4

1K 56 0
                                    

--

Przez cały dzień uczniowie skarżyli się nauczycielom, że czuli się obserwowani i słyszeli za sobą brzęk metalu, gdy szli korytarzami. Bez względu na to, jak bardzo profesorowie się starali, nie mogli znaleźć rycerzy, którzy zazwyczaj byli rozstawieni wzdłuż murów. To sprawiło, że wszyscy mieli paranoję i nie mogli się skupić podczas lekcji.

— Przysięgam.. — Szepnęła Natalie, bojąc się że ktoś ją usłyszy. — Kiedy idę sama, zawsze słyszę coś kilka stóp za mną.

— Ja też! — Powiedziała Tonya, spoglądając przez ramię na dziewczynę.

Lacerta wzruszyła ramionami. — Nie miałam dzisiaj z tym żadnych problemów. Może po prostu wariujecie.

— Nie. — Odpowiedziała brązowowłosa dziewczyna. — Rozmawiałam z trzema innymi osobami i wszystkie powiedziały to samo. Madeline Greengrass powiedziała nawet, że słyszała metal.

— To niedorzeczne. — Black przewróciła srebrnymi oczami.

James patrzył, jak wchodzi do sali od eliksirów. Nienawidził tego, jak zawsze prostowała włosy, by zadowolić matkę. Kiedy poszli popływać w Czarnym Jeziorze na czwartym roku, po raz pierwszy zobaczył jej naturalne loki. Wyglądała na tak beztroską, że wtedy wiedział, że się w niej zakochał.

Oczywiście nie mógł jej zrobić kawału. Wymyślił własne zaklęcie, aby zbroje ścigały wszystkich oprócz niej. Nawet huncwoci byli prześladowani, gdy szli na swoje zajęcia. Chociaż wszyscy profesorowie dokładnie wiedzieli, kto jest przyczyną, nie mieli dowodów i dlatego nie mogli ich oskarżyć.

Eliksiry były nudne, nie mógł się na niczym skoncentrować. Jego umysł pędził milę na minutę, gdy próbował wymyślić sposoby, aby Lacerta zwróciła na niego uwagę. W przeszłości miał problem z byciem subtelnym. Kiedy myślał że czuje coś do Lily, wskakiwał na stoły, by ogłosić swoją miłość. Wiedział, że nie może tego zrobić z Lacertą.

Zamyślony pochylił się zbyt blisko  swojego kociołka, przez co cały nieudany eliksir rozlał się na ludzi przed nim... na dziewczynę, o której nie mógł przestać myśleć. Kilku innych uczniów również zostało oblanych, ale skupił się tylko na niej, ponieważ była absolutnie wściekła.

— Co ty odwalasz Potter. — Syknęła, wycierając zieloną maź ze swojego mundurka.

Uśmiechnął się krzywo, starając się wyglądać nonszalancko, a nie tak, jakby wariował. — Zielony to naprawdę twój kolor, Lacey.

W mgnieniu oka wyciągnęła różdżkę i posłała mu w twarz kłujące zaklęcie. James nie miał wystarczająco dużo czasu, by rzucić zaklęcie tarczy, przez co jego policzek zrobił się jaskrawoczerwony. Jak chory z miłości głupek, którym był, myślał tylko o tym, jak dobrze wyglądała, kiedy była wściekła.

— Wystarczy! — Slughorn ryknął. Podszedł i machnięciem różdżki zmył eliksir z podłogi, oraz z ich ubrań. — Panie Potter, proszę udać się do Skrzydła Szpitalnego. Dziś wieczorem z panną Black widzę was na szlabanie.

— Ale proszę pana-- — Próbował wybrnąć z tego.

— Żadnych ale. — Powiedział surowo Slughorn. — Wiem, że to był twój sposób na wyjście z klasy. Po sześciu latach w mojej klasie, chłopcze, doskonale zdaję sobie sprawę z twoich wybryków!

******

Nie mógł się nawet denerwować tym, że miał szlaban, ponieważ była to doskonała okazja, by pobyć z samą Lacertą. Praktycznie przeskoczył całą drogę do lochów, przez co chłopcy szeptali o jego dziwnym zachowaniu.

Była tam. Wyglądała na kompletnie wkurzoną, kiedy pisała coś na kartce pergaminu. Mimo że było całe mnóstwo miejsc do wybrania, zajął te tuż obok niej, z uśmiechem, który był trochę zbyt wielki.

— Dlaczego musisz być taki irytujący? — Jęknęła. — Czy to tylko po to, żeby mnie ukarać?

— Jeśli tak twierdzisz. — Uśmiechnął się bardziej. — Powinnaś uznać moją obecność za błogosławieństwo! Czyż nie jestem punktem kulminacyjnym twojego dnia?

— Jeśli myślisz, że zniszczenie mojego munduru było punktem kulminacyjnym mojego dnia, to tak, zdecydowanie wygrywasz. — Przewróciła oczami.

Zanim zdążył odpowiedzieć, do sali wszedł Slughorn. — Powinienem dać wam dwa kociołki do szorowania. — Burknął. — Ale zostawie to na następny szlaban, kiedy pan Potter lub jego towarzysze wykonają kolejny numer. Dzisiaj wszystko, co musicie zrobić, to napisać przeprosiny. Będę u siebie, a wy macie się zachowywać. Patrzę na ciebie, panie Potter.

— Jestem obrażony i zaszczycony, że myślisz o mnie, proszę pana. — Uśmiechnął się. Kiedy był pewien, że Slughorna nie ma, odwrócił się do Lacerty. — Co powiesz, o wydostaniu się stąd?

— Nie słyszałeś go? Musimy zapisać cały pergamin.

— Spokojnie. — Powiedział, używając zaklęcia, by stworzyć kilka zdań w ich własnym piśmie. — Remus wymyślił to zaklęcie na pierwszym roku. A teraz, czy chcesz mi towarzyszyć do Hogsmeade?

— Myślę, że wolałabym odgryźć sobie palec u nogi. — Uśmiechnęła się.

— Kupię ci wszystkie twoje ulubione słodycze. — Zaoferował, w ten sposób wygrywając.

𝐋𝐚𝐜𝐞𝐫𝐭𝐚 𝐁𝐥𝐚𝐜𝐤 -- 𝘑𝘢𝘮𝘦𝘴 𝘗𝘰𝘵𝘵𝘦𝘳 -- Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz