Rozdział 42

178 32 7
                                    

ADALIAH

— Po prostu się wycofaj — odparł Donovan. Patrzył na mnie stanowczym, poważnym wzrokiem i był gotowy rzucić we mnie zaklęcie. — Nie musisz dzisiaj ginąć.

— Zabiłbyś mnie? — zapytałam. — Dlaczego? Dla Halony? Dla władzy?

— Prawdziwy władca może być tylko jeden. Przed rokiem powiedziałaś mi, że rozwijający konflikt między czarodziejami i elfami nie dobiegł końca. Miałaś rację... Prawdziwa wojna dopiero się zaczyna.

Liczyłam na to, że Donovan zaśmieje się i powie, że żartował. Chciałam, aby się odwrócił i zaatakował Halonę, jednak on patrzył na mnie, utwierdzając mnie w fakcie, że naprawdę tak myślał i stał po stronie mojego wroga.

Patrzył na mnie morderczym, stanowczym wzrokiem, a wszystko, co dobre znikało z niego. Nie wróżyło to dla mnie nic dobrego. Z każdą chwilą napięcie w powietrzu między nami rosło. Mogłam go zaatakować, zanim on by to zrobił, i nawet po części tego chciałam. Mogłam kłócić się z nim o wiele rzeczy.

Zebrałam w sobie odwagę i już miałam ruszyć z atakiem, jednak tuż przede mną pojawił się Ernesh. Zmarły spojrzał mi głęboko w oczy z niepokojem. Był wręcz przerażony. Wyciągnął ręce, jakby chcąc chwycić mnie za ramiona, jednak kiedy przypomniał sobie, że nie był w stanie tego zrobić, opuścił je.

— Siostrzyczko, odpuść — powiedział bez choćby chwili namysłu. — Nadarzy się jeszcze okazja.

Wypuściłam powietrze, które wstrzymywałam, i rozluźniłam ręce, które były już gotowe do ataku. Donovan przetarł oczy, po czym spojrzał na mnie już trochę spokojniejszym wzrokiem. Sam nie wiedział, czego tak naprawdę chciał, podobnie jak ja. Pokręciłam głową, myśląc nad tym wszystkim. Nie byłam w stanie stwierdzić, czy próbował chronić mnie, siebie, czy Halonę, a może swoją pozycję. Wszystko było możliwe.

Ernesh stał tuż przede mną, abym patrzyła na niego, a nie na Donovana i Halonę. Nie wiedziałam, co się stało, jednak czułam, że miało to związek ze zmarłymi i tym, co działo się w Mortum, kiedy tam był. Nie byłby aż tak przestraszony bez powodu. Nie łatwo było go zagiąć.

— Zostaw ich i chodź ze mną. Oni nie są tego warci. Musimy na spokojnie porozmawiać i omówić pewne o wiele ważniejsze kwestie.

— Nie mam już siły — Zaśmiałam się przez łzy. Ernesh pokręcił głową. Znów uniósł rękę, jakby chcąc mnie dotknąć, ale nie mógł... — To wszystko zaczyna mnie przerastać. Zaczynam zatracać się w szaleństwie, braciszku.

— Nie mów tak — Zmarły westchnął. — Musisz odpocząć. Prześpisz się i wszystko wróci do normalności. Nie pozwolę, aby jakakolwiek inna dusza zbliżyła się do ciebie. Będę cię chronił.

— Nie zasnę. Nie mogę zamknąć oczu na dłużej, ponieważ oni to wykorzystują. Wiedzą, w co uderzyć, jak mnie zranić... Nie panuję nad tym w żadnym stopniu.

Zauważyłam, że Donovan patrzył na mnie z niemałym zmartwieniem, analizując każde moje słowo, ale było już za późno, aby to odkręcić i cofnąć swoje słowa. Skierowałam się w stronę przejścia do Elsolis, nie mogąc już patrzeć na króla czarodziei czy swoją młodszą siostrę. Chciałam stamtąd uciec.

Zrobiłam zaledwie kilka kroków, a już musiałam się zatrzymać, ponieważ Donovan teleportował się w miejsce tuż przede mną, zmuszając mnie, abym się zatrzymała. Spuściłam głowę, nie chcąc, aby widział moje łzy. Przelotnie spojrzałam na Halonę, która uważnie nas obserwowała. Była zaciekawiona tym, co zrobi król. Ciężko było ukryć, że ja również byłam tego ciekawa.

— Dlaczego nic nie mówiłaś? — zapytał Donovan cichym głosem. — Czy zmarli mogą zrobić ci krzywdę?

— Co próbujesz znowu ugrać? — zapytałam wprost.

— Nie powiesz mi prawdy, tak? Masz mnie za wroga, rozumiem... Wiedz, że jeśli wybierasz wojnę, dostaniesz ją — Czarodziej dość czułym ruchem zaczepił kosmyk włosów za moje włosy i cały czas patrzył mi prosto w oczy. Nie byłam pewna, czy była w nich czułość, czy nienawiść. — Zabiję cię, jeśli będzie trzeba.

— Naprawdę urocze.

— Nasz ojciec byłby dumny z faktu, jak dobrze radzisz sobie ze swoim bólem, Adaliah — odparła Halona, śmiejąc się i klaszcząc.

Spojrzałam na elfkę z ogromnymi podejrzeniami, na co ta uśmiechnęła się. Chwyciła Donovana za rękę i pociągnęła go za sobą w mrok lasu, nie zamierzając zostawić go ze mną. Odprowadzałam ich wzrokiem, jednak nagle czarodziej zatrzymał się. Posłał mi puste spojrzenie, które skrywało wiele tajemnic, a wtedy moja siostra pewnym ruchem ujęła jego twarz w dłonie. Donovan uśmiechnął się, powoli obejmując ją w talii obiema rękoma. Jego ruchy były nienaturalne, senne.

Nie wiedziałam, co o tym myśleć. W jego oczach nagle nie było widać żadnych emocji.

Patrzyłam, jak czarodziej nachylał się do mojej siostry. Patrzyłam jak ją całował. Dlaczego to zrobił? Dlaczego przy mnie? Ernesh znów westchnął ciężko, wciąż stojąc obok mnie.

— Chyba powinnaś już iść, nie uważasz? — zwróciła się do mnie elfka. — Miałam cię dzisiaj zabić, ale... Innym razem.

— Halona ma rację — przyznał Donovan pustym głosem. Nie, to nie był jego głos. — Zostaw nas samych.

— Chodź, Adaliah — poprosił Ernesh. — Tracimy czas, stojąc tutaj. Nie ma na co patrzeć.

— Prędzej, czy później, twoje sztuczki przestaną działać, siostrzyczko — powiedziałam, wycofując się, ale nie odrywając wzrok od jasnych oczu Halony. — Ciesz się, póki możesz...

Trylogia Ambicji część 1: W Pogoni Za SzczęściemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz