Pov Camila
Obudziłam się, a w swoich ramionach trzymałam największy cud tego świata.
Ale nie mój.
Zazdroszczę komuś, komu Lauren została zesłana. Komu przytrafi się, by budzić się tak codziennie. Komuś, kto będzie mógł nosić ją na rękach i podziwiać każdy jej nawet najmniejszy uśmiech. Usłyszeć każdy jej śmiech, ale też płacz. Widzieć jak próbuje się schować za swoimi włosami, kiedy się zaczerwieni i myśli, że nikt tego nie zauważy. Komuś, kto codziennie będzie mógł ją uszczęśliwiać, nawet najmniejszymi gestami, bo takie czarnowłosa kocha najbardziej. Komuś, kogo Pani cudowne oczy pokocha całym sercem i będzie w stanie oddać za niego życie.
I oby ta osoba była gotowa zrobić to samo, bo inaczej będę miała z nią do pogadania.
Dziewczyna spała, a ja nie mogłam oderwać od niej wzroku. Tak niewinnie leżała u mojego boku, z głową ułożoną na moim ramieniu, a swoją ręką przełożoną przez mój brzuch.
Idealna.
Odgarnęłam jej kruczoczarne, niesforne kosmyki, które opadły na jej twarz i uśmiechnęłam się.
Nie wierzę, że mi wybaczyła. To był najlepszy dzień mojego życia. I choć wiem, że nasza relacja była spaprana to ja naprawdę myślałam, że to niemożliwe żebyśmy żyły w zgodzie i dlatego tak to wyglądało. Byłam z nią przez cały czas, ale z daleka. Poza tym, taka anegdotka, lubiłam ją trochę powkurzać. Dziewczyna tak słodko się złościła, że nie dało się odpuścić, uwierzcie mi.
Teraz żałuję, że wcześniej nic nie zrobiłam, żeby między nami było dobrze. Ale lepiej późno niż wcale, prawda?
Musiałam się nieźle postarać, aby jakoś wygramolić się z jej objęć, ale w końcu mi się to udało. Pochyliłam się nad dziewczyną i przykryłam ją, dając buziaka w skroń. Czarnowłosa śmiesznie zmarszczyła czoło, jednak po chwili uśmiechnęła się przez sen, co odwzajemniłam.
Wyszłam z pokoju i udałam się w stronę toalety. Wychodząc po załatwieniu swoich potrzeb, zauważyłam Ally siedzącą przy stoliku.
Przywitałam się, ale dziewczyna nawet na mnie nie spojrzała.Czyżby kac?
Usiadłam na przeciwko niej, ale ona nadal patrzyła tępo w kubek, który trzymała oburącz.
-Ally...-zaczęłam lekko zmartwiona jej stanem.
-Tak, brałam wczoraj-oznajmiła, zanim zdążyłam o cokolwiek spytać, czym totalnie mnie zszokowała.
Ta Ally, która robiła nam wykłady? Ta sama dziewczyna, która mówiła dlaczego mamy nie brać i ratowała dupy, kiedy jednak się zdarzyło? Czy właśnie ona powiedziała mi, że sama brała?
-Ally co ty gadasz?-pokręciłam lekko głową nie do końca w to wierząc.
-Nie wiem co wam wczoraj nagadałam, ale teraz mówię prawdę-ton głosu miała bardzo poważny.
-Ale dlaczego?-spytałam zmieszana.
-Ostatnio... ostatnio się z kimś przespałam-przyznała, a ja nadal siedziałam w szoku-Myślałam... chciałam zapomnieć, bo to był straszny błąd, więc się umówiłam na tę randkę. Zaproponował, więc skoro było pod ręką to wzięłam. Naprawdę chciałam zapomnieć..
Było mi jej tak cholernie żal. Siedziała dosłownie załamana, patrząc w ten cholerny kubek.
-Ale Ally..."było pod ręką"? Przecież jesteśmy tutaj dla ciebie, zawsze-chwyciłam jej dłonie w swoje.
To ona zawsze zajmowała się nami. To ona za każdym razem służyła radą. Niby ta najpoważniejsza, ale zawsze uchodziła za szczęśliwą i spełnioną.