Gdy tylko się obudziłam, sięgnęłam ręką po butelkę wody, którą Dinah zawsze miała obok łóżka. Nie pamiętałam nic konkretnego od zażycia prochów od brata Mayi, z którymi najwidoczniej przesadziłam. Sama już nie ogarniałam, co było prawdziwe, a które z sytuacji przewijających się w mojej głowie nie. Usiadłam, spoglądając w niewielkie lustro obok łóżka, którego zawieszenie wpasowywało się do narcystycznej części osobowości blondynki. Przetarłam twarz dłońmi i przeczesałam swoje włosy. Zatrzymałam nagle swoje ruchy, zauważając w odbiciu ślad na swojej szyi. Niepewnie go dotknęłam zdając sobie sprawę, że akurat tego sobie nie wymyśliłam. Nie jej, nie tej sytuacji. Dość nerwowo zaczęłam się drapać w tym miejscu, jakby to miało jakkolwiek pomóc. Chciałam się tego pozbyć, choć doskonale zdawałam sobie sprawę, że gdyby brunetka tu była, pozwoliłabym jej zrobić to ponownie. Mogłam z tym walczyć, ale gdy Camila była blisko zwyczajnie wariowałam.
Otworzyłam szafę Dinah, zakładając jedną z jej bluz i wyszłam z pokoju. Ally niespokojnie kręciła się po kuchni, a druga z blondynek siedziała przy blacie popijając wodę. Czując tą napiętą atmosferę bardzo niepewnie podeszłam bliżej.
-Jak się czujesz?-spytała Normani schodząc z góry. Nalała sobie kawy i usiadła obok mnie, nie zwracając na nie zbytniej uwagi.
-Okej-odparłam, spoglądając na nią pytająco, a później na dziewczyny. Z ruchu warg brunetki zrozumiałam, że się pokłóciły, choć patrząc na nie, nie nazwałabym tego kłótnią. Miałam wrażenie, że musiało tu przejść co najmniej tornado. W tej okropnej atmosferze spędziłyśmy dobrych kilka ciężkich i cholernie dłużących się minut.
-Ta cisza naprawdę do niczego nie prowadzi dziewczyny-oznajmiła w końcu Mani-Możemy chociaż...
-Myślę, że wszystko zostało już powiedziane, prawda Dinah?-przerwała jej najniższa przystając i przenosząc swoje spojrzenie na blondynkę-Teraz po prostu obrażamy się na Ally, bo powiedziała, że nie będzie żadnej więcej imprezy u niej w domu.
-Imprezować mogę wszędzie i kiedy chcę, nie jesteś mi potrzebna-rzuciła lekko, a najstarsza ze zdziwienia aż otworzyła usta, gdy ta w spokoju dopijała swoją wodę-Tak, teraz to już wszystko.
-Nie zapominasz się troszeczkę? Naprawdę Dinah, chyba choć odrobina szacunku mi się kurwa należy, nie sądzisz? Wszystko pod ciebie robię, żebyś miała jak najlepiej, żeby dobrze ci się tutaj mieszkało. Ale tak, masz rację. Sama lepiej się upilnujesz jak znowu się nawalisz i oczywiście, że w swoim stanie pomożesz jeszcze naćpanej Lauren, a na końcu może za którymś razem jednak uda Ci się wyprosić rudą, choć szybciej już by poszło z zaproszeniem do trójkąta, wiesz? Nie bardzo chyba ją to obchodzi, że jesteś zajęta.
-Ally, a może to jednak ty się zapominasz?-Normani podeszła do Dinah kładąc jedną rękę na jej barku, którą dziewczyna od razu chwyciła-Nic co się stało, nie jest przecież jej winą. Ani narkotyki na imprezie, na którą sama się zgodziłaś, ani tym bardziej ludzie, którym się podoba. Nie wiem skąd według ciebie miała wiedzieć, że ktoś cokolwiek wniesie, nie przesadzaj. I wybacz, że chce dla ciebie dobrze, próbując pomóc Ci zapomnieć o dziewczynie, przez którą non stop tylko się na nas wyżywasz. Naprawdę słysząc takie wyrzuty to ja jej współczuję, że tu mieszka i wcale się nie dziwię, że wolała się upić.
-Okej, czy możecie przestać się przeze mnie kłócić?-wtrąciłam, zanim którakolwiek jeszcze by coś dorzuciła-Ally ja cię totalnie rozumiem, wiem czemu jesteś tak bardzo przeciwko narkotykom i szczerze zdenerwowałabym się nie mniej jak ty, ale z żadnej strony to nie jest wina Dinah.
-Niech będzie i moja, to już bez różnicy-dziewczyna machnęła ręką wstając ze swojego miejsca-Szkoda tylko, że od razu mi nie powiedziałaś, że jedyne, co robię to dokładam Ci problemów. Daj mi pięć minut i znikam. Znowu będziesz mogła żyć tym swoim życiem pełnym kłamstw, tajemnic i szantaży, choć swoją drogą to dziwne, że wyszłaś z tego jednak bez szwanku mówiąc nam prawdę, a podobno właśnie za to miało Ci się oberwać, nie?