Do domu wróciłam późno i z ulgą odetchnęłam, gdy matka już spała. Po cichu weszłam do swojego pokoju i choć byłam zmęczona to sen jak zwykle nie przyszedł od razu. Najpierw musiałam stoczyć nierówną bitwę w mojej głowie z myślami, a dopiero po zagłuszaniu ich muzyką, co wcale nie przyniosło oczekiwanych efektów, oraz wylaniu hektolitrów łez, zasnęłam.
Rano od razu podłączyłam telefon do ładowania i zajęłam się jak najlepszym zakryciem czerwonych i napuchniętych oczu. Nie chciałam pytań. Wolałam sobie tego oszczędzić. Już ogarnięta, ubrana i uszykowana do wyjścia, stałam przed drzwiami próbując się uspokoić.
Słyszę głosy. Ona tam jest. Nie wyjdę niezauważona.
Zresztą to nie ma sensu żebym jej wiecznie unikała. Po pierwsze tak się zwyczajnie nie da. Po drugie co innego mi zostało? Muszę tam zejść i tak.
Wzięłam głęboki wdech i zeszłam po schodach łapiąc z matką kontakt wzrokowy.
-Czy ty wiesz do czego służy telefon?-zaczęła wcale nienajmilszym tonem.
Okej, nie jest źle.
-Wiem, przepraszam-powiedziałam ze skruchą, choć wcale jej nie czułam.
-Gdzieś ty tak długo była?-spytała w miarę spokojnie.
-U Dinah-odparłam.
Przecież nie powiem jej, że spałam u Camili. To nie wchodziło w grę.
-Dzisiaj po szkole od razu do domu i masz szlaban do odwołania na jakiekolwiek wyjścia-oznajmiła, a mnie aż zamurowało.
Tylko tyle?
Nie chciałabym więcej, broń Boże, ja tak tylko z doświadczenia.
Czy tak działa na nią ten jej fagas? Jeśli tak, może się polubimy. Kto wie?
Wyszłam z domu odmawiając śniadania i skierowałam się w miejsce, w którym miałam poczekać na DJ.
A może jednak wszystko się ułoży?
Może nieznajomy psychol miał rację i teraz gdy poszłam do ojca, porozmawiałam z Camilą, może teraz wreszcie dam radę zamknąć ten etap i zacząć kolejny?
Chciałabym by tak było, ale jak to mówią, nadzieja matką głupich.
W oddali zauważyłam moją przyjaciółkę, która z uśmiechem szła w moją stronę i już po chwili ruszyłyśmy razem do szkoły.
-Rozmawiałaś z panią idealną?-rzuciła nagle Dinah w moją stronę kompletnie zmieniając temat.
-Skąd ten pomysł, że w ogóle miałabym?-odbiłam pytaniem i spojrzałam w jej stronę, gdy nagle coś zrozumiałam-Dinah, proszę nie mów mi, że to ty...
-Nie mówię-odparła i uniosła otwarte dłonie w górę.
-Dinah!-uderzyłam ją lekko w ramię.
-No co?-rzuciła-Camren same by się nie pogodziły, a ja jako kapitan waszego statku musiałam pomóc.
No nie wierzę. Po prostu nie wierzę.
-A ja się zastanawiałam skąd ona wiedziała, gdzie byłam-powiedziałam kręcąc głową.
-Oj no dobra tam-machnęła ręką-powiedz ty mi lepiej, czy Camren jest już real czy jeszcze nie?
Camren is real? No chyba ktoś tu się porządnie uderzył w głowę.
-Nie i wcale nie jeszcze-fuknęłam w jej stronę-po moim trupie.
-Jeszcze, jeszcze-odparła-a coś ciekawego się zadziało?-poruszyła sugestywnie brwiami, a ja myślałam, że ją zabiję.