32

503 23 2
                                    

--

— Jeśli spojrzę i zobaczę, że coś odwalasz, to oderwę ci go jako Łapa i wepchnę ci tak daleko w dupę, że będziesz tego kosztował. — Bez przekonania zagroził Jamesowi Syriusz, który skrzyżował nogi, z zaczerwionymi policzkami. Był to początek roku z imprezą zorganizowaną przez Huncwotów w ich pokoju wspólnym.

James nie mógł się powstrzymać, gdy zobaczył Lacertę idącą z Tonyą i dziewczynami z Gryffindoru. Ubrały ją w czarną braletkę, wysokie znoszone dżinsy i grube buty. Jej loki były podciągnięte, ale desperacko chciał czesać te nieliczne, które wisiały jej na twarzy.

— Nawet nie wiem, co znaczy twoje coś. — Powiedział James, zanim przeklął siebie za to, że zabrzmiał głupio. Nic na to nie mógł poradzić.  Wyglądała tak czarująco, że skradła mu oddech, pozostawiając jego mózgowe komórki miotające się w powietrzu. Jego usta były niesamowicie suche, gdy je zauważyła, idąc z radosnym uśmiechem i lekkim kołysaniem bioder.

Syriusz prychnął, mocno klepiąc Jamesa po plecach i próbując zmusić go do prawidłowego funkcjonowania.  — Witajcie panowie. — Przywitała się Lacerta, zajmując puste miejsce obok swojego chłopaka. Kiedy nie odpowiedział, machnęła ręką przed jego twarzą. — Co mu zrobiłeś, Syriuszu?

— Nic nie zrobiłem. — Powiedział z obrazą w oczach. — Rogacz! Zbierz się do kupy, cholerny głupcze.

— Przepraszam. — Potrząsnął głową, aby oczyścić myśli, jeszcze bardziej plącząc włosy. — Co powiedziałaś?

— Przywitałam się. — Zaśmiała się. To była muzyka dla jego uszu. Chciał stłumić dźwięk i powtórzyć go w swojej głowie.

— Hej. — Uśmiechnął się szeroko.  Oboje pochylili się do pocałunku, ale zostali niegrzecznie przerwani, gdy Syriusz wskoczył między nich. Wyczekująco poklepał się po policzku, aż James przewrócił oczami i pocałował go w policzek.

— Czuję, że poświęcasz Syriuszowi więcej uwagi niż mnie. — Zażartowała Lacerta.

— Zawsze będziesz drugoplanem w tym związku. — Uśmiechnął się Syriusz, owijając ramię wokół ramienia Jamesa, aby uzyskać dramatyczny efekt. — Był moim pierwszym pocałunkiem!

— Lacerta będzie moim ostatnim. — James zepchnął z siebie kundla. — Dlaczego nie pójdziesz na drinka, Łapo?

— Nie! Nie po tym, jak zepchnąłeś mnie z kanapy. I nie mogę zostawić cię samego z moją młodszą siostrą. W sekundzie, gdy odejdę, dotkniesz ją swoimi brudnymi kopytami. — Burknął.

— Zgub się. — Lacerta poruszyła się tak, że jej nogi znalazły się na kolanach Jamesa. Jedną ręką objął jej talię, a drugą położył na jej udzie. — Oboje jesteśmy zgadzającymi się dorosłymi.

Remus najwyraźniej zauważył dylemat, każąc Syriuszowi podążać za nim. Chłopak zgodził się nie zadawać pytań jak posłuszny szczeniak. James obrócił się do niej. — Wyglądasz dziś wieczorem absolutnie oszałamiająco, panno Black.

— Myślę, że jesteś łagodny dla oczu. — Droczyła się, śmiejąc się z jego zmrużonych oczu.

— W porządku. — Wydął pierś. — Już wiem, że nie ma słów, by opisać, jaki jestem piękny.

— Wielkogłowy działa ładnie. — Złożyła delikatny pocałunek na jego szczęce. Pozostawiła smugę jaskrawoczerwonej szminki, ale nie obchodziło go to. W rzeczywistości bardzo starał się nie myśleć o rozmazanej szmince. — Wszystko w porządku? Wyglądasz, jakbyś miał zamiar zrobić coś w spodnie.

— Czuję się bardzo dobrze. Idealnie doskonały. — Odpowiedział. Mógł wypić kilka drinków lub nie, co sprawiło, że jego kontrola nad hormonami zamazała się.

Potem znów się roześmiała, sprawiając, że jego serce zabiło milion razy szybciej. W jej szarych oczach pojawił się pewien błysk, który dał mu do zrozumienia, że ​​jest świadoma wpływu, jaki na nim wywiera. Lacerta podniosła się, by być całkowicie usadowioną na jego kolanach, z ramieniem przyciśniętym do jego klatki piersiowej. Poruszyła się, by poczuć się bardziej komfortowo, podczas gdy on musiał ugryźć się w język, aby powstrzymać wstydliwe odgłosy przed ucieczką.

Jego długie palce wbiły się w jej uda, aby powstrzymać ją przed poruszaniem się. — Liz.. — Wydyszał. — Zabijasz mnie.

— Tak? — Obróciła się z niewinnym uśmiechem. — Jak to?

— Naprawdę cię teraz nienawidzę. — Jego głupkowaty uśmiech zdradzał jego słowa.

Zanuciła, wyginając plecy do rosnącego namiotu w jego spodniach. — W ogóle nie wydaje mi się, żebyś mnie nienawidził.

Wypuścił zduszony oddech, wciągając głęboko powietrze, zanim powoli wypuścił powietrze. Desperacko próbował myśleć o nagiej Walburgi, a nawet o nagim Voldemorcie. Oba były obrzydliwe, ale zapach jej szamponu i uczucie jej tyłka ocierającego się o niego wymazały wszystkie jego postępy. — Jesteś zła. — Zaśmiał się, a jego głowa opadła na jej ramię. Kilka razy pocałował jej odsłoniętą skórę.

— Czy mógłbym zatańczyć z piękną damą? — Zapytał Remus, zdecydowanie pijany, gdy zakołysał się w miejscu. Lacerta roześmiała się, ujmując jego wyciągniętą dłoń. James szybko skrzyżował nogi, ale było już za późno. Syriusz, który również był nietrzeźwy, obserwował ich jak jastrząb.

— JAMES FLEAMONT POTTER! — Wrzasnął, przeskakując przez kanapę, by go dosięgnąć. James wrzasnął, gorączkowo biegnąc po schodach do swojego dormitorium. Zamknął się w łazience, podczas gdy Syriusz zaczął szczekać – nie mógł powiedzieć, czy zmienił się w Łapę, czy nie – przy drzwiach.

𝐋𝐚𝐜𝐞𝐫𝐭𝐚 𝐁𝐥𝐚𝐜𝐤 -- 𝘑𝘢𝘮𝘦𝘴 𝘗𝘰𝘵𝘵𝘦𝘳 -- Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz