Rozdział 10

679 75 76
                                    

ADALIAH

Nadchodziła wojna i ani ja ani Ernesh nie mieliśmy co do tego wątpliwości. Oboje czuliśmy to w kościach, a rozmowa z naszym ojcem utwierdziła nas w tym fakcie. Wszyscy w Elsolis zaczynali funkcjonować pod presją gniewu Ethana, ja i Ernesh staraliśmy się przypomnieć wszystkie nauki o wojnach, walkach i sprawowaniu władzy, a Donovan nagle przestał przychodzić do Mysterium.

To ostatnie chwile, abyś zdobyła zaufanie Donovana, dziecko, powiedział mi ojciec podczas naszej ostatniej rozmowy. Zrób wszystko, aby uwierzył w twoje dobre intencje i zadbaj o to, aby był gotów sprzedać ci ważne informacje na temat jego ojca. Polecenie było jasne. Wiedziałam, co musiałam robić.

Była północ, co wywnioskowałam po położeniu księżyca. W samotności siedziałam nad jeziorem o pięknej wodzie koloru różowego wina i nuciłam pod nosem elfie pieśni do momentu, gdy usłyszałam szelesty liści za plecami. Nie odwróciłam się w tamtą stronę. Wiedziałam, że był to książę czarodziei. Byłam w stanie rozpoznać te kroki na odległość.

To znowu on — usłyszałam w głowie.

— Już myślałam, że ci się znudziłam — odparłam, ignorując szyderczy szept.

— Wybacz mi, Adaliah, ale musiałem przemyśleć pewne sprawy — Donovan niespiesznie stanął nade mną, wzdychając ciężko. W jego głosie było coś niedobrego. Obawiał się czegoś.

— Co się stało? — Podniosłam się z ziemi, aby móc spojrzeć mu w oczy. — Nie było cię tu przez kilka dni.

— Dlaczego nic o sobie nie mówisz?

Tego pytania się nie spodziewałam. Nie bardzo wiedziałam, co powinnam była mu na to odpowiedź. Czarodziej miał całkowitą słuszność, zaczynając nabierać podejrzeń wobec mnie, nie był naiwny i zaczynał podejrzewać, że nie tylko on sobie ze mną pogrywał, co wyczułam prawie od razu, ale że również ja pogrywałam z nim. Nie wiedział o mnie prawie nic, kiedy ja wiedziałam o nim wiele.

Donovan chwycił moją dłoń, która była obwiązania czarnym bandażem. Zawsze starannie obwiązywałam nim rękę od przedramienia aż po same palce i nigdy nie opuszczałam swojej komnaty bez niego.

Czarodziej patrzył na moją rękę ze zmarszczonymi brwiami, intensywnie nad czymś myśląc. Wiedziałam, że w jego głowie pojawiło się wiele pytań bez odpowiedzi.

Westchnęłam ciężko. Książę spojrzał mi w oczy, starając się zrozumieć zbyt wiele rzeczy na raz, co wcale go nie uspokajało. Byłam gotowa sięgnąć po broń, gdyby on to zrobił. Może nawet byłoby lepiej, gdybyśmy w końcu przestali udawać, że zaczynaliśmy się do siebie zbliżać i sięgnęli po ostrza. Gdyby nie rozkaz mojego ojca, nie wahałabym się.

To ostatnie chwile, abyś zdobyła zaufanie Donovana.

— Nie nosisz tego jako zwykłego dodatku do ubioru, prawda? — zapytał w końcu czarodziej, widząc moje głębokie zamyślenie.

— Staram się zasłonić to, co przypomina mi o ojcu i dzieciństwie — przyznałam z rezygnacją. Mogłam zdobyć jego zaufanie w jeden sposób; mówiąc prawdę.

— Mogę? — Donovan zaczął powoli odwijać bandaż, cały czas patrząc mi w oczy.

Byłam pewna, że dostrzegł zakłopotanie na mojej twarzy. Mimo strachu przed tym, skinęłam głową, dając mu zielone światło. Książę całkowicie odwinął długi bandaż, odsłaniając moją do tej pory zakrywaną kończynę.

Na całej mojej ręce były widoczne okropne blizny i poparzenia, jednakże nie były to zwykłe poparzenia spowodowane ogniem, a magią, przez co moja skóra miała szary, martwy odcień. Wraz z tym widokiem wróciły wspomnienia, które wolałabym wymazać, aby nie musieć do nich wracać.

Trylogia Ambicji część 1: W Pogoni Za SzczęściemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz