6

948 51 6
                                    

--

Halloween było ulubionym świętem Huncwotów. Zawsze próbowali dobierać sobie nawzajem kostiumy. (Z wyjątkiem Remusa, który twierdził że co roku przebierał się za wilkołaka, który nosił swoje codzienne ubrania). Mimo że była to niedziela, Gryfoni urządzali swoje doroczne przyjęcie, które podwoiło się jako przyjęcie urodzinowe Syriusza. Ponieważ był to jego siedemnasty rok życia, to była wielka sprawa, ponieważ był oficjalnie pełnoletni.

James przebrał się za Dumbledore'a, w długich barwinkowych szatach które błyszczały w świetle. Miał długą białą brodę ze wstążką zawiązaną na końcu, ekstrawagancki kapelusz pasujący do jego ciuchów i charakterystyczne okulary do tego wszystkiego.

Peter przebrał się za Blaszanego Człowieka z jakiegoś mugolskiego filmu, który obejrzał kiedyś ze swoim ojcem. Jego skóra była pomalowana na olśniewająco srebrny kolor, a ubrania które założył, również posiadały ten kolor. Zostały zaczarowane tak, aby wyglądały jak metal, brzęcząc podczas chodzenia.

Syriusz był Davidem Bowie. Namalował błyskawice, która przechodziła przez jego oko. Włosy miał zaczesane do tyłu i wyraźnie wpasowywał się do albumu Space Oddity, mając na sobie pomarańczowy kombinezon astronauty. Jechał z motywem muzycznym, tak jak rok wcześniej, będąc Freddym Mercury.

— Nie możesz tak iść Lunatyku! — Syriusz jęknął, patrząc na kremowy sweter i ciemnobrązowe spodnie swojego chłopaka.

— Jestem wilkołaki--

— Wiemy. — Wszyscy przewrócili oczami. Syriusz dalej narzekał, aż Remus przyczepił kawałek papieru ze słowem „John” do swojego swetra.

— A więc.. — Zaczął Peter, ze zmieszanym spojrzeniem. — Jesteś Johnem na Halloween.

— Nie. — Westchnął. — Jestem wilkołakiem o imieniu John.

— To będzie musiało wystarczyć. — Syriusz potrząsnął głową w udawanym rozczarowaniu, ale szczerze mówiąc, nie oczekiwał niczego innego po swoim Lunatyku. — Musimy już ruszać. Jesteśmy już... dwadzieścia minut spóźnieni na własną imprezę!

— Gdybyś nie spędził tyle czasu na swoich włosach--

— Nie mieszaj do tego moich włosów! — Syriusz wskazał groźnie palcem na Jamesa, który uniósł ręce w geście poddania.

Zbiegli po schodach do bardzo pełnego pokoju wspólnego. Ludzie z każdego domu zaprosili kilku ślizgonów w nadziei, że pokażą się Lacerta lub Regulus. Wszyscy połączyli się razem, tańcząc do płyty ABBA, podczas gdy Mary MacDonald była odpowiedzialna za muzykę, ponieważ miała najlepszy gust, a Marlene zajmowała się mieszaniem drinków.

Zwykle Lily pomagała im w makijażu, ale James nie chciał żeby było niezręcznie, więc sami się z tym uporali.

Dziewczyny uzgodniły by zrobić grupowe kostiumy, każda miała na sobie inną kolorową sukienkę, sięgającą do połowy ud i z bufiastymi rękawami. Każda z nich miała błyszczącą różdżkę z dopasowanymi skrzydłami. Mary poszła w jaskrawożółty z błyszczącym cieniem do powiek na oczach. Marlene wybrała pastelowo niebieski kolor, który pasował do jej oczu i miała włosy ściągnięte do tyłu pasującą opaską. Lily była w jasnoróżowym kolorze, który wydawał się nie kłócić z jej rudymi włosami.

Marlene podbiegła do nich, obejmując ramiona Jamesa i Syriusza. — Powinieneś przerobić to w seksownego Dumbledore'a. Krótsze szaty i kabaretki!

— Ile wypiłaś do tej pory? — Zaśmiał się z niej.

— Jakieś dwa… a może dwadzieścia. — Zachichotała. — Syriuszu! To nasza piosenka!

Byli przyzwyczajeni do tego, że mówiła to do każdej piosenki, ale jej energia była tak zaraźliwa, że ​​nigdy nie narzekali kiedy zaciągała ich do „ich piosenki”.

𝐋𝐚𝐜𝐞𝐫𝐭𝐚 𝐁𝐥𝐚𝐜𝐤 -- 𝘑𝘢𝘮𝘦𝘴 𝘗𝘰𝘵𝘵𝘦𝘳 -- Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz