-Lauren!-moja matka po raz kolejny wydarła się na cały dom.
-No już, już!-odkrzyknęłam-kurwa, człowiek nawet nie może spokojnie się zdrzemnąć-marudziłam pod nosem.
Wyszłam z pokoju zauważając Meneli, która się uśmiechała. Z tym, że był to raczej złośliwy i sarkastyczny grymas, a nie wesoły.
-Ta, też się cieszę, że cię widzę-rzuciłam do niej schodząc po schodach-Co jest?-zapytałam zdenerwowana obudzeniem mnie.
-To jest dobre pytanie!-moja matka próbowała wywietrzyć kuchnię-Tylko ty byłaś w domu, jak mogłaś gaz zostawić włączony, co? Jak ty jesteś tak nieodpowiedzialna to ja nie wiem jak ty sobie w życiu poradzisz!
Była zła na mnie, a ja naprawdę nie rozumiałam o co jej chodzi. Nic nie zrobiłam. Przyjechałam ze szkoły i poszłam spać.
Nic nie mówiąc, zaczęłam jej pomagać kątem oka znowu widząc szatynkę. Nadal się uśmiechała, a wtedy wszystko zrozumiałam. Ona jest nienormalna!
-Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę, co zrobiłaś?-podchodząc do niej warknęłam na tyle cicho, żeby tylko ona mnie usłyszała-Pojebało cię.
-Mnie?-śmiała mi się w twarz-A czy to ja zostawiłam...
-Naprawdę cię pogrzało-przerwałam jej-co jakby matka nie wróciła wcześniej? Przecież mogłam się nie obudzić!
-Lauren, przydaj się na coś-wołała mnie wściekła rodzicielka.
-Na co ty właściwie liczyłaś, co?-spytałam patrząc w jej szare tęczówki-Jakbym się obudziła to i tak bym to wywietrzyła, nic byś nie osiągnęła.
-Właściwie to...-udała zamyśloną-po prostu miałam nadzieję, że się nie obudzisz-oznajmiła i odeszła.
Szczerość to podstawa, czyż nie?
Mam psychopatkę w domu. I to w dodatku nie jedną. Strach tu przebywać, naprawdę.
Słuchałam jeszcze opieprzu od matki, która oczywiście nie uwierzyła, że to nie ja i starałam się nie wybuchnąć. W końcu jednak po prostu odwróciłam się i poszłam do siebie na górę. Przechodząc obok pokoju Luke'a i Melanie zatrzymałam się.
Naprawdę nie wiem jak oni razem wytrzymują. Przecież między nimi jest z 15 lat różnicy, jak nie więcej. Nawet nie wiem, ale sam fakt. Teraz to jednak niezmiernie się cieszę, że się nie wycofałam i zaciekle broniłam swojego pokoju. Oni chcieli, w sensie matka ze Starkiem, żeby szatynka mieszkała ze mną w jednym. To byłoby straszne.
Wdech i wydech. Lauren, idziesz do siebie, kładziesz się grzecznie na łóżko i włączasz muzykę.
Wdech i wydech. Weszłam do ich pokoju i zmierzyłam wzrokiem dziewczynę, nawet sama nie wiedząc co tak właściwie chcę zrobić. Zobaczyłam jednak blondyna siedzącego na swoim łóżku i zatrzymałam się.
-Lauren!-młody się uśmiechnął-Pogramy w piłkę?
Dlaczego on mnie tak lubi, kiedy ja byłam dla niego złośliwa? Tylko raz zagrałam z nim w piłkę i poszłam na lody po szkole, kiedy go odebrałam, bo matka mi kazała.
-Jasne, zbieraj się-przytaknęłam uśmiechając się. Uradowany chłopiec chwycił w ręce swoje korki i wybiegł z pokoju.
-Mam uwierzyć, że przyszłaś tu właśnie po niego, żeby pograć z nim w piłkę?-spytała Melanie, kiedy chwyciłam za klamkę chcąc zakończyć konfrontację zanim ta by się zaczęła.
-Nie-odparłam nad wyraz spokojnie-przyszłam Ci przyjebać, ale zachowam się zgodnie z resztkami godności, którą w przeciwieństwie do ciebie posiadam-nie czekając na żadną odpowiedź po prostu wyszłam.