30

620 31 1
                                    

--

— WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI URODZIN LACERTA! — Krzyknęli jej bracia, wskakując na jej łóżko. Popychali się nawzajem, gdy oboje próbowali ją przytulić. — Cholera, psiakrew! — Regulusowi udało się z chrząknięciem zepchnąć najstarszego Blacka z łóżka.

— Po wszystkim, co dla ciebie zrobiłem.. — Prychnął dramatycznie, udając, że wyciera oczy. — Płacę za ten dach nad naszymi głowami, za jedzenie, które jesz, papier toaletowy, żebyś mógł wytrzeć swój brudny tyłek..

— Zamknij się Syriuszu i wstawaj tutaj. — Lacerta przesunęła się na środek jej łóżka, tak że po obu stronach miała braci. Wciąż była oszołomiona po tym, jak właśnie się obudziła, ale przeczesała dłońmi ich włosy, gdy oparli głowy na jej ramionach. Mogli zdrzemnąć się jeszcze kilka minut, dopóki usłyszeli krzyk, gdy ktoś potknął się o podłogę.

Rodzeństwo próbowało to zignorować, wiedząc, że zaczarowali kominek, by wpuszczał tylko nielicznych. Trudniej było, gdy na ich trójkę wylądowało ciężkie ciało. — Dzień dobry kochanie! — Krzyknął James.

— A co ze mną? — Zapytał z niedowierzaniem Syriusz.

— Oczywiście mówiłem to do ciebie. — James przewrócił oczami, składając śliny pocałunek na policzku Syriusza.  Starszy chłopak pisnął z obrzydzeniem, desperacko próbując wydostać się spod kołdry, by oczyścić twarz.

Regulus również próbował odejść, zanim dostał pocałunek, ale to było bezużyteczne. Dostał smugę śliny na czole, zanim uderzył Jamesa w ramię i uciekł. Kiedy bracia wyszli, zwrócił się do Lacerty, która udawała, że ​​śpi. — Lacerto. — Powiedział śpiewnym głosem. Pocałował ją w czoło, obserwując, jak jej usta poruszają się w górę. Potem pocałował jej oba policzki, nos, linię szczęki, aż chwyciła jego twarz i przesunęła ją do ust.

Okręciła jego włosy wokół palca, gdy się odsunęli. Ciepła sierpniowa pogoda sprawiała, że ​​wietrzyk trzepotał jej zasłonami. — Co mamy na dzisiaj zaplanowane? — Zapytała, lekko przesuwając palcem po jego rysach.

— Coś, co nazywa się karnawałem. — Odpowiedział z podekscytowanym uśmiechem. — Lily kupi nam bilety i powiedziała, że ​​będzie coś, co nazywa się diabelskim młynem i salą luster.

— Brzmi cudownie. — Zaśmiała się z tego, jak wyglądał dziecinnie, przesuwając kciukiem po jego ustach, gdy pięknie westchnął. Był dziełem sztuki i mogła spędzić cały dzień na docenianiu go. Lacerta ponownie złączyła ich usta, szarpiąc go za włosy, gdy wsunął język do jej ust. Jego ręka przyciągnęła jej talię bliżej, chcąc, aby między nimi nie było przestrzeni.

Zanim zdążyło zrobić się poważniej, Syriusz zatrzasnął drzwi. Rozdzielili się szybko, by na niego spojrzeć.  Uśmiechnął się niewinnie. — Śniadanie gotowe i myślę, że James powinien wrócić do domu.

— Nie bądź zazdrosny, Black. Ciebie też pocałuję. — Mrugnął James, gdy Lacerta żartobliwie pacnęła go w klatkę piersiową. — I nie możesz mnie wyrzucić, bo to ja przyniosłem śniadanie.

— Przysięgam.. — Wymamrotała Lacerta, kiedy szli korytarzem do kuchni. — Że James umawia się ze mną tylko dlatego, że nie może być z Blackiem, którego chce.

— Bellatrix jest smutną mężatką. — Dokuczał, czule łapiąc ją za talię.

— On po prostu ma coś do rodziny Blacków. — Dodał Regulus z ustami pełnymi tostów. — Nie można go winić. Jedną z rzeczy, które łączy nasza rodzina oprócz szaleństwa, jest dobry wygląd.

𝐋𝐚𝐜𝐞𝐫𝐭𝐚 𝐁𝐥𝐚𝐜𝐤 -- 𝘑𝘢𝘮𝘦𝘴 𝘗𝘰𝘵𝘵𝘦𝘳 -- Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz