Rozdział 55

167 32 20
                                    

DONOVAN

Niepokoiło mnie spojrzenie, jakim obdarzał mnie Ernesh od momentu kiedy wrócił, ale wiedziałem, że mnie nie zaatakuje. Po naszej dość kontrowersyjnej wymianie zdań, pozwolił mi wrócić do komnaty, gdzie wciąż spała Adaliah, ale byłem pewny, że miał na nas oko. Nie ufał mi, co było dosyć zrozumiałe, ale szanował decyzje swojej siostry. Mogłem go nienawidzić, ale musiałem przyznać, że jego miłość do niej robiła na mnie wrażenie. Chciał dla niej jak najlepiej.

Skończyło się na tym, że przespałem z Adaliah w jednym łóżku całą noc. Dawno nie byłem tak odprężony i zregenerowany. Kiedy nad ranem otworzyłem oczy i uświadomiłem sobie, że elfka wciąż leżała w moich ramionach, przytulona do mnie, mimowolnie uśmiechnąłem się pod nosem. To jednak nie był sen.

Westchnąłem cicho z zachwytem, patrząc na spokojną twarz Adaliah. Zaczepiłem za jej szpiczaste ucho biały, falowany kosmyk włosów, delikatnie pogładziłem ją po policzku. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Wstrzymałem oddech, kiedy poruszyła się lekko i powoli otworzyła oczy. Piękno jej dwukolorowych tęczówek sprawiło, że rozmarzyłem się jeszcze bardziej. Dosłownie jakbym zapadał się we własnym łóżku.

Przespałem ze swoim rzekomym wrogiem całą noc i spałem lepiej niż kiedykolwiek.

— Dzień dobry, moja droga — wyszeptałem, wciąż się uśmiechając. — Jak się czujesz?

Elfka przez dłuższą chwilę patrzyła na mnie z mieszanką zdezorientowania i zaspania, jednak w końcu uśmiechnęła się blado. Niestety trwało to tylko ten krótki moment. Uśmiech nagle zniknął z jej twarzy, ustępując zaniepokojeniu. Poderwała się do siadu i nim się obejrzałem, już była na nogach.

— Ernesh — powiedziała, nerwowo patrząc w stronę okna. Zorientowała się, że był już ranek i że minęło kilka godzin. — Wrócił? Błagam, powiedz, że wrócił. Dlaczego mnie nie obudziłeś?!

— Hej, hej, spokojnie — Również podniosłem się z łóżka. Podszedłem do elfki i ująłem jej twarz w dłonie. — Twój brat wrócił. Prawie cały i zdrowy. Trochę ucierpiał, ale pewnie już doszedł do siebie i plotkuje sobie z waszym staruszkiem.

— Nie wierzę, że przespałam całą noc...

— Czy to źle?

— Nie o to chodzi — Adaliah poprawiła kołnierz mojej szaty nocnej, po czym powiodła dłonią po mojej klatce piersiowej. Znów wstrzymałem oddech. — Od lat nie byłam w stanie zmrużyć oczu na dłużej niż godzinę. Tej nocy zmarli nawet nie próbowali mnie nawiedzać. Czułam się... wolna.

— Widzisz, jednak mogę być do czegoś przydatny — odparłem z zadowoleniem.

— Albo po prostu byłam wycieńczona po walce ze smokiem.

— Wolę swoją wersję.

Adaliah przez chwilę się wahała, jednak ostatecznie stanęła na palce i musnęła moje usta. Zrobiła to tak delikatnie, że nie byłem w stanie uwierzyć, że to właśnie ona obdarzyła mnie takim pocałunkiem. Byłem w tak wielkim szoku, że z otwartymi ustami w milczeniu patrzyłem, jak kierowała się w stronę drzwi, pozostawiając mnie samego. Kim była ta elfka i gdzie zniknęła wojowniczka, która chciała mnie zabić?

Nie ważne. Niech ten urok trwa jak najdłużej, pomyślałem, kiedy ruszyłem za nią.

Razem przeszliśmy do Wielkiej Sali, gdzie zastaliśmy Ernesha i Owena tak, jak się spodziewałem. Stary elf pił herbatę, natomiast brat Adaliah chodził po stole i... śpiewał? On naprawdę śpiewał! Zaśmiałem się pod nosem, widząc jego zaangażowanie w czynność, na co elfka szturchnęła mnie łokciem, abym jednak się uspokoił. Cóż, nie mógłbym przegapić takiej okazji.

Trylogia Ambicji część 1: W Pogoni Za SzczęściemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz