🥀~Rozdział 27~🥀

84 25 0
                                    

🥀~Odpoczynek~🥀

Perspektywa Kyle

Cieszyłem się, że udało się nam przejść do kolejnego etapu. Może nie dogadywałem się tak dobrze z rodzicami i może przez byłem naprawdę szczęśliwy, że będę mógł się wyrwać z tego domu.

— Masz wszystko? — zapytał ojciec, a ja wywróciłem oczami. — Rzucasz się szczeniaku?

Na te słów a odwróciłem się i zmierzyłem go wzrokiem. Jak zwykle był ubrany elegancko, kolejny ważny klient. Prychnąłem w duchu. Dla niego nie liczyło się nic poza pieniędzmi.

— Jakbyś wiedział to tak. Nie musisz się spieszyć do swojej ukochanej pracy? — syknąłem i czekałem co zrobi.

Widziałem, że zaczął się cały gotować i gdyby nie moja mama, która była w kuchni to na pewno by mnie uderzył. Przyzwyczaiłem się już do tego, chciałem jak najszybciej się stąd wyprowadzić i poznać co to tak naprawdę znaczy dom.

— Masz szczęście, że nie chce robić scen przy twojej matce. Mam nadzieję, że się tam zgubisz warknął — po tych słowach wyszedł, jak zawsze tracił mnie ramieniem.

Kiedy usłyszałem trzask drzwi, przybrałem na swoją twarz uśmiech i ruszyłem do kuchni, gdzie była moja mama.

— Dzień dobry, mamo — wyznałem i pocałowałem ją w policzek. Złapałem za kanapkę i spojrzałem na zegarek.

— Uważaj tam na sobie Kyle. Wiem, że jesteś już duży, ale pisz nie kiedy — powiedziała z troską, a ja się uśmiechnąłem. Dobrze, że mogłem na nią zawsze liczyć i była przy mnie.

— Będę, nie martw się — wyznałem i kiedy skończyłem jeść, chwyciłem za walizkę i ruszyłem na autobus.

Kiedy byłem już na miejscu dołączyłem do mojej drużyny. Zacząłem się rozglądać za Aniką, której nadal nie widziałem. Zaczynałem się trochę o nią martwić, jednak gdy ją zobaczyłem, gdy byliśmy przy odprawie, odetchnąłem z ulgą. Była o dziesięć centymetrów niższa, nie wiem dlaczego ale miałem taki odruch, żeby ją chronić.

Zająłem swoje miejsce i spojrzałem na dziewczynę, która mocno trzymała się fotela. Mieliśmy obok siebie z Aniką fotele, a obok nas siedziała Ines i Wayne. Chciałem jej jakoś pomóc, czułem, że to był jej pierwszy lot.

— Nie myśl o tym, że startujemy. Zajmij myśli czymś innym — wyznałem, a Anika kiwnęła głową.

Złapałem ją za rękę kiedy samolot zaczął się podnosić, miałem nadzieję, że to jej pomoże.

— Nie będziesz zły jak mi się uśnie? — zapytała po chwili. - Wzięłam leki i...

— No co ty — machnąłem ręką i się uśmiechnąłem.

— Dziękuję, że mi pomogłeś — wyszeptała.

— Nie ma za co, polecam się na przyszłość —powiedziałem.

Lubiłem, kiedy się tak uśmiechała jak w tej chwili. Anika mówiła prawdę, po pięciu minutach usnęła na moim ramieniu. Przykryłem ją kocykiem i patrzyłem jak spokojnie wyglądała.

Chociaż mogłem w końcu odpocząć od ojca i jego ciągłych awantur...

**************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️

"𝐆ł𝐨𝐬 𝐧𝐚𝐝𝐳𝐢𝐞𝐢"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz