-Przepraszam Ally...-odezwałam się, obmywając jej nos z zaschniętej krwi.
-Nie ty mi to zrobiłaś, Laur-powiedziała, krzywiąc się lekko z bólu-prawie nie widać-stwierdziła, spoglądając w lustro.
-To i tak moja wina-oznajmiłam, zwieszając głowę-jestem beznadziejną przyjaciółką...
Co mi po tym, że ja tego nie zrobiłam, skoro to i tak przeze mnie?
Spojrzałam na blondynkę, która siedziała na szafce obok umywalki, żebyśmy były na równi.
-Lo...popatrz na mnie-chwyciła moją twarz w swoje dłonie i podniosła lekko do góry-Ile razy rozmawiałyśmy na ten temat? Nie jesteś beznadziejna. Jesteś trochę wybuchowa, to fakt. Czasem twoje pomysły razem z Di są tak głupie, że zastanawiam się, czy ktoś by was przebił. Ale nie jesteś beznadziejna. Kocham was głupku, pamiętaj o tym-uśmiechnęłam się i chciałam jej odpowiedzieć, jednak ktoś inny zabrał głos przede mną.
-Wiesz Lo...Ał!-Cabello przerwała, przymykając oczy-okej...chyba jednak ja mam złamany-stwierdziła, uśmiechając się ponuro-Wiesz Lauser...muszę się zgodzić z Ally. Jeśli ktokolwiek musi ją przepraszać to ja. I jeśli ktokolwiek jest beznadziejny to też ja...-okręciłam się w jej stronę ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy-...ale nie ty.
-I kto to mówi?-odparłam z przekąsem.
-Lauren, ale chyba mogłabyś...-zaczęła blondynka.
-Spokojnie Ally-Cabello rzuciła jej krótkie spojrzenie, a później zwróciła je z powrotem na mnie-to już jest dziwne, że jesteśmy w jednym domu, w dodatku moim, w jednej łazience i jeszcze żyjemy. Nie oczekuję nic więcej. Po prostu stwierdziłam fakty. Lauren działałaś teoretycznie w jej obronie, więc jak jeszcze raz spróbujesz choćby pomyśleć, że jesteś beznadziejną przyjaciółką to ci walnę w ten głupi łeb.
Przyglądałam się jej z lekkim niedowierzaniem. Co ja gadam. Lekkim? Byłam znokautowana szokiem!
Od kiedy ona potrafi powiedzieć o mnie dobrze?
-Pójdę już...-wypaliła nagle i pospiesznie wyszła z łazienki.
-Camila zaczekaj...-rzuciłam za nią i złapałam ją w korytarzu-ja...um...
-No?-odwróciła się do mnie, a jej zimny ton głosu, który tak dobrze znałam, wrócił-Lauser wyduś to z siebie, nie mam całego dnia.
Co chciałam? No właśnie, co chciałam?
No chyba jej nie podziękuję za to, że mi dupę uratowała, nie?Co nie?
Lauren...nie podziękujesz jej, prawda?
Lauren..?
-Dziękuję-powiedziałam, a na jej twarzy wymalowało się jawne zdziwienie.
Czy ty dziewczyno umiesz czasami myśleć!?
Dziękować tej zołzie!?
-Też nie wierzę w to, co mówię-przyznałam, że nie tylko ona jest zagubiona-ale gdyby nie ty, to by mnie wywalili, dzięki.
Kolejny raz...no nie wierzę w siebie.
-Oh honey-podeszła do mnie-zrobiłam to dla Ally-dosłownie przeszywała mnie wzrokiem. Tymi swoimi ciemnymi, głębokimi, hipnotyzującymi tęczówkami-i tylko dla niej.
Kurwa mać...ośmieszyłam się. Tylko się ośmieszyłam.
No kto by się spodziewał?
Głupia jestem i tyle. No jasne, że dla Ally! Niby dla kogo innego?
Dobra, Lauren...myśl!
-No nie wydaje mi się, Cabello-dziewczyna tylko spojrzała na mnie pytająco-przecież miałaś mnie w garści, mogłaś zrobić co chcesz i pozbyć się mnie raz na zawsze, a ty wzięłaś to na siebie...