jej wystarczająco na jej miejscu. — Avery wypluł kawałki babeczki na stół, gdy mówił. — Czy jest ktoś inny, kim jesteś zainteresowany?

— Pewnie wybiorę kogoś takiego jak Meadowes. — Powiedział, mówiąc o dziewczynie z klasy Regulusa, która trzymała się głównie sama, lub była widziana u boku Pandory. Miała długie, ciemne warkocze oraz brązową skórę i oczy. Snape natychmiast zlitował się nad dziewczyną.

Zaczęli porównywać odpowiednie, czystokrwiste panienki, podczas gdy on próbował skubać tosty. Pozostali byli zbyt zajęci ich rozmową, by zauważyć zaczarowany kawałek pergaminu, który wylądował na talerzu Snape'a. Rozejrzał się, zanim ostrożnie otworzył wiadomość.

Spotkajmy się jak najszybciej przed Wielką Salą
                                                         L.W.B

Serce waliło mu w piersi, gdy odsunął zapomnianego tosta na bok i zeskoczył z ławki. Jego „przyjaciele" nie zadawali sobie trudu, by zapytać, co go tak spieszyło, ani ich to nie obchodziło. Znalazł dziewczynę, którą kochał, opartą o ścianę obok Huncwotów i Regulusa.

Twarz Snape'a natychmiast pociemniała, gdy odwrócił się na pięcie, by odejść. Lacerta chwyciła go za nadgarstek. — Proszę, Severusie. — Błagała. — To ważne.

— Jeśli to było ważne, to dlaczego ich przyprowadziłaś? — Wskazał na gryfonów, niespecjalnie przejęty Regulusem. Stworzył zaklęcia, które miały ich brutalnie pociąć, gdy powoli by się wykrwawiali. Chciał, żeby wszyscy byli martwi. Nie wspominając o tym, że Lupin był brudnym mieszańcem, który zasługiwał na własną celę w Azkabanie.

— Spójrz Sma.. Snape. — Potter wyglądał, jakby miał się udławić tymi słowami. — My też nie chcemy być przy tobie, ale to ma coś wspólnego z Lizzie. Trudno mi uwierzyć, że masz serce..

Lupin uderzył go w ramię, po czym kontynuował. — Przejdźmy od razu do faktów. Lacerta i Regulus umierają i potrzebują twojej pomocy w stworzeniu lekarstwa.

Jego czarne jak paciorki oczy przesunęły się po twarzy Lacerty. Na początku nie zwrócił na to uwagi, ale teraz, kiedy wiedział, mógł zobaczyć, jak choroba przejmuje jej rysy. Jej szare oczy były takie same, więc skupił się na nich.

— Czy to, co mówi, jest prawdą? — Zapytał cicho.

— To, co powiedział, jest prawdą. — Zmrużyła lekko oczy. — Nie wiemy, co to był za eliksir, ale nasz ojciec przemycił jeden do naszej herbaty, który wywołał klątwę krwi. Według uzdrowiciela zostało nam około dekady.

To, że mógłby istnieć świat bez Lacerty, wydawało mu się niemożliwe. Nie chciał uwierzyć i wiedział, że każdą wolną sekundę poświęci na stworzenie lekarstwa. Mała jego część, której nie chciał przyznać, życzyła jej śmierci. Byłaby to idealna odpłata za jej odrzucenie - odwet na Huncwotach za wszystko, co zrobili.

𝐋𝐚𝐜𝐞𝐫𝐭𝐚 𝐁𝐥𝐚𝐜𝐤 -- 𝘑𝘢𝘮𝘦𝘴 𝘗𝘰𝘵𝘵𝘦𝘳 -- Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz