76.

407 27 11
                                    

Serialowy wieczór zamienił się w weekend. Pochłonęło nas to do tego stopnia, że Normani przyszła sprawdzić czy na pewno żyjemy. A kiedy i ją udało nam się przekonać, dokończyła kolejny sezon razem z nami. Rano, Ally zgarniała nas zaspane i nieogarnięte do szkoły.

-Co wyście całą noc robiły?-zaśmiała się ruszając spod mojego domu.

-Zależy co chcesz usłyszeć-rzuciła druga z blondynek wymownie poruszając brwiami.

-Rzeczywiście źle to zabrzmiało-przyznała dalej się śmiejąc-DJ, ale ja przez ciebie nic nie widzę-dodała, zwracając uwagę młodszej.

-Ale ja przecież muszę dobrze wyglądać, tak?-odparła, ponownie przechylając się do lusterka by dokładnie pomalować usta.

-Przecież ty zawsze dobrze wyglądasz-westchnęła najniższa kręcąc lekko głową-A ja zaraz spowoduje wypadek przez ciebie.

-To tym bardziej muszę dobrze wyglądać!

-Jak się trzymasz?-spytała mnie brunetka siedząca obok, przestając zwracać uwagę na dziewczyny z przodu.

-Naprawdę dobrze-powiedziałam zgodnie z prawdą również przyzwyczajona do jazdy w towarzystwie tamtych dwóch-Jest lepiej niż myślałam, Mani. A wiesz może...jak z Camilą? Jak ona się trzyma?

-Słabo, choć też jest lepiej niż myślałam-lekko westchnęła, na co rzuciłam jej nieco zmartwione spojrzenie-Spokojnie, Lauren. Weekend był ciężki, ale da sobie radę.

-Nie chciałam żeby tak wyszło-przyznałam przepraszająco. Poczułam się gorzej wiedząc, że to przeze mnie jest źle u dziewczyny-Potrzebuję tej przerwy, ale to absolutnie nie jest jej wina. Muszę to wszystko po prostu przemyśleć, poukładać i...

-Hej, Lauren, rozumiem-przerwała mi, gdy niepotrzebnie zaczęłam się denerwować-Masz do tego pełne prawo i nie patrz teraz proszę na Camilę. Postanowiłaś, że to jest dla ciebie dobre, więc zrób wszystko żeby takie właśnie było. A tak między nami, to jej też się przyda chwila dla siebie. Uwierz mi, obie na tym skorzystacie.

-Na litość boską prostownicę też wzięłaś!?-głos podniosła coraz bardziej zdenerwowana Ally. Na powrót skupiłam na tym, co działo się wokół mnie-Dinah właśnie postanowiła wyprostować sobie włosy w moim aucie, przecież to normalne, kto tak nie robi? No nie wytrzymam, zwariuję, po prostu zwariuję...od jutra siedzisz z tyłu!

-Co ty tam mamroczesz?-spytała blondynka, ze spokojem podłączając urządzenie.

-Dawaj mi to-wyrwała jej z ręki prostownicę i wyrzuciła przez otwarte okno-Nie będzie żadnego prostowania, czesania, ani malowania się w moim aucie, a jutro ta tapicerka ma błyszczeć i to nie od tej cholernej pomadki! I lepiej siedź cicho.

-Ale...-zaczęła Dinah przyglądając się starszej w niedowierzaniu-Czy ty właśnie...

-Wyrzuciłam ją za okno? Tak, chyba tak. Wybacz-odparła Ally w nie mniejszym szoku niż cała reszta.

-Nie ma sprawy, to się często zdarza-Dinah machnęła ręką i wybuchła śmiechem, aby Ally zbytnio się tym nie przejmowała. Ciągle chodziła zdenerwowana i zestresowana. Wystarczyła najmniejsza rzecz, której normalnie by nawet nie zauważyła, żeby prawie się popłakała. Wiedziałyśmy, że jej ciężko i próbowałyśmy pomóc, choćby drobnostkami czy obracaniem wielu rzeczy w żart, w czym Dinah niewątpliwie górowała. Po prostu teraz, gdy o wszystkim wiedziałyśmy było nam dużo łatwiej dać jej wsparcie, jakiego niewąpliwie potrzebowała.

-Okej, czyli finalnie dziewiętnasta u Ally?-dopytywała Normani, na co cała grupka stojąca na korytarzu przytaknęła.

-DJ, słyszałaś? Punkt dziewiętnasta-rzucił Louis do blondynki, z czego każdy się zaśmiał.

-Przecież ja u niej mieszkam, kretynie-odparła nieco za głośno i od razu życzliwie uśmiechnęła się w stronę nauczyciela, który tylko westchnął.

-No właśnie-wzruszył lekko ramionami, co wywołało jeszcze większy śmiech.

-Lampa będziesz?-dopiero tym pytaniem Niall zwrócił na mnie uwagę wszystkich.

-Raczej nie, wybaczcie-rzuciłam jak zwykle, na co chyba każdy przewrócił oczami bądź westchnął. Uśmiechnęłam się lekko wiedząc, że to tandetna próba podrobienia mnie i mojego zachowania.

-Przedwczoraj też cię nie było i w weekend, i tydzień temu, co jest?-Harry szturchnął mnie lekko ramieniem pytając.

-Nic, muszę się uczyć-odparłam, czym wiedziałam, że wywołam czystą komedię w ich wykonaniu.

-Trzymajcie mnie, Lauser się uczy!-pierwsza odpaliła się Dinah z jej wysokimi umiejętnościami aktorskimi-Jeszcze powiedz, że na matmę...

-Mamy ważny test, też mogłabyś się przygotować-przewróciłam oczami, kiedy blondynka podniosła się z ziemi po udawanym zawale.

-Mogę ci pomóc-zaoferowała Camila, a wtedy każda para oczu skierowana była na nas w totalnej ciszy. Szczerze nienawidziłam tego zachowania reszty wobec nas. To nie pomagało, a wręcz pogarszało sytuację.

-Dam radę, dzięki-uśmiechnęłam się delikatnie nie chcąc brzmieć zbyt oschle, co chyba nie wyszło sądząc po minach innych.

-Hej, przecież nawet Ally będzie!-napiętą atmosferę rozluźnił Zayn swoim żartem.

-Okej, pomyślę-oznajmiłam, by dali mi już spokój, choć decyzję i tak podjęłam.

-"Pomyślę", mamy postępy-rzekł z uznaniem Louis.

-Dzieci tak szybko dorastają-dorzuciła Dinah, teatralnie ocierając z twarzy łzy-Namówię ją, chodź-dodała, mrugając do reszty okiem i objęła mnie ramieniem. Zaczęła prowadzić nas przez korytarz-Powiedziałaś tak, żeby nas spławić, prawda?

-Tak i zdania nie zmienię-oznajmiłam twardo.

-Posłuchaj, ja wiem, że Ci ciężko...

-Dinah!-przerwałam jej nagle stając i spoglądajac w oczy-Nie możesz tego po prostu zaakceptować? Nie pójdę tam i już. Nie chcę i nic z tym nie zrobisz.

-Czy ty się boisz po prostu iść z nami na imprezę, czy co?-spytała, na co przewróciłam oczami. Blondynka momentalnie uniosła brwi-Naprawdę się boisz.

-Daruj sobie-rzuciłam lekceważąco, co tylko bardziej ją nakręciło.

-Dokładnie tak, boisz się, bo ona też tam będzie-uderzyła w sedno, choć nieidealnie-Lauren, unikasz jej jak ognia. Przez ten tydzień rozmawiałaś z nią łącznie może minutę. Nie wmówisz mi, że to nie o to chodzi. Nie chcesz iść, bo Camila idzie. Czy ty już podjęłaś decyzję? To koniec? Tak to będzie już zawsze wyglądać?-słuchałam jej w milczeniu i rosnącym niepokoju. Ta wizja wydawała się cholernie ciężka.

-Okej, przyjdę-przerwałam jej pewnym tonem głosu, nie chcąc tego słuchać, choć w środku traciłam grunt pod nogami. To był jeden z najtrudniejszych i najgorszych tygodni w moim życiu, a jednocześnie jeden z najlepszych. Byłam rozdarta. Nie, nie podjęłam decyzji, bo doskonale wiedziałam jaka musiała być. Wolałam więc przeciągać to w nieskończoność, mimo że bolało to i mnie, i ją dwa razy bardziej. Ale nie umiałam tego zrobić-Przyjdę, bo to co mówisz jest nieprawdą, Dinah. Udowodnię Ci to.

----------------------------------------------------------
Zgłaszam obecność🫡

Where are you? | CamrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz