8

835 46 3
                                    

Ostrzeżenie: krew, złamane kości, przymusowe pocałunki.. daj mi znać, jeśli coś przegapiłam

--

Miał w tyle głowy lekkie dokuczliwe uczucie, gdy trzej chłopcy podkradali się do Bijącej Wierzby pod peleryną-niewidką. Padało, grzmiało, a nocne niebo rozświetlały błyskawice. To sprawiało, że jego włosy puszyły się, a Syriusz jęknął. Byli ostrożni gdy szli po błocie, nie chcąc się poślizgnąć i odsłonić swojej osłony.

Byli dopiero w połowie, kiedy Syriusz zaczął się niekontrolowanie śmiać. Peter spojrzał dziwnie na chłopaka. — Wymyśliłeś jakiś żart, eh?

— Snape właśnie wszedł do drzewa. — Powiedział przez chichot, przeczesując palcami włosy. — Czeka go paskudna niespodzianka.

James znieruchomiał, natychmiast rozumiejąc co się stało. Czasami Syriusz wymykał się spod kontroli. Kiedy byli na pierwszym roku, przeklął grupę Ślizgonów tak bardzo, że spędzili tydzień w szpitalu. Nie rozmawiał z nim przez prawie miesiąc, a Black nigdy mu nie wyjawił, co powiedzieli.

— Syriuszu... proszę, powiedz mi że nie.. — Nie chciał w to uwierzyć. To był jego brat. Jeśli nie mógł mu zaufać, to nie mógł nim być.

— Och, nie bądź taki. — Machnął ręką, próbując znów ich ruszyć, ale oboje zostali na miejscu. — No weź Rogacz, zasłużył na to. Nie słyszałeś, co zrobił Mary?

Nagle uderzyło go, co to znaczy. Remus w każdej chwili mógł się przemienić, a Snape już przechodził przez przejście w drzewie. Jego oczy rozszerzyły się, gdy zrzucił płaszcz i zbiegł w dół wzgórza, ślizgając się i wpadając na błoto. Potoczył się w dół, ale szybko wstał i kontynuował bieg.

— BIEGNIJCIE PO DUMBLEDORE'A! — Krzyknął do pozostałej dwójki, nie oglądając się za siebie.

Jedyną przerwą jaką zrobił, było zamrożenie gałęzi, zanim szybko wlazł przez dziurę. Potknął się o korzenie, ledwo powstrzymując się przed przewróceniem, gdy wspinał się po schodach.

To była wrzeszcząca chata, w której byli co najmniej kilkanaście razy. Była rozklekotana i rozpadała się z deskami na oknie i dziurami w podłodze. Ściany pokryte były pajęczynami, kurzem i śladami pazurów. Wbiegł po schodach, by dostać się do pokoju, w którym Remus się przemieniał, ale było już za późno. Nie mógł zmienić się w jelenia, nie zdradzając się.

Wilkołak stał groźnie przed Snape'em, który celował w niego różdżką. Usta Ślizgona otworzyły się, by wykrzyczeć zaklęcie, ale gryfon szybko wyrwał ją z jego uścisku. — Jak myślisz, co robisz? — Warknął Snape.

Nie mając czasu na odpowiedź, gdy wilk rzucił się na nich, James złapał go za ramię i wypchnął przez drzwi. Gorący oddech uderzył go w kark, gdy biegli korytarzem. Był tuż przy nich, warcząc, gdy ponownie rzucił się w ich stronę, choć tym razem trafił w cel.

Pazury wbiły mu się w plecy, gdy stał na szczycie schodów, popychając go w dół. Uderzył niechcący Snape'a na swojej drodze i obaj stali się kłębkiem, gdy upadli. Poczuł, jak jego nadgarstek pęka pod ciężarem Ślizgona. Ugryzł się w język, żeby nie krzyczeć, przyciskając rękę do piersi. James starał się nie patrzeć na wystającą kość, podnosząc ją zdrową ręką.

Snape znów miał przewagę, docierając do wyjścia i wybiegając, zanim James w ogóle wstał. Potknął się o drzwi, nie zawracając sobie głowy drabiną, dwoma krokami wydrapując się z tunelu. Ślizgon następnie zatrzasnął je, łapiąc oddech.

𝐋𝐚𝐜𝐞𝐫𝐭𝐚 𝐁𝐥𝐚𝐜𝐤 -- 𝘑𝘢𝘮𝘦𝘴 𝘗𝘰𝘵𝘵𝘦𝘳 -- Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz