50

334 16 1
                                    

--

Dom.

Cały pieprzony dom tylko dla ich dwojga. Bez rodziców, bez Syriusza. Ich. Myślenie o tym sprawiło, że jej serce zatrzepotało. Chciał, żeby byli razem do końca życia. Nie miało znaczenia, ile razy to mówił, owszem, ale widząc zaangażowanie na jego twarzy, sprawiał, że chciała zrobić dwie rzeczy. Uciec lub skoczyć w jego ramiona. Właśnie wrócili do posiadłości Potterów, kiedy zostali zbombardowani przez całą grupę ludzi gotowych do uczczenia kamienia milowego w ich życiu.

— O czym myślisz, kochanie? — Euphemia zapytała, zanim została ostro przeszkodzona przez Syriusza. — Upewniłam się, że sypialnia gościnna jest dla ciebie gotowa.

Jej mózg był zamglony i nagle zaczęła czuć się przytłoczona tym wszystkim. Czy chciał, aby dziecko wypełniło pokój gościnny? Ponieważ nie była gotowa na dziecko. Jak zamierzała pomóc w opłaceniu rachunków? Niewielu ludzi chce zatrudnić odrzuconego Blacka, a ona zbyt mało wiedziała o mugolskim życiu by z nimi pracować. To było darmowe i coś, czego jej rodzice często używali przeciwko nim. Ponieważ płacili za dom krwawymi pieniędzmi i jedzeniem. Pieniędzmi, które odziedziczyli, i ubraniami. W zamian oczekiwano, że będą posłuszni każdemu ich poleceniu.

— Myślę, że... — Powiedziała powoli. James miał dość szeroki uśmiech, który przyprawiał ją o jeszcze większy zawrót głowy niż wcześniej. Był zbyt idealny dla kogoś, kto był tak złamany jak ona. — Wolałabym nie musieć mieszkać z moim bratem już nigdy. — Jej żart rozśmieszył ich, ale mogła poczuć uspokajające ukłucie, które pochodziło od Syriusza, który był jedyną osobą, która mogła zrozumieć, przez co przechodziła.

— Niegrzecznie. — Nadąsał się żartobliwie chłopak. Przybrał swoje najlepsze oczka szczeniaczka, kiedy owinął ramiona wokół szyi Jamesa, całując go w policzek. — Jamie pozwoliłby mi zostać. Czyż nie, Rogacz?

— Nie po tym, jak mnie nazwałeś, Jamie. — Odepchnął chłopaka.

Przytuliła swojego brata do boku, wiedząc, że miał złamane serce po odkryciu, że Remus był w związku z Gideonem Prewettem. Syriusz wślizgiwał się do łóżka Jamesa lub Lacerty, odkąd się o tym dowiedział, płacząc w kółko, że nikt nie jest w stanie go pokochać, skoro jego rodzice nie mogli. To nie pomagało Lacercie. Powodowało zawsze dręczące wątpliwości, że James zostawiłby ją dla kogoś lepszego. Jej niepokój był zarówno palący, jak i dziwnie ustabilizowany, to było dziwne uczucie. Jakby jednocześnie unosiła się i tonęła. Kochał ją na tyle, by kupić dom, ale czy na tyle, by zostać?

Wyluzuj. — Wyszeptał jej do ucha Syriusz. W jego tonie brakowało zwykłej iskry i nie miał charakterystycznego dla Syriusza Blacka uśmiechu. Spojrzał na Remusa, który rozmawiał z Lily i Tonyą, po czym odwrócił się do niej. — On
cię kocha. Opowiada mi o tym na ucho, ilekroć śpię w jego łóżku. Zawsze gada o kolorze twoich włosów, twoich oczach, jak zaczęłaś prychać, kiedy cię irytuje.

— On nie... — Zakryła usta drżącą dłonią, by ukryć swoje rozbawienie.

— Tak. — Uśmiech Syriusza zniknął z jego twarzy. Jego szare oczy znów powędrowały do Remusa. Tęsknota na jego twarzy wystarczyła, by jej serce zamarło w smutku. — Czy on... Czy jest szczęśliwy?

Równie bolało powiedzenie. — Tak, jest.

James obracał swoją matkę dookoła zawrotnie, podczas gdy jego ojciec kołysał się obok nich z Marlene. Dorcas nie była w stanie uciec od swojej okropnej rodziny, więc Marlene przez całą noc dokuczała Jamesowi, że przespała się z jego matką – powód, dla którego nie chciał opuścić jej boku. Jeśli był jeden sposób, by zajść jej chłopakowi za skórę, to było to nazywanie jego mamą seksowną.

— Dobrze wyglądasz pani Potter! — Zawołała, gdy obróciła Pana Pottera pod swoim ramieniem. Starsza kobieta odrzuciła głowę do tyłu z zaraźliwym śmiechem, który sprawił, że nawet Syriusz znów się uśmiechnął. Lacerta oparła głowę na ramię brata.

Będzie lepiej. — Wyszeptała, patrząc, jak jej śmieszny chłopak zanurza jego matkę, gdy ona rozkłada ręce jakby miała upaść. Było to możliwe, ponieważ James był bardzo niezdarny. Gdyby byli szczęśliwsi razem. — Boli mnie oglądanie go z kimś innym, ale ból z czasem słabnie. Wiem, że James zerwał z Lily. Jednak zawsze zastanawiam się, czy byliby szczęśliwsi razem. Jakoś go powstrzymuję.

Syriusz milczał przez chwilę. — Myślę, że jesteście stworzeni, by być. Jak fasolka na grzance. Remus i ja... byliśmy jak toster w wannie. Przyciągnięci do siebie i naelektryzowani, ale wszystko, co zrobiliśmy było krzywdzeniem siebie nawzajem lub kogoś innego.

Tak bardzo chciała mu powiedzieć, że to nie była prawda. Nie mogła. Mimo to mocno trzymała jego rękę, by spróbować pokazać, jak okropnie się z tym czuła. — Lubię myśleć że jest ktoś, kto będzie gotowy na energicznego, wesołego szczeniaka którym jesteś, Syriusz. — Wyszeptała do niego, ale jego oczy nigdy nie odwróciły się od Remusa.

— Jasne, Lacey. — Uśmiechnął się ponuro i wiedziała, że ​​powinna po prostu porzucić ten temat.

******

James nie mógł nic na to poradzić, jeśli wciąż próbował zwrócić uwagę swojej dziewczyny w tłumie przyjaciół i rodziny, które zebrały się, aby świętować ich nowy dom. Trzymała się boku swojego brata, podczas gdy jej szare oczy przeskakiwały od jednej osoby do drugiej w nerwowym drganiu którego nigdy nie była w stanie się pozbyć.

Jego matka poszła na wolny taniec z Marleną, która była zachwycona kołysaniem się z tak zwaną – Milf Knebel.

Widział, że Lacerta jeszcze całkowicie się nie rozluźniła po napiętej, prawie idealnej postawie, którą miała. James nie chciał wątpić, że była podekscytowana, ponieważ miała skłonność do przemyśleń i potrzebowała trochę czasu, aby poprawnie przetworzyć wszystkie nowe zmiany. Mimo to nie mógł powstrzymać się przed podbiegnięciem, by ukraść ją Syriuszowi.

— Przyszedłeś poprosić mnie do tańca, Potter? — Syriusz położył dłoń na jego ramieniu, podczas gdy druga powędrowała do jego biodra. Odepchnął go od siebie, kiedy Lacerta wybuchnęła śmiechem od którego prawie dostał palpitacji serca. Ona była jedyną osobą, która miała tak na niego wpływ.

— Złaź ze mnie, Mutt. — Zachichotał James a Syriusz żartobliwie przewrócił oczami. Skłonił się lekko i podał Lacercie swoją otwartą dłoń. — Panienko?

— Co za dżentelmen. — Powiedziała
sarkastycznie, obejmując go. Pasowali do siebie idealnie. Jej głowa znalazła się tuż pod jego brodą i idealnie pasowała do zgięcia jego szyi, gdy prowadził ją po całym salonie Potter Manor w pozie królika zarażonego wścieklizną. Jej śmiech sprawił, że wszystko było tego warte.

Sprawiła, że ​​wszystko było tego warte.

𝐋𝐚𝐜𝐞𝐫𝐭𝐚 𝐁𝐥𝐚𝐜𝐤 -- 𝘑𝘢𝘮𝘦𝘴 𝘗𝘰𝘵𝘵𝘦𝘳 -- Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz