40

390 23 2
                                    

ostrzeżenie: krótko wspomniane samookaleczenie

--

Wyglądali tak pięknie.

Spojrzał na to, co leżało pod jego rękawem.

To nie było w porządku patrzeć na niego takim.

To lepsze niż to, jak inni patrzyli na ludzi takich jak on.

Myśli Regulusa były ostatnio rozproszone. Nie mógł skupić się na jednej rzeczy, zawsze przeskakiwał do następnej, zanim był w stanie przypomnieć sobie, o czym myślał. Nawiedzały go przebłyski obrzydzenia na twarzy jego siostry. O bólu Gavina. Gniewie Syriusza. To wszystko wirowało wokół jego mózgu jak te ruchome obrazy, które oglądali mugole.

Biedny, beznadziejny Gavin był bardzo zdezorientowany, kiedy Regulus wrócił do szkoły. Spodziewał się potajemnych wycieczek po Hogwarcie, które mogłyby zakończyć się całowaniem w schowku na miotły. Nie spodziewał się, że Regulus będzie tak bardzo zimny i okrutny. Jego twarz opadła tak szybko, kiedy Regulus nazwał go tym... tym słowem. Szlama.

To musiało stać się w ten sposób. Byliby bezpieczni.

Znak swędział okropnie. Skóra wokół niego była czerwona od miejsca, w którym ją zadrapał.

Lacerta nie miała nic poza zmieszaniem i wstrętem do swojego młodszego brata. Zaczął zadawać się z Selwynem i Snape'em, aby zrobić jak największy dystans między nimi i drogo za to zapłacił. Sposób, w jaki rozmawiali o jego siostrze i ogólnie o kobietach – był niepokojący. Jego język miał wgłębienia w miejscu, w które wgryzły się zęby. Evan i Barty powitali go z powrotem nieufnie, ale powoli wracali do trójki, którą byli, zanim odszedł.

Już raz odszedł. Spróbował świeżego powietrza. Przeżył.

Teraz znów był w pułapce.

Byliby bezpieczni. Byłoby warto.

Czarny Pan często mówił o swojej zemście podczas kilku spotkań, w których uczestniczył. Nie chodziło tylko o Jamesa i Lacertę, których chciał śmierci. Dumbledore i Szalonooki Moody również byli wśród rosnących list. Ale Regulus był ostrożny, cichy jak prawdziwy Ślizgon. Był przebiegły. Podczas wakacji Czarny Pan poprosił by pożyczył swojego skrzata domowego i szybko zaoferował mu Stworka.

Zdobywał ich zaufanie i wreszcie stanąłby twarzą w twarz ze swoimi rodzicami jeszcze raz. Nie mógł sobie wyobrazić że Walburga i Orion przeżyją ponownie, w rzeczywistości byli wściekli że ich plan zamordowania ich dzieci został udaremniony. Syriusz przyjmował ciosy przez te wszystkie lata. Mógł sobie z tym poradzić.

Mógł.

Tym razem miał znamię, z którego byli dumni.

Syriusz uderzył go, kiedy się dowiedział. To przerażająco przypomniało mu kiedy ich ojciec podnosił pięść w złości, ale nie miał nic przeciwko, gdy jego brat to zrobił, ponieważ na to zasługiwał. Zasłużył na podbite oko, które dał mu Syriusz ponieważ złożył cichą obietnicę, że tam będzie i ją złamał.

Ale będzie warto. Kiedy wojna się skończy, on powie swojemu bratu wszystko, co zrobił, aby zapewnić im wszystkim bezpieczeństwo. Byłoby to warte dumnego wyrazu twarzy, który z pewnością ujrzy na Syriuszowskiej twarzy. U Lacerty. Jakaś jego część miała nadzieję, że Gavin na niego zaczeka. Że będą razem w taki sposób jak Syriusz i Remus należeli do siebie.

Zrobią sobie pasujące tatuaże na ich lewych przedramionach, by zakryć ten obrzydliwy, który leżał tam obecnie, a w zamian spędzi resztę życia przepraszając. Znaleźliby wspaniały wiktoriański dom z dużą biblioteką i tuzinem kotów, ponieważ Gavin lubił koty i nie chciał mieć własnych dzieci. Oczywiście, byłyby pokoje dla ich siostrzenic lub siostrzeńców, ponieważ jego rodzeństwo najprawdopodobniej miałoby własne dzieci.

Inna jego część miała nadzieję, że umrze ocalając ich, aby nie musiał znowu stawiać im czoła. Na wypadek, gdyby go nie zrozumieli lub odrzucili.

Na wypadek, gdyby Gavin ruszył dalej.

Uczniowskie zauroczenie, przypomniał sobie.

Nie powinieneś czuć tego do żadnego mężczyzny, wtrącił się głos jego matki.

Regulus był pewien, że zwariował. Nie mógł nic na to poradzić. Utknął w krainie fantazji, podczas gdy śnił o innej. Jego rzeczywistością było nienawidzenie go ze stołów Gryffindoru i Hufflepuffu, Lacerta nie lubiła już siedzieć przy stole Slytherinu. Głosy, jego myśli – nie był do końca pewien czy była już jakaś różnica, one były cały czas. Czasami były tak głośne, że budził się tylko po to, żeby je uspokoić.

Szaleństwo było kolejną cechą, którą rodzina Blacków lubiła przekazywać swoim dzieciom. Bellatrix z pewnością oszalała z powodu tego, jak beztrosko szła ulicami zabijając mugoli. Pod jej butami na obcasie były zwykłymi insektami. Zgniatanie ich sprawiało jej przyjemność.

Dłubał w skórze wokół kciuka, żeby się uspokoić. Wsłuchał się w rozmowę Selwyna, obserwując tęsknie, jak jego siostra przechodziła z ręką Jamesa, leżącą ochronnie na jej talii. To była miła odmiana, w przeciwieństwie do zaborczego uścisku, jaki Selwyn miał na niej w poprzednim roku.

— Cieszysz się moimi niechlujnymi sekundami, Potter! — Zawołał drażniąco, chcąc być okrutny, ale młoda para zachichotała do siebie.

— Bardzo! — Odkrzyknął James, pocałował głowę jego siostry, podczas gdy uśmiechnęła się do niego, nie mając w oczach nic oprócz uwielbienia. Byli już za rogiem, zanim był w stanie wymyślić sprytną odpowiedź, ale spójrzmy prawdzie w oczy, zajęłoby mu jednak trochę wymyślenie czegoś do odparcia.

— Nie mogę się doczekać dnia, w którym Potter i Black dostaną to, na co zasługują. — Selwyn zakpił. Regulus dotknął znajomych nacięć w swoim języku, by je ugryźć. Zauważył, że Snape poruszył się nieswojo na wzmiankę o jego siostrze. — Zamierzam zapytać Czarnego Pana, czy mogę być tam, kiedy w końcu ich zabije.

To nie wydarzy się w najbliższym czasie, pomyślał triumfalnie Regulus. On by temu zapobiegł. Mógł ich ocalić albo zginąć próbując.

𝐋𝐚𝐜𝐞𝐫𝐭𝐚 𝐁𝐥𝐚𝐜𝐤 -- 𝘑𝘢𝘮𝘦𝘴 𝘗𝘰𝘵𝘵𝘦𝘳 -- Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz