Pov Lauren
Zostałyśmy same, a cisza zrobiła się niezręczna. Minęłam brunetkę i po prostu skierowałam się w stronę gabinetu dyrektora.
Naprawdę nie rozumiem co ona sobie myśli. Świat się wokół niej nie kręci, nie każdy musi być o nią zazdrosny.
A już na pewno nie ja.
Weszłam do pomieszczenia, nie oglądając się nawet za siebie czy dziewczyna za mną idzie, czy też nie. Usiadłam na krześle przed biurkiem słysząc, że brunetka właśnie zamknęła drzwi. Nie spoczęła jednak obok mnie na drugim siedzeniu, a stanęła za mną.
-Teraz mnie posłuchasz?-spytała, a ja zdałam sobie sprawę, że stała bliżej niż myślałam.
-Zawsze tak na dwa fronty lecisz?-rzuciłam, ale nawet gdyby taki był zamiar, nie brzmiało to złośliwie.
W moim głosie było pełno żalu.
Tak się po prostu nie robi. Jeśli żałowała tego, co się między nami stało, trzeba było nie być tchórzem i mi to powiedzieć. Tym bardziej, że to ona to zainicjowała.
-Lo...-przysunęła sobie krzesło bliżej mojego, siadając na nim-nie chciałam tego. Nie wiem co mam zrobić, żebyś mi uwierzyła, ale ja naprawdę tego nie chciałam. Czekałam na ciebie, nawet nie wiedziałam, że ona tam będzie. Jak tylko przyszła, serio chciałam od razu odejść. Kazałam jej spierdalać, kiedy nie rozumiała, że się z nią nie umówię. A potem przyszłyście wy i... Lauren, ja nie chcę cię stracić-wtrąciła nagle, kładąc niepewnie swoją rękę na tą moją. Głośno westchnęłam i postawiłam na prawdę. Wiedziałam, że bez niej nic nie będzie miało znaczenia.
-Nie stracisz-zapewniłam ją, na co błyskawicznie podniosła na mnie swój rozbiegany wzrok-Nie chcę wracać do tego, co było. To... po prostu zabolało. Raz ja, raz ktoś inny. Tak jakbyś wszystko, co wtedy powiedziała było nieprawdą.
Łza spływała samotnie po moim policzku. Brunetka prześledziła ją wzrokiem i niepewnie wyciągnęła rękę. Widząc, że nie zamierzam się odsunąć, czy ją odtrącić, starła ją, delikatnie przejeżdżając palcami po mojej skórze. Zatrzymała tam na chwilę swoją rękę, a ja nie protestowałam, zwyczajnie chłonęłam jej bliskość. Lubiłam jej dotyk, był kojący i nad wyraz delikatny.
Nic nie poradzę, że przeszły mnie przyjemne dreszcze i od razu poczułam nagły wzrost temperatury w pomieszczeniu. Serce, też nie wiedzieć czemu, przyspieszyło swoją pracę, prawie jakbym była po jakimś biegu.
Dlaczego jej dotyk musi tak zawsze na mnie działać?
-Przepraszam...-powiedziała cicho zabierając rękę i zaczynając bawić się palcami-Nie wiedziałam, że to będzie miało takie konsekwencje. Nie chcę żeby przez moją głupotę ucierpiała nasza relacja.
Doskonale zdawałam sobie sprawę, że w domyśle miała nasz pocałunek. A na to jest tylko jedno rozwiązanie.
-Więc...
-Mam nadzieję, że już pogodzone-przerwał mi dyrektor, który właśnie wszedł do środka-Chce ktoś mi powiedzieć, co to miało być?
Obie siedziałyśmy cicho. Camila chyba nie chciała się po prostu, tym bardziej przed nim, tłumaczyć. Natomiast ja myślałam, czy aby nie to, że mężczyzna przeszkodził mi w tym co mówiłam, nie było szansą na powtórne przemyślenie tego.
Ale nie, to tylko przypadek. Kiedy będę mogła, powiem jej to. Jestem pewna tej decyzji.
-Rozumiem-pokiwał głową w zamyśleniu, siadając za biurkiem-Co się z wami stało dziewczyny? Naprawdę wam kibicowałem. Myślałem, że jest między wami dobrze, że potraficie wyjaśnić jakiekolwiek niejasności w sposób dorosły, a wy wracacie do tej dziecinady? Naprawdę? Zrobiłyście taki ogromny postęp i w kilka sekund to zepsułyście? Może gdyby nie Dinah to siedziałybyście znowu z połamanymi nosami?