Rozdział 16

404 56 13
                                    

ADALIAH

— Adaliah — wydusił Donovan, patrząc na mnie słabym wzrokiem.

Czarodziej bez sił opadł na kolana, nie mając siły ustać na nogach. Ernesh chwycił mnie za rękę, chcąc mnie zatrzymać, jednak to było silniejsze ode mnie. Powoli podeszłam do Donovana i niepewnie uklęknęłam tuż przed nim, patrząc na niego wzrokiem pozbawionym emocji. Ujęłam jego twarz w dłonie i spojrzałam w jego złote, załzawione oczy.

Wyglądał okropnie. Krwawił i nie miał sił. Jeszcze nie do końca rozumiałam swoją moc, jednak wyczuwałam całe cierpienie, które doskwierało księciu. Każda rana powodowała pieczenie i ogromny ból, jednak to jego serce było najbardziej zranione.

— Mój ojciec... On chce zaatakować waszą krainę jeszcze dzisiejszej nocy — wydusił czarodziej. Jego głos łamał się żałośnie. — Nic go przed tym nie powstrzyma. Zabije każdego, kto stanie mu na drodze do zdobycia władzy w Elsolis.

— Miał zaatakować za cztery dni! — wycedził Ernesh, zaciskając pięści. Był wściekły, ale to chyba nie powinno nikogo dziwić.

— Zmienił zdanie.

— Adaliah, musimy iść. Natychmiast.

— Idź — Spojrzałam na brata z niepokojem. Nie spodobało mu się to i nie krył tego. Uniósł brwi z niedowierzaniem, dlatego pośpieszyłam z dalszymi słowami, zanim zdążyłby rozpocząć dyskusję na ten temat. — Powiadom ojca o zagrożeniu.

— Cóż, nie czuję potrzeby walczenia u jego boku, więc nie jestem pewny, czy chcę go ostrzec. Nie zostawię cię tu.

— A ja nie zostawię Donovana w takim stanie.

— Siostrzyczko, proszę cię.

— Nie martw się o mnie — Uśmiechnęłam się blado, na co Ernesh westchnął ciężko, kręcąc głową.

Długo bił się z myślami, jednak kiedy spojrzał na Donovana, zrozumiał, że jeśli zostanie sam, wykrwawi się. Nie był zadowolony, ale zgodził się, nie chcąc tracić czasu na dyskusje na ten temat.

— Niedługo wrócimy. Nie ruszajcie się stąd.

Elf chwycił Denę za rękę i oboje puścili się biegiem w stronę wodospadu, wejścia do Elsolis. Nie mieliśmy wiele czasu i wszyscy byliśmy tego świadomi.

Skupiłam się na Donovanie. Opuszkiem kciuka otarłam łzę, która spłynęła po jego policzku, mieszając się z krwią. Wcześniej go takiego nie widziałam.

Słabego i bezbronnego.

Owen nauczył mnie jednego przez wiele lat nauki. Mogłam łagodzić, a nawet odbierać ból innym. I tak też zrobiłam. Chwyciłam dłoń Donovana i skupiłam się na jego cierpieniu. Przez jego żyły przelała się fala cierpienia, która rozprowadziła się po moim ciele. Skrzywiłam się z bólu, jednak kiedy wzięłam głęboki, spokojny wdech zdołałam przeobrazić go w energię, która dodała mi sił. Czarodziej otworzył szerzej oczy.

— Jak..? — zapytał, próbując zrozumieć.

— Mogę zadawać ból, jednak mogę go również odbierać — wyjaśniłam. — Znasz zaklęcia, które pozwolą ci się szybko uleczyć?

— Tak, znam kilka, ale do tego potrzeba czasu.

— W porządku, dostaniesz go. Jestem tutaj. Nie zostawię cię przecież na pastwę losu.

— Dlaczego wciąż mi pomagasz?

Spojrzałam Donovanowi prosto w oczy, myśląc nad sensem tego pytania. Mogłam mu odpowiedź na najróżniejsze sposoby i nie wiedziałam, co akurat byłoby najlepsze. Uśmiechnęłam się w dosyć fałszywy sposób.

Trylogia Ambicji część 1: W Pogoni Za SzczęściemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz