Cały następny dzień spędziłam leżąc z Dinah w łóżku. Przytulałam, rozmawiałam, pocieszałam, rozśmieszałam, przynosiłam jedzenie, a nawet ją karmiłam. Rozumiałam jej brak sił, sama również potrzebowałam takiego dnia. Ally zniknęła gdzieś koło południa. Wróciła dopiero, kiedy późnym wieczorem kończyłyśmy oglądać ulubiony film DJ po raz drugi.
-Nie chciałam żeby tak wyszło-zaczęła, siadając obok. Dinah przykryła ją swoim kocem i oparła się o jej ramię.
-Właśnie dobrze. Cieszę się, że powiedziałam to na głos. Może coś zrozumie-odparła, a ja w tym czasie wstałam i przeszłam do kuchni aby napić się wody, i dać im chwilę-Starałam się, naprawdę się starałam i angażowałam, Ally. Mam wrażenie, że nie rozumie ile straciłam, wstawiając się za nią. Myślałam, że jest w stanie zrobić dla mnie choć połowę tego, co ja zrobiłam dla niej. Teraz wiem, że to nie było tego warte, bo nie jest.
Westchnęłam, opierając się rękoma o blat. Powiedziała Ally coś, czego mi nie chciała. I dobrze wiedziałam czemu. To ja byłam tą, która nie potrafiła docenić zaangażowania drugiej strony. To ja się wycofywałam i nie potrafiłam przełamać. W tym samym czasie ta sama dziewczyna uspokajająca mnie, rozstała się właśnie z tego powodu.
Wróciłam do nich chwilę później, zapominając o wodzie i z sztucznie przyklejonym uśmiechem do twarzy oznajmiłam, że idę się położyć. Gdy znalazłam się już sama, a moją głowę przejął natłok myśli, z moich oczu zaczęły wypływać łzy. Pomimo zmęczenia jakie czułam, nie dane było mi zasnąć w spokoju. Wierciłam się, ciągle zmieniając swoją pozycję.
Po dłuższej chwili poduszka była na tyle mokra, że musiałam odwrócić ją na drugą stronę. W końcu do pokoju przyszła również Dinah. Położyła się obok i przytuliła do moich pleców.-Widziałam twoją rękę i za cholerę nie wiem jak z tobą o tym porozmawiać. Lauren jak? Myślałam, że u ciebie zaczyna się w końcu układać, że jesteś szczęśliwa...-zacisnęłam mocniej powieki czując, jak ponownie tracę kontrolę nad wypływającymi z nich łzami-Wiem, że nie śpisz. Wiem też, że nie jest dobrze, ale jestem tutaj i chcę żebyś o tym pamiętała.
-Byłam szczęśliwa Dinah-wydusiłam z siebie i okręciłam się do niej. Spojrzałam swoimi zaczerwienionymi oczami w te jej również zmęczone płaczem-Cholernie byłam, ale to i spokój chyba nie są mi pisane.
-Oczywiście, że są-odparła, choć nie byłam pewna czy sama w to w ogóle wierzyła. Ja już chyba nie potrafiłam-Tylko ty też musisz o to zawalczyć, wiesz? Nie pozwolę Ci się poddać, kocham Cię, wiesz o tym. Proszę daj sobie czas, odpocznij, płacz jeśli potrzebujesz, a ja będę z tobą. Nie musisz mi nawet nic mówić. Po prostu daj sobie szansę i powiedz, co mogę dla ciebie zrobić.
-Po prostu mnie przytul, proszę-powiedziałam ponownie zalewając się łzami. Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie i szczelnie objęła swoimi ramionami. Dopiero w nich się uspokoiłam, a sen wreszcie zaczynał mnie dopadać-Też Cię kocham DJ.
Ostatni raz przesunęłam szczoteczką od tuszu po swoich rzęsach i podałam Dinah ręcznik. Zamknęłam kosmetyk, schowałam go do wspólnej szafki z zielonowłosą i oparłam się o zlew. Poczekałam aż dziewczyna się ubierze i choć długo jej tłumaczyłam, że nic mi nie jest, ta wyjęła opatrunki. Dokładnie i z uwagą przyjrzała się każdej ranie na moim nadgarstku, po czym je zabandażowała. Czułam się głupio. Nie chciałam żeby je widziała. Byłam zła na siebie, za to co zrobiłam i że ją zawiodłam. Widziałam jej minę i to spojrzenie, gdy zobaczyła rękę w całej okazałości. Nie chciałam jej dokładać, nie tak to miało wyglądać.
Cały dzień w szkole minął dość spokojnie. Nadrabiałyśmy stracone dni prawie cały czas rozmawiając. Ponownie razem wkurzałyśmy nauczycieli czy grałyśmy z nimi na przerwie w chowanego, bo akurat dziś przypadł dzień na łapanie uczniów ze szlugami. Jedyny problem jaki wyniknął z mojej głupoty napatoczył się po lekcjach, na treningu. Dinah usiłowała namówić mnie, abym sobie go odpuściła i nie przeciążała ręki. Ja jednak się jej nie posłuchałam, więc drugą połowę treningu przesiedziałam w szatni przykładając ciągle nasiąkające krwią chusteczki do ran. Dziewczyna ponownie mi je opatrywała denerwując się na ich słabą regenerację. Nie były specjalnie głębokie, ale od zawsze miałam problemy z ich gojeniem. Długo to trwało, a większość i tak zostawiała po sobie ślady. Kiedy to ogarnęłyśmy, nasłuchałam się jeszcze, że więcej mi nie pozwoli na takie akcje, a jeśli za kilka dni ich stan się nie poprawi to nici z mojego udziału w kolejnym turnieju międzyszkolnym.
Westchnęłam lekko na jej słowa i wyszłam ze szkoły od razu kierując się na parking. Ally kończyła dzisiaj wcześniej od nas, ale obiecała przyjechać. Ledwo odpaliłam papierosa nie widząc jeszcze nigdzie auta dziewczyny, a kolejne problemy wyłoniły się zza horyzontu. Jak tylko zobaczyłam tą znajomą sylwetkę, aż znieruchomiałam.
-Zaczekaj-kobieta złapała mnie za ramię, kiedy zaczęłam się ewakuować-Lauren, nie chcę się kłócić. Przyszłam porozmawiać, dowiedzieć się co zamierzasz.
-Co ja zamierzam?-zaśmiałam się i zaciągnęłam trucizną. Mało mnie to w tej chwili obchodziło, że przyłapała mnie na paleniu. Chciałam jak najszybciej zakończyć to spotkanie. Modliłam się, aby Dinah wyszła magicznie w tej chwili ze szkoły i mnie uratowała, albo żeby Ally zjawiła się na parkingu-Na pewno nie wrócę do domu.
-Gdzie ty mieszkasz w ogóle? Z Camilą?-spytała, ale nie miałam zamiaru jej odpowiadać. To ostatnia rzecz jaką bym jej powiedziała. Co prawda mogła się domyślić, ale nie chciałam jej tego ułatwiać.
-W lepszym miejscu-odparłam, patrząc rodzicielce prosto w oczy. Przyznaję, bałam się. Nie wiedziałam co planowała, nie chciałam wiedzieć-Naprawdę, zostaw mnie. Daj mi spokój, proszę.
-A ja proszę wróć do domu-próbowała chwycić mnie za rękę, ale szybko ją wyrwałam odsuwając się. Myśl o powrocie do tego miejsca i do niej przyprawiała mnie o mdłości-Lauren, daj mi szansę. Wróć, dogadamy się. Naprawdę żałuję i chcę to naprawić, ale niczego mi nie ułatwiasz.
-Skoro tak, to chyba ma powody-z nikąd koło mnie pojawiła się Camila. Przez cały dzień zamieniłyśmy może pare słów i to nawet nie tak, że ja ją ignorowałam. Odniosłam wrażenie, że było wręcz odwrotnie.
-Camila, proszę, nie nastawiaj jej przeciwko mnie-spojrzała na nią błagalnie, jednak ta tylko prychnęła i pokręciła głową z uśmiechem.
-Sama sobie na to zapracowałaś-powiedziała powoli akcentując każdy wyraz z osobna, po czym delikatnie, a wręcz niepewnie chwyciła moją rękę. Kiedy wzmocniłam uścisk, odciągnęła mnie jak najdalej od tej kobiety.
-Przepraszam, tak bardzo cię za wszystko przepraszam Camila-w przypływie emocji mocno ją do siebie przytuliłam, a gdy odwzajemniła uścisk uspokoiłam się. Tak dobrze było znowu ją mieć tak blisko siebie.
-Już dobrze-delikatnie przesuwała swoją dłonią po moich plecach. Zabrała wszystkie negatywne emocje jakie się we mnie nazbierały. Czułam, jakbym znalazła się ponownie we właściwym miejscu.
-Zajebiście widzieć was razem, naprawdę-rzuciła Dinah, kiedy nadal chłonęłam wszystko co dobre w ramionach brunetki-Camila jedziesz z nami?
-Dzisiaj nie mogę, ale jutro chętnie wpadnę, jeśli wam odpowiada-odsunęłam się i energicznie pokiwałam głową. Dziewczyny zaśmiały się na moją żywą reakcję, a ja znowu przepadłam. Już marzyłam żeby ponownie znaleźć się w jej ramionach-W takim razie do jutra-przelotnie ucałowała moje usta i odeszła.
-Znowu razem?-spytała Dinah chwytając mnie za rękę i prowadząc w stronę parkingu.
-Naprawię to-oznajmiłam pewnie i z ulgą zauważyłam brak auta mojej matki oraz Ally opierającą się o maskę swojego samochodu.