Życie jest takie ulotne...
Wystarczy chwila, jeden moment, a możemy już go nie mieć. I nie mówię tu tylko o takim fizycznym stanie rzeczy. Wiadomo, że tak też to działa. I tu chyba nie trzeba nikogo przekonywać. W każdej chwili może się coś stać i bum, nie ma cię, umarłeś.
Ale nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że pomimo tego, że żyjesz, że fizycznie nadal tutaj jesteś, to i tak może cię nie być.
Wiem, że brzmi dziwnie. Ale taka jest prawda.
Czasem naprawdę wystarczy jeden moment, jedna sytuacja, jedna rzecz, jedna osoba...
No i jesteś, ale jednak cię nie ma. Żyjesz, choć nie możesz nazwać tego życiem. Egzystujesz.
Ludzie gonią za wieloma rzeczami. Ciągle się gdzieś spieszą. Niby zdają sobie sprawę, że nie mają czasu, ale w zupełnie innym znaczeniu.
Bo dlaczego "Zaraz ucieknie mi autobus" porównywać do "Zaraz ucieknie mi życie"?
Dlaczego nie możemy czasami usiąść i pomyśleć o tym, czego tak naprawdę my sami chcemy?
Dlaczego gonimy za niespełnionymi ambicjami innych ludzi, a nie pomyślimy jak zrealizować nasze?
Dlaczego biegamy ciągle za innymi, zamiast skupić się po prostu na sobie?
Dlaczego tracimy czas, którego mamy tak mało?
Bo czasami po prostu inaczej się nie da.
Czasem nie mamy innego wyjścia.
Zwyczajnie nie mamy wyboru.Tak tłumaczę to sobie ja, a ty jaką masz wymówkę?
Prawda jest taka, że zrobić możemy, co tylko chcemy. Zawsze mamy jakiś wybór. Nawet jak ktoś przykłada nam broń do skroni to i tak go mamy.
Ale za każdym wyborem stoją konsekwencje. Skutki, które mogą ciągnąć się w nieskończoność, wykończyć nas. I tylko to nas ogranicza. Lęk i strach. Strach przed konsekwencjami naszego wyboru, który posiadamy.Kolejny raz głęboko się zaciągnęłam, kiedy usłyszałam jak ktoś wchodzi po schodach.
-Lauren, pobudka!-krzyk mojej matki zerwał mnie na równe nogi.
Kurwa mać. Myślałam, że już wyszła do pracy.
Szybko zgasiłam papierosa i wyrzuciłam go przez okno. Otwierając je na oścież, próbowałam pozbyć się nieprzyjemnego zapachu oraz nikłego dymu, który zdążył się zgromadzić.
-Nie śpisz już?-spytała wyraźnie zdziwiona.
-Tak wyszło-wzruszyłam lekko ramionami.
Nic nie poczuj, proszę tylko nic nie poczuj.
-To się szykuj, podwiozę cię do szkoły-oznajmiła i już odwróciła się z powrotem do drzwi, ale spojrzała na mnie przez ramię-i zamknij to okno, chyba któryś z sąsiadów trochę przesadził, bo strasznie śmierdzi.
Wyszła.
Odetchnęłam z ulgą, przymykając oczy.
Dziękuję sąsiedzi, chyba zacznę was lubić.
Zamknęłam okno i zaczęłam szykować się do szkoły.
***
Kiedy weszłam do budynku, od razu namierzyłam wzrokiem Dinah i udałam się w tamto miejsce.
-Co tak wcześnie dzisiaj?-spytałam, zaczynając rozmowę, kiedy obie bezwiednie ruszyłyśmy do naszych szafek.
-Tak wyszło, ojciec mnie podrzucił-wzruszyła ramionami.