77.

438 24 24
                                    

W moim życiu wreszcie jakoś się układało. Dostałam to, czego chciałam i do czego tak uparcie dążyłam. Zdawać by się mogło, że teraz będzie tylko lepiej, ale jest zupełnie odwrotnie. Nie jest dobrze, wcale nie czuję się lepiej. Ten okropny stan do mnie wrócił, a ja na to pozwoliłam. Oddałam się mu, poddając. Bezczynnie patrzyłam jak się w nim pogrążam i nie miałam zamiaru nic robić. Pierwszy raz w życiu szczerze chciałam by mnie pochłonął.

-Jeszcze nie gotowa?-Dinah nie zwróciła tym mojej uwagi. Dalej leżałam, tępo patrząc się w sufit-Lauser, podnoś tyłek, bo się spóźnimy.

-Dinah-jęknęłam żałośnie, wracając na ziemię, gdy blondynka chwyciła mój telefon i wyłączyła muzykę.

-Cześć-uśmiechnęła się, siadając obok-Szykuj dupsko i idziemy.

-Gotowe-odparłam, wskazując niedbale ręką na siebie i swój dres.

-Mam nadzieję, że żartujesz-rzuciła, na co przewróciłam oczami-O matko. Nie. Nie na mojej warcie.

-Jakiś problem ekspertko od mody?-uniosłam się na łokciach patrząc jak dziewczyna podchodzi do mojej szafy i zaczyna wszystko w niej przerzucać-Będziesz to sprzątać.

-Okej-zgodziła się, choć wiedziałam, że to tylko na odczepne. Ponownie opadłam na plecy głośno wzdychając. Co jakiś czas obok na łóżko bądź na mnie Dinah rzucała jakieś ciuchy przeklinając pod nosem moją nudną szafę.

-Nie odpuścisz mi?-spytałam zanim zatonęłam w całej stercie niepotrzebnie porozrzucanych rzeczy. Zatrzymała się na chwilę, rzuciła mi wymownie spojrzenie i wróciła do poszukiwań. Westchnęłam, przekręcając się na brzuch by sięgnąć po pudełko znajdujące się pod łóżkiem. Przerzuciłam jego zawartość do kieszeni i popchnęłam je z powrotem na swoje miejsce-Błagam DJ, coś wygodnego-zaczęłam przebierać w potencjalnych strojach na dzisiejszyt wieczór i odrzucać te, które na pierwszy rzut oka już wiedziałam, że nawet Dinah mnie do nich nie przekona-Czy ty zawsze musisz próbować wcisnąć mnie w tak bezczelne...

-Tak-rzuciła od razu, jak gdyby zdziwiona pytaniem-Ktoś musi zadbać o twój styl, bo Ty totalnie o tym nie myślisz. A jesteś piękna, cholernie piękna i chodzenie w zwykłym dresie to nie dla ciebie, mimo że i tak wyglądasz w nim lepiej niż połowa całej ludzkości...

-Dobra, zrozumiałam-oznajmiłam, lekko uśmiechając się. To było miłe, ale mie wiedziałam, jak reagować na komplementy. Tym bardziej, że sama nic w sobie wyjątkowego nie widziałam-Możesz chociaż postawić na spodnie? Ładnie proszę?

Finalnie, Dinah wcisnęła mnie w czarne, na całe szczęście, spodnie typu cygaretki. Do tego dobrała śnieżnobiałą koszulę, która opinała się na moim ciele. Na koniec dorzuciła elegancką kamizelkę, której znaleźć nie mogłam już z rok. Nie dopinała się w piersiach, ale blondynka stwierdziła, że to nawet lepiej. Po szybkim makijażu, pospiesznie udałyśmy się do taksówki, która dobrą chwilę już na nas czekała. Gdybyśmy chciały iść pieszo, na pewno byłybyśmy spóźnione. A tak, pod domem Ally znalazłyśmy się tylko albo aż 10 minut po umówionej godzinie.

-Jesteśmy!-zawołała DJ z progu, gdy do moich uszu dotarły już głosy naszych przyjaciół. W tle rozbrzmiewała cicha muzyka, którą niekiedy naruszały również śmiechy dochodzące jak mnieman z kuchni.

-Mówiliśmy dziewiętnasta-zaśmiał się i podszedł by z nami przywitać Harry.

-Przecież ja u niej mieszkam-dorzucił Louis parodiując blondynkę

-Nigdy nie odpuścicie-również się zaśmiała-Docenilibyście chociaż moje starania. Patrzcie kogo przyprowadziłam.

-Akurat dzisiaj DJ była na czas-przyznałam rozglądając się. Nie każdego znałam, a niektóre twarze były mi kompletnie obce. Westchnęłam, choć mogłam się tego spodziewać. Tak działa pozwolenie Dinah na zaproszenie jeszcze kilku osób.

Where are you? | CamrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz