--
— Wiem, że nie jestem teraz w moim zwykłym zwierzęcym magnetyźmie gorąca... — Chrapliwy głos Jamesa obudził Lacertę, gdy zerwała się, by spojrzeć w jego piwne oczy. Nie mógł nawet dokończyć zdania, gdy zagłuszyła go pocałunkiem, od którego zderzyli się zębami. Dostał wrzodów w żołądku z powodu dużego stresu, coś, co łatwo zaradzić eliksirem.
— Nienawidzę cię. — Powiedziała w jego usta, owijając ramiona wokół jego szyi, aby przyciągnąć go bliżej. — Nigdy więcej tego nie rób.
— Kocham cię. — Westchnął, gdy się odsunęła, uświadamiając sobie, co powiedział z zszokowaną miną. — Jeśli nie jesteś gotowa, by to powiedzieć…
— Ja.. — Przebłyski jej rodziców wypowiadających te dwa słowa po tym, jak kończyli torturować swoje dzieci. Mogła powiedzieć z całą pewnością, że całym sercem kochała Jamesa Pottera. Jak mogła nie? Był doskonały. — Nie mogę tego teraz powiedzieć, ale tak. Naprawdę.
Uśmiechnął się łagodnie, wyglądając na zmęczonego swoimi latami, a ona bała się, że z powodu wojny nigdy go już takiego nie zobaczy. — Byłoby dla mnie w porządku, gdybyś nigdy mnie nie kochała, dopóki utrzymałbym cię w moim życiu.
— Zapewniam cię, że tak. — Bawiła się jego palcami, patrząc mu w oczy z całą miłością, którą pragnęła wyrazić. — To po prostu..
— Trauma, która towarzyszy byciu byłym członkiem domu Blacków. — Droczył się, przyciskając usta do wierzchu jej dłoni, gdy złączył ich palce. — Nie czuj się winna, kochanie, widzę to po twojej twarzy.
Jej serce zatrzepotało na czułe słowa. Zasłony rozsunęły się z głośnym trzaskiem, odsłaniając stojącą z tyłu panią Pomfrey i rodziców Jamesa. Lacerta równie szybko cofnęła rękę, kładąc ją na kolanach, jakby jej właśni rodzice rzucili na nią zaklęcie za niewłaściwe zachowanie. Po raz pierwszy zobaczyła Eufemię i Fleamonta jako dziewczyna ich syna, a nie dziewczyna, która mu się podobała.
— Pan i pani Potter... — Przybrała czarujący uśmiech, żeby ukryć rosnące nerwy, które były na najwyższym poziomie, odkąd zobaczyła, jak James zemdlał w jej ramionach.
— Dość formalności, Lacey. — Poprawiła ją uprzejmie Eufemia.
— Jesteśmy teraz praktycznie rodziną. — Parsknął Fleamont. — Już niedługo mój chłopak spróbuje włożyć ci pierścionek na palec..
— Tato! — James zarumienił się, unikając ich wzroku, gdy patrzył na prześcieradło nałożone na jego nogi. Lacerta szturchnęła go żartobliwie, zanim nastrój znów stał się ponury.
— Obawiam się, że musimy porozmawiać o zdrowiu pana Pottera. — Pani Pomfrey zacisnęła usta w prostą linię. — Musi unikać stresu tak bardzo, jak to możliwe. Może powinien oddać tytuł Prefekta Naczelnego i Kapitana Quidditc..
— NIE QUIDDITCH! — James i Fleamont krzyknęli jednogłośnie, oboje otrzymali uderzenie w głowę odpowiednio od swojej dziewczyny i żony. James kontynuował. — Czy nie mogę po prostu… robić tego, co robię, nie myśląc o tym?
— Najwyraźniej masz już problemy z myśleniem. — Parsknęła Lacerta.
Zmarszczył brwi. — Niegrzeczne. W każdym razie, musi być inny sposób!
CZYTASZ
𝐋𝐚𝐜𝐞𝐫𝐭𝐚 𝐁𝐥𝐚𝐜𝐤 -- 𝘑𝘢𝘮𝘦𝘴 𝘗𝘰𝘵𝘵𝘦𝘳 --
FanfictionPo odejściu Syriusza z Grimmauld Place, Lacerta Black została sama... well as alone as one could be with James Potter on your heels. Rok 6 - Koniec wojny. [TŁUMACZENIE] Wszelkie prawa należą do @O_flower_O 05.01.2022-06.10.2023