Rozdział 38

208 33 88
                                    

DONOVAN

Otępienie i dziwne poczucie bezsilności ponownie ogarnęło mój umysł w momencie, kiedy wszedłem do komnaty po zakończeniu się biesiady. Halona spojrzała mi głęboko w oczy i wyszeptała pod nosem kilka słodkich słówek, które sprawiły, że szybko zapomniałem o Adaliah oraz o pustym spojrzeniu, którym obdarzyła mnie, zanim opuściła mój zamek.

A raczej zapomniałem o tym, że chciałem znaleźć sposób, aby z nią porozmawiać.

Patrzyłem, jak Halona sięgała po pergamin. Zaczęła pisać coś starannym pismem, dlatego podszedłem do niej, chcąc zobaczyć, do kogo zamierzała napisać, jednak zasłoniła pergamin, posyłając mi wściekłe spojrzenie. W głębi serca chciałem o to zapytać, jednak żadne słowa nie wydobyły się z moich ust.

Znowu byłem bezsilny.

— Dostarcz ten list komu trzeba — odparła elfka, podając zrulowany kawałek pergaminu krukowi, który siedział w oknie i nas obserwował. — Pospiesz się.

— Wszystko w porządku? — zapytałem.

— Och, oczywiście.

Halona podeszła do mnie i oplotła moją szyję rękoma, patrząc mi głęboko w oczy. Otępienie mojego umysłu wzrosło do tego stopnia, że straciłem kontrolę nad własnymi ruchami. Nachyliłem się do elfki i złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku.

Zacząłem prowadzić ją w stronę łoża. Pchnąłem ją na miękki materac i podążyłem zaraz za nią. Usiadłem na niej okrakiem, delikatnym ruchem odgarnąłem jasne kosmyki włosów z jej twarzy, oblizując wargi, ale dalej coś było nie tak.

Elfka była piękna i pociągająca, jej cera była idealna, jasne oczy błyszczały chytrością i nienawiścią do całego świata, co powinno mnie pociągać, jednak to nie było to.

Nie czułem tego, co czułem całując Adaliah.

Nie czułem nic, a mimo to nie przerwałem namiętności. Powoli nachyliłem się do Halony i złączyłem nasze usta w kolejnym długim pocałunku. Elfka zatopiła palce w moich włosach, nie pozwalając mi tym, abym się od niej odsunął. Zrobiła to w podobny sposób, jak robiła to Adaliah, jednak zabrakło tej czułości i pewności siebie zarazem.

Musiałem przestać o tym myśleć...

Przerwałem ten namiętny pocałunek i zszedłem niżej. Zacząłem obdarzać całe ciało swojej żony czułymi, krótkimi pocałunkami. Moja dłoń powiodła po jej ciele.

Wszystko było idealnie, a jednak nie do końca...

Powoli wsunąłem dłoń pod jej białą suknię ślubną i powiodłem po jej ciepłym ciele.

Zabrakło mi tego chłodu, który pociągał mnie za każdym razem, kiedy dotykałem ciała Adaliah.

Moja ręka powiodła z powrotem w górę i zatrzymała się na piersi Halony, gdzie zacisnęła się lekko. Przerwałem czułe pocałunki, aby zdjąć z elfki suknię. Bezwstydnie powiodłem wzrokiem po jej ciele, kiedy leżała pode mną całkiem nago, co zupełnie jej nie przeszkadzało. Innym mogłaby wydawać się idealna, jednak nie było w nim nic specjalnego, gdy się nad tym zastanowiłem. Zwykłe, a zarazem idealne ciało, jakie miała większość elfów.

Ciało Adaliah było inne. Pokryte bliznami, dzięki czemu było wyjątkowe i piękniejsze niż każde inne.

Wróciłem do czułych pocałunków. Zacząłem od szyi i schodziłem coraz niżej i niżej. Halona jęknęła cicho z rozkoszy, wbijając palce w moje plecy. Pożądała mnie i miałem tego pełną świadomość, jednak nie czułem tego co ona. Otarłem się kolanem o krocze elfki i z powrotem nachyliłem się do jej twarzy, złączając nasze usta w agresywnym pocałunku, który powoli odbierał nam dech. Zacząłem swoim ciałem ocierać się o jej ciało, wręcz do niej przylegając.

Nasze ciała nie pasowały do siebie tak idealnie jak moje i Adaliah.

Halona zaczęła ściągać ze mnie szatę, którą miałem na sobie. Po chwili byłem równie nagi jak ona. Czy coś poczułem? Nie. Dalej nic. Jedyne co czułem to dziwne otępienie i przerażenie, które rozrywało mnie od środka. W środku wołałem o pomoc, ale może to było zwykłe zmęczenie...?

Kontynuowałem swoje namiętności i pieszczoty, aż w końcu Halona postanowiła przejąć inicjatywę. Zmusiła mnie, abym położył się na plecach. Oddałem się w jej ręce. Nawet nie miałem wyboru.

Elfka całowała całe moje ciało, wodziła po nim dłońmi, jednak nawet się nie uśmiechnąłem. Patrzyłem na nią, czując się, jakbym był w zupełnie innym miejscu. Gdzieś za ścianą, gdzie nie mogłem się nawet odezwać. Byłem więźniem we własnym ciele, zwykłym obserwatorem.

— Kocham cię, skarbie — wyszeptała Halona, nachylając się do mnie. Czułem na sobie jej oddech.

„Skarbie"? Adaliah nigdy się tak do mnie nie zwróciła. W większości mówiła do mnie po imieniu i z jej ust było to lepsze niż jakiekolwiek czułe słówka.

I pierwszy raz w życiu ktoś powiedział mi, że mnie kocha. Co to w ogóle znaczyło? Kochać...? Co za absurd.

— Tak, ja... — Zawahałem się, nie chcąc mówić nic więcej. Walczyłem z tym. Naprawdę walczyłem, aby nie powiedzieć tego, co cisnęło mi się na język. To było tak frustrujące i upokarzające... — Ja ciebie też kocham.

Elfka uśmiechnęła się szeroko, jej oczy niebezpiecznie błysnęły zadowoleniem i satysfakcją.

— Jutro w nocy będziesz musiał wytrzymać beze mnie, dobrze? Muszę załatwić coś w Lesie Cieni... Nie potrwa to długo.

— Pójść z tobą? — zapytałem.

— Nie — Głos Halony był stanowczy. — Poradzę sobie sama. Ty zostaniesz w zamku.

Tyle że ja wcale nie chciałem zostawać w zamku. Czułem, że nawet nie powinienem był zostawać, ale Halona miała nade mną pełną kontrolę i moja podświadomość aż krzyczała, abym się ocknął. Coś knuła, to było oczywiste.

Miałem jakąś świadomość. Niewielką, ale jednak ją miałem. Wiedziałem, że będę musiał udać się do lasu za elfką, jednak tak, aby nie wiedziała ona o mojej obecności. Nie miałem innego wyjścia. Musiałem dowiedzieć się, po co akurat w takim momencie wyszła z cienia, dlaczego próbowała mnie wykorzystać i co byłem jej celem. 

Trylogia Ambicji część 1: W Pogoni Za SzczęściemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz