Rozdział 18

429 51 40
                                    

DONOVAN

Siedząc obok Adaliah, wyczuwałem, jak spięte było jej ciało. Wyjawiła mi, że zmarli wzbudzali w niej strach i że nie panowała nad tym, jednak to było tyle, co udało mi się od niej wyciągnąć. Wcale nie chciała ze mną rozmawiać.

Nie wiedziałem, co tak naprawdę czuła przez cały ten czas, jednak chciałem jej jakoś pomóc. Chciałem, ale nie mogłem. To twój wróg, upominałem się w duchu. Tak? I co z tego?

Spojrzałem na elfkę, układając w głowie to, co chciałem powiedzieć, w logiczne zdania. Jej profil jak zwykle wyglądał idealnie. Mimowolnie uśmiechnąłem się pod nosem i delikatnie odwróciłem jej głowę w swoją stronę, zmuszając ją, aby na mnie spojrzała. Jej hipnotyzujące oczy wbiły się w moje jak ostrze w ciało ofiary, a mimo to nie odwróciłem wzroku.

Nie wiedziałem, na którym powinienem się wtedy skupić. Na białej tęczówce, na tej czarnej, czy na jasnych ustach.

Musiałem być naprawdę zmęczony, skoro myślałem w ten sposób.

— Wiem, co o mnie myślisz — powiedziałem, nie odrywając wzroku od oczu Adaliah.

To, co krążyło po mojej głowie, było znacznie trudniejsze, niż sądziłem. Inaczej sobie to wszystko wyobrażałem.

Myślisz, że Adaliah byłaby w stanie cię polubić? Ciebie nigdy nikt nie pokocha, Donovanie, powiedział mi ojciec podczas naszej ostatniej rozmowy.

Co jeśli miał rację?

— Powiedziałem ci raz, że jestem złym człowiekiem i nie kłamałem. Mimo to niekoniecznie chcę, abyś widziała mnie właśnie od tej strony.

— Dlaczego miałabym widzieć cię z innej strony skoro tyle nas różni? — zapytała księżniczka.

— Uznałabyś mnie za głupca, gdybym niechętnie przyznał, że podoba mi się to, że w nienawiści, którą darzymy siebie nawzajem, znajdujemy jakieś ukojenie?

Adaliah westchnęła, spuszczając na moment głowę. Po chwili z powrotem spojrzała mi w oczy, jednak było w nich coś, czego nie potrafiłem rozgryźć. Nie byłem również w stanie wyczytać z jej wyrazu twarzy żadnych emocji.

Patrzyła na mnie tak, jak się czułem. Patrzyła na mnie jak na głupca.

Nigdy nie czułem takiego napięcia, ale może to były skutki zmęczenia i zwykłe osłabienie po starciu ze strażnikami. Jakby się nad tym zastanowić, było to bardzo prawdopodobne.

— Skąd pewność, że czuję to co ty, co? — Elfka przechyliła lekko głowę na bok.

Słowa uwięzły mi w gardle. Szczerze mówiąc, nie miałem tej pewności i nie mogłem też niczego zakładać, ponieważ elfy były na tyle podstępne, że bez problemu mogłyby zwieść każdego. Być może Adaliah za każdym razem, kiedy pozwalała, abym się do niej zbliżył, robiła to, aby uśpić moją czujność. Był tylko jeden sposób, abym mógł to sprawdzić i się przekonać.

Nachyliłem się do księżniczki i delikatnie musnąłem jej usta. Nie odsunęła się, mimo że mogła, ale nie odwzajemniła też pocałunku. Spojrzałem jej w oczy i zrozumiałem, że moje przypuszczenia były równie naiwne jak ja.

Chłód w jej oczach przypomniał mi chłód w oczach Ernesha. Dopiero wtedy dostrzegłem, jak bardzo podobni do siebie byli.

Na bladych policzkach Adaliah widniał ledwo dostrzegalny rumieniec, jednak mogło być to spowodowane gniewem, a nie uczuciem. Nie chciałem już nad tym myśleć, ponieważ czułem, że pogrążałem samego siebie. To nie miało najmniejszego sensu.

Trylogia Ambicji część 1: W Pogoni Za SzczęściemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz