Obudziłam się, ale wcale tego nie chciałam. Jeszcze chyba nigdy tak dobrze mi się nie spało. Było mi tak wygodnie i tak cieplutko w jej ramionach. Zostawiając zamknięte oczy zaciągnęłam się jej zapachem. Wtuliłam się w nią jeszcze bardziej wsłuchując się w jej miarowe bicie serca.
Mogłabym budzić się tak już zawsze...zaraz, zaraz..
Odzyskując trzeźwość umysłu natychmiast się od niej odsunęłam. A raczej odskoczyłam. Tak, to bardziej adekwatne słowo. Po prostu od niej odskoczyłam, gwałtownie się podnosząc.
-Woah, spokojnie-zaśmiała się brunetka-no co jest? Aż taka straszna jestem?
Ani trochę nie udzielał mi się jej dobry humor.
-A ty gdzie?-spytałam, kiedy Camila chwyciła koc i skierowała się w stronę drzwi.
-No...tak jakby niespodziewanie goście moich rodziców zostają na noc, więc pokój gościnny jest zajęty-tłumaczyła chwytając już za klamkę-więc jeśli to nie problem to śpij tu, a ja pójdę na kanapę.
-No chyba sobie ze mnie żartujesz-odparłam-nie będę cię przecież "wyrzucać" z twojego własnego pokoju.
-Sama wychodzę?-dziewczyna zaśmiała się lekko-jesteś gościem.
-No właśnie-przytaknęłam-i to w dodatku nieproszonym. To ja powinnam spać na kanapie.
-Nie przesadzaj-rzuciła-właśnie z racji, że jesteś gościem i wcale nie nieproszonym to będziesz spać tutaj, w moim łóżku-dalej stawiała na swoim.
-Nie-założyłam ręce na piersi.
-Tak Lauren.
-Nie Camila-przedrzeźniłam ją.
-Tak.
-Nie.
-Tak.
-To śpij ze mną...
-Co?-rzuciła niemalże od razu, a ja chyba właśnie spaliłam buraka.
To nie zabrzmiało dobrze.
A mina i wymalowane zdziwienie na twarzy brunetki tylko mnie w tym utwierdziło.
-W sensie...to znaczy-dlaczego się tak plączę?-po prostu połóżmy się razem i nie róbmy z tego takiej afery-w końcu się wysłowiłam.
Więc tak, to był mój pomysł, ale w życiu bym się nie spodziewała, że gdy się obudzę...ugh!
Po prostu jestem sobą załamana.
-Bawi cię to?-rzuciłam chłodno w jej stronę, na co od razu przybrała poważny wyraz twarzy i uniosła lekko ręce w górę-nie przeszkadzało ci to?
-A tobie tak?-odbiła piłeczkę, ale chyba szczerze ciekawa odpowiedzi.
-Oh, a jak myślisz?-spytałam wstając i ubierając moje dresy.
No jasne, że mi to, kurwa, przeszkadzało!
Niecodziennie budzę się w objęciach wroga, kogoś kto zniszczył mi życie. I w dodatku mi się to podoba do cholery!
-Jakoś w nocy ci to nie przeszkadzało-stwierdziła z przekąsem-sama się przysunęłaś i przytuliłaś-oznajmiła, kiedy spojrzałam w jej stronę. Pokręciłam tylko głową z niedowierzaniem.
-Mogę jakąś bluzę?-spytałam, aby zmienić temat.
-Jasne-powiedziała i podeszła do szafy, wyjmując jedną-trzymaj.