4.

930 30 109
                                    

Wf...

Chyba nie muszę mówić nic więcej?

Chciałam już powiedzieć nauczycielowi, że mam okres, ale DJ przyszła z dobrymi wieściami.

-Zagramy w kosza!-zawołała, otwierając na oścież drzwi od szatni niezbyt przejmując się tym, że niektórzy zaczęli się już przebierać.

-No w końcu-odpowiedziałam-już myślałam, że siatkówka będzie nas nękać od początku roku.

Nienawidziłam siatkówki. Naprawdę nie ogarniałam jak można w to grać. W sensie no dobra, nikomu nie bronię, niech każdy robi co chce. Ale ja po prostu nie umiem i chyba tak już zostanie.

Ktoś w końcu się odezwał, żeby Di zamknęła drzwi. Ta przewróciła oczami i chciała coś powiedzieć, ale Cabello ją wyprzedziła.

-Właśnie Di, trochę prywatności nie zaszkodzi-rzuciła, a ja mimowolnie na nią spojrzałam.

Stała bez koszulki w samym staniku i przebranych już legginsach. Włosy miała związane w niedbałego koka.

Okej, trzeba jej przyznać, że figurę ma niezłą.

Pieprzona pani idealna.

-A co, ktoś nie wie jak pępek wygląda?-spytała sarkastycznie Hansen, nawiązując do tego, że brunetka nie miała właśnie koszulki-Dobra, już zamykam, bo jeszcze zaraz będzie, że ktoś, nie daj Boże, kolano zobaczył. No trauma do końca życia.

Jak powiedziała tak zrobiła. Wiem, bo słyszałam. A nie widziałam, bo...

-Nadal twierdzisz, że za dużo sobie wyobrażam?-spytała mnie Dinah, kiedy znalazła się na tyle blisko, że tylko ja ją słyszałam-Wgapiasz się w nią jak w jakąś wyrocznię.

Bo może nią jest?

Chyba nie raz już wspomniałam, że jej oczy są hipnotyzujące, prawda?

No to chyba muszę porządnie strzelić sobie mentalnego liścia.

-Tak, nadal tak twierdzę-oznajmiłam, przenosząc swoje spojrzenie na przyjaciółkę, ale szybko tego pożałowałam gdy zobaczyłam na niej wymalowanego lenny face'a.

Zignorowałam ją i zaczęłam się przebierać. Czy ona kiedyś sobie daruje? Wcześniej też czasem sobie tak żartowała, ale teraz to już chyba trochę przesadzała.

-Ekhem-ułyszałam nad sobą, kiedy wyjmowałam koszulkę-Lauren...

-Co znowu?-spytałam, prostując się i ściągając koszulkę.

-Pani idealna się gapi jak Reksio na szynkę-oznajmiła, na co od razu poczułam się nieswojo.

Jej spojrzenie zawsze mnie rozpraszało. Było w nim coś, co po prostu tak działało i nic nie mogłam z tym zrobić. A fakt, że stałam właśnie bez koszulki wcale nie pomagał.

-No i niech się gapi, pewnie zastanawia się jak jeszcze bardziej zepsuć mi życie-stwierdziłam, wzruszając ramionami.

W takim razie czemu się odwróciłam?

Z czystej ciekawości, Lauren...z czystej ciekawości.

Rzeczywiście pani idealna się na mnie patrzyła.

W sumie nie, Dinah miała rację. Ona się dosłownie wgapiała. Bez jakichkolwiek skrupułów. Zauważając, że na nią patrzę, uśmiechnęła się, a to oznaczało tylko jedno.

Coś już wymyśliła, a ja pewnie pożałuję, że w ogóle się urodziłam.

Dosłownie na moich oczach otaksowała mnie wzrokiem od góry do dołu i z powrotem. Wróciła do moich oczu nadal z głupim uśmieszkiem.

Where are you? | CamrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz