39

455 25 0
                                    

--

Syriusz zaczynał nienawidzić tego, kim się stał. Kimś przepełnionym strachem i gniewem, pragnącym niczego więcej niż naprawić całe zło na świecie. Odkąd zobaczył swojego bogina, czuł silną potrzebę, by wszystko naprawić. Jamesowi oficjalnie pozwolono opuścić swój pokój i zgodził się spotkać z nim na osobności o ile najpierw przeprosi Lacertę.

Znalazł swoją siostrę odpoczywającą przy Czarnym Jeziorze z jej lokami wirującymi przez wiatr i sweterkiem Jamesa wiszącym na jej drobnej sylwetce. Obok niej leżało kilka książek, a także miska pełna owoców, które były nietknięte. Syriusz pamiętał, jak siadała w nocy przy oknie, kiedy byli młodsi – zanim zostali przydzieleni do różnych domów.

Pociągnął lekko nosem, ale jego oczy pozostały suche. Syriusz był kiedyś jak ojciec dla swojego młodszego rodzeństwa. Przynosił im jedzenie, gdy byli zamknięci w swoich pokojach, upewniał się, że wyglądali dobrze przed balem i przyjmował wszystkie ciosy, jakie mógł, by byli bezpieczni. Wiedział, że gdzieś po drodze zaczął ich za to nienawidzić. Za sposób, w jaki na niego patrzyli, kiedy mieli kłopoty, a on po prostu musiał im pomóc.

Więc zaczął subtelnie zastępować specjalny uścisk, jaki mieli w jego sercu. Jego nowa rodzina składała się z Jamesa, Remusa, Petera, Mary, Marleny i Lily. Nienawidził ślizgonów, ponieważ byli powodem, dla którego wzdrygał się, gdy przyjaciele próbowali go przytulić, lub jak budził się w nocy zlany zimnym potem. Mimo to jego rodzeństwo kręciło się wokół niego. Oni byli przyjaciółmi jego przyjaciół. Byli jego rodziną.

Lacerta wyglądała zupełnie jak Walburga. Regulus też.

Byli przypomnieniami, które nie chciały odejść.

Więc... odszedł. Zostawił ich, chciał zostawić całą swoją rodzinę ponieważ nie mógł tego znieść. Nikt nie winił go za odejście. Był dzieckiem w trudnej sytuacji. Mimo to był złym facetem, zostawiając swoje rodzeństwo i zaakceptował to, ponieważ to była najgorsza rzecz, jaką mógł im zrobić. On po prostu tylko chciał od nich uciec.

Potem nagle James zawsze chodził za Lacertą. Były rumieńce, wpatrywanie się, szepty. Było całkiem oczywiste, że jego nowy brat zakochał się w dziewczynie, która kiedyś była jego siostrą. Syriusz udawał, że tego nie zauważył, ponieważ łatwiej było to zaakceptować. Ale nie mógł już temu zaprzeczyć, kiedy uratowali Regulusa i Lacertę z tego piekła.

Pamiętał poczucie winy, kiedy patrzył, jak powoli umierają. Syriusz żyłby najwspanialszym życiem ponieważ miałby wszystkie pieniądze, domy, skrzaty i nikt z jego rodziny nie byłby żywy, by przypomnieć mu o traumie, którą musiał znosić narastającą w górę. Czuł się więc niewiarygodnie winny.

Kiedy zostali wyleczeni, poczuł ulgę kiedy raz jeszcze zobaczył swoje małe rodzeństwo. Wszystko było w porządku ponieważ nadal kłócili się w ich małym domu razem, a jego przyjaciele często go odwiedzali (zwłaszcza James) i w końcu byli rodziną. Wszystko szło tak wspaniale dobrze.

Gdy tylko Regulus odszedł, Syriusz wiedział że tym razem poniósł porażkę. On musiał coś zrobić. Kiedy leżał, nowa myśl zniszczyła jego wspomnienia. Cała jego rodzina była ślizgonami i byli okropnymi, okropnymi ludźmi. Regulus odszedł, ponieważ dom zmanipulował go by stał się tym, kim miał być. Śmierciożercą.

Więc Syriusz jeszcze raz próbował uratować się od tej rany. Odepchnął Lacertę daleko. Odepchnął jej obecność tak daleko jak tylko mógł, żeby nie czuć ponownie tego samego okropnego bólu serca. On nie mógł znieść utraty swojej siostry, tak jak stracił swojego brata.

Nie miał zamiaru odpychać wszystkich w trakcie. Jego ból objawił się złością i próbował też ocalić Jamesa przed nim. Syriusz nie chciał przy okazji sprawić, żeby się rozchorował. Zrobić z Jamesa worek treningowy za jego żal.

Miał zamiar zrobić to lepiej.

— Hej. — Usiadł obok niej, krzywiąc się kiedy nawet nie spojrzała w jego stronę. Nie odrywała wzroku od łagodnych wód. — Przyszedłem powiedzieć, że mi przykro i.. zanim przerwiesz, pozwól mi dokończyć.  Byłem dla ciebie okropnym bratem od jakiegoś czasu. Nie mogę cofnąć tego, co zrobiłem, ale chcę spróbować robić to lepiej.

Jej brwi zmarszczyły się, gdy spojrzała na swoje kolana. — Kiedyś miałam fantazję, że poprowadzisz mnie do ołtarza. Że w końcu uciekniemy od wszystkich uprzedzeń, gdy tylko
przekroczymy próg między Grimmauld Place a całym światem. Teraz wiem, że to się nigdy nie wydarzy.

Był zaskoczony, kiedy na niego spojrzała, ponieważ to nie była już Walburga odwracająca się. To była Lacerta z jej delikatnymi szarymi oczami, której rysy były delikatniejsze niż u ich matki i pełne ciepła. Kontynuowała. — Ucieczka z Grimmauld Place nie sprawiła nagle że świat był lepszym miejscem. Ludzie starają nie zadzierać ze mną, ponieważ jestem dziewczyną Jamesa Pottera, ale widzę ludzi przeklinających ślizgonów i widzę śmierciożerców przeklinających mugolaków.

— Lacey...

— Poczekaj. — Zatrzymała go. — Zauważ, jak powiedziałam śmierciożercy. Większość z nich może jest śmierciożercami, ale ja chcę dostrzegać dobro na świecie. Widzę młodszych ślizgonów, podchodzących do mnie i pytających, czy nie powinni trafić do innych domów, ponieważ nie uważają mugolaków za coś złego lub sami mają mugoli w swojej rodzinie. Muszę pocieszać dzieci ze slitherinu, które nawet chodząc do Wielkiej Sali zostają zaczepiane przez inne, które twierdzą że są przez to źli.

Syriusz ze zdumieniem stwierdził, że z kącika jego oka spłynęła łza. — Ja nie wiedziałem o tym wszystkim..

— Wiem. — Powiedziała spokojnie. — I myślę że życie jest zbyt krótkie, aby być na ciebie wściekła jeszcze dłużej. Ale to nie znaczy, że nie jestem zraniona.

— Mogę cię przytulić? — Zapytał Syriusz, tylko po to, by zostać otoczonym najlepszym uściskiem. Ten jeden zdecydowanie znalazł się w pierwszej trójce. Pozostałe dwa należały do ​​Euphemii Potter i Remusa Lupina. — Tak mi przykro. Nigdy nie przestanę im współczuć.

— Już wszystko w porządku. — Jej głos był stłumiony i był pewien, że odcina jej krążenie przez to, jak mocno ją trzymał. Byli zaskoczeni gdy inna para ramion owinęła się dookoła ich dwójki.

— Po prostu uwielbiam, kiedy wszyscy się dogadujemy. — James powiedział z załzawionymi oczami. Został natychmiast powalony przez Syriusza.

— Tak mi przykro, Rogacz. — Syriusz przylgnął do drugiego chłopaka, jakby ten miał nagle zniknąć. — Byłem dupkiem, że wyładowywałem na tobie cały mój gniew. Byłem zły z powodu Regulusa i jestem głupi, że nie wiedziałem, jak być po prostu smutnym. Byłem zły i tak bardzo przepraszam.

— Wybaczam ci, Syriuszu. — Uśmiechnął się promiennie do swojego najlepszego kumpla. — Nie możemy być długo poza swoim zasięgiem.

— Jesteś za dobry dla tego świata. — Powiedział Syriusz z wyrazem wdzięczności w oczach. Syriusz Black nie mógł czuć się sobą bez Jamesa Pottera u jego boku.

— Czy powinnam dać wam trochę czasu dla siebie na odrobienie zaległości? — Lacerta drażniła się, poruszając brwiami.

— Byłoby wspaniale. Dzięki! — Syriusz zażartował pochylając się, by pocałować Jamesa, który także żartobliwie pochylił się, powodując ich przypadkowy pocałunek. Obaj odskoczyli od siebie, krztusząc się.

— Liz! Potrzebuję, żebyś mnie pocałowała, by oczyścić moje usta! — James próbował dramatycznie rzucić się na nią, ale odsunęła się z
lekkim śmiechem. Syriusz próbował wyszorować swoje usta lodowatą, zimną wodą z jeziora. Kiedy podniósł wzrok, zobaczył, jak oczy Lacerty zmarszczyły się z miłości i sposób, w jaki James praktycznie potknął się o własne stopy, kiedy zobaczył na niej swój sweter.

To było słuszne. Choć raz poczuł się dobrze. Zadowolony. Brakowało kawałka jego serca – zabranego, kiedy Regulus odszedł i kiedy Remus w końcu zdecydował, że oni skończyli raz na zawsze – ale wiedział, że może być szczęśliwy z rodziną, którą miał teraz.

𝐋𝐚𝐜𝐞𝐫𝐭𝐚 𝐁𝐥𝐚𝐜𝐤 -- 𝘑𝘢𝘮𝘦𝘴 𝘗𝘰𝘵𝘵𝘦𝘳 -- Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz