Obudziłam się rano, a u mojego boku leżała Camila. Nie czułam jednak tego, co zawsze. Nie potrafiłam się cieszyć tą chwilą. Całe moje myśli zabierała wczorajsza rozmowa z matką. Wiedziałam tylko tyle, że nie wiedziałam co dalej. Pogubiłam się, choć to wiadome było już od dawna.
Powoli wydostałam się z jej objęć i przysiadłam na parapecie. Viktor tego nie lubił. Twierdził, że zakręci mi się w głowie i z niego spadnę. Niewiele sobie jednak z tego zrobiłam i przesiedziałam tak kilkanaście minut, dopóki do sali nie weszła Ally.
-Mam wypis!-zawołała radośnie podchodząc do mnie.
-Camila śpi-poinformowałam ją, aby była choć troszkę ciszej-Ona wie?
Ally pokręciła głową, na co odetchnęłam z ulgą. Właściwie nie rozumiałam dlaczego. Lepiej by było gdyby wiedziała. Mimo to, nie chciałam jej mówić co było przyczyną mojego pobytu w szpitalu.
-Nie zrobię tego za ciebie-oznajmiła i kazała zejść z parapetu. Poprosiła, żebym poszła do Viktora, który chciał zadać mi jeszcze kilka pytań. Po nich, podziękowałam mu za wszystko i chciałam wyjść, jednak ten mnie zatrzymał.
-Jest...jeszcze jedna sprawa-oznajmił poważnie.
-Tak?-spytałam uważnie mu się przyglądając. Od początku rozmowy był dziwnie zdenerwowany, ale nie myślałam, że to może dotyczyć mnie.
-Usiądź-poprosił i przetarł twarz dłońmi.
-Coś nie tak? Muszę zostać?-spytałam, sama odczuwając jego stres i zdenerwowanie.
-Z twoimi wynikami wszystko w porządku-odparł od razu, uspokajając mnie.
-No to o co chodzi?-zapytałam trochę zakłopotana.
Lekarz podsunął mi jakąś kartkę. Rzuciłam na nią okiem i zaczęłam analizować. Miałam przed sobą moje wyniki badań, co na starcie mnie zdziwiło. Przecież mówił, że wszystko w porządku.
-Toksykologia?-podniosłam wzrok orientując się, że zbadano mi krew, a Viktor potwierdził skinieniem głowy-Po jakiego kija toksykologia?
-Zleciłem-odpowiedział spokojnie-Teraz spójrz na datę.
-Przecież...to był pierwszy dzień mojej śpiączki-powiedziałam coraz bardziej nic nie rozumiejąc.
-No właśnie-podrapał się po karku-Skup się teraz Lauren, od początku. Trafiłaś do nas z urazem głowy. Zszyłem Ci ją, podałem odpowiednie leki i podłączyłem do kroplówki. Nagle po niecałej godzinie, dostałaś wstrząsu anafilaktycznego. Zawołano mnie, gdy akcja twojego serca się zatrzymała. Pomogłem Ci, ale zapadłaś w śpiączkę.
-No...tak właśnie było, ale nie rozumiem do czego dążysz-przyznałam, gdy poziom mojej obawy stale wzrastał.
-Zleciłem toksykologię, bo zwyczajnie mi coś nie pasowało. Wziąłem winę na siebie, ale byłem pewien, że nie popełniłem żadnego błędu. Dostałaś odpowiednie leki i odpowiednią dawkę. I miałem rację. Ten lek wykryto w twojej krwi. Razem z tym lekiem...-objaśniał i pokazywał kolejno nazwy substancji na papierze-wywołuje właśnie wstrząs anafilaktyczny. Podałem ci tylko ten drugi.
Oniemiałam. Mój mózg zaczął odrzucać to, co podpowiadała mi właśnie podświadomość. To nie mogła być prawda.
-Lauren...ktoś wstrzyknął ci do kroplówki lek, przez który twoje serce przestało bić, rozumiesz?
-Viktor, ale...-zaczęłam i pokręciłam głową, a on wbrew mi swoją pokiwał.
-Tak, Lauren. Jedyną osobą, która do ciebie weszła była Ally.
Kurwa mać..
-Nie. Nie, nie wierzę, że to ona...-kręciłam swoją głową jeszcze bardziej, nie zważając, że nie powinnam. Od razu poczułam jakie zawroty wywołałam tym ruchem, ale to mi nie przeszkadzało w zaprzeczaniu tego absurdu-Kurwa Viktor, to nie Ally! To nie mogła być ona!
-Lauren, ja też w to nie wierzę!-wciął się, na co trochę się uspokoiłam-Znam was nie od dziś. Albo ktoś ją w to wrabia, albo znalazła się w złym miejscu o złym czasie.
-Ale kto? Personel? Ktoś z zewnątrz?-pytałam, dużo bardziej przejmując się sytuacją blondynki niż swoją własną.
-Dowiem się-zapewnił-Ale uważaj na siebie.
-Viktor...ja się przeprowadzam do Ally-uświadomiłam to i jemu, i sobie przy okazji-Dzisiaj.
-Kurwa...
-Lepiej bym tego nie ujęła, ale naprawdę wierzę, że to nie ona...-powiedziałam po raz kolejny, a on pokiwał głową.
-Mimo wszystko, to nie zmienia faktu, że musisz na siebie uważać-powiedział, a ja bezmyślnie skinęłam głową.
-To naprawdę nie ona...
-Lauren, kurwa!-podniósł głos, więc skupiłam na nim całą swoją uwagę-To była próba zabójstwa, rozumiesz?
Rozumiałam to, aż za dobrze. Z jakiegoś powodu bardziej bolał mnie jednak fakt, że oberwać za to może Ally.
-I tak mamy związane ręce-stwierdziłam, na co mężczyzna niechętnie przyznał mi rację.
-Jeśli wierzymy, że to nie ona, nie możemy tego zgłosić-westchnął sfrustrowany-Narobimy jej tylko problemów.
Wsunęłam ręce we włosy, opierając łokcie na kolanach. Nie wiedziałam co dalej, ale kto by wiedział? To wszystko wydawało się absurdalne. Nigdy nie sądziłam, że znajdę się choćby w podobnej sytuacji. Podniosłam się, bezradnie i z obawą patrząc na Viktora. Odpowiedział mi dosłownie tym samym. Oboje byliśmy tak samo zagubieni.
Boże, w co ja się wkopałam...