Rozdział 28

264 43 9
                                    

ERNESH

Weczór był ciepły, księżyc świecił jasno, gwiazdy też. Był to piękny widok i mimo że byłem martwy, zachwyt był taki sam jak wcześniej. Po rozmowie z Caroline, Adaliah zamknęła się w swojej komnacie i poprosiła o chwilę prywatności, aby mogła wszystko przemyśleć, więc wyjątkowo zostawiłem ją samą, nie chcąc naruszać jej prywatności.

Wiedziałem, że musiała wszystko przemyśleć, aby móc podjąć dobrą decyzję, co robić dalej w związku z Donovanem, dlatego nie zamierzałem się z nią spierać. Rozumiałem ją i szanowałem jej potrzebę samotności.

Poza tym też miałem coś do zrobienia.

Bez problemu opuściłem Elsolis i przeniosłem się prosto do Lasu Cieni. Bycie martwym jednak miało swoje małe korzyści, które powoli zaczynałem zauważać. Strażnicy mnie nie pilnowali, mogłem udać się wszędzie w każdej chwili i nie sprawiało mi to żadnego problemu, a co najważniejsze, byłem świetnym szpiegiem dla Adaliah.

Odnalazłem specyficzny domek w środku lasu, który obserwowałem każdego dnia przez miniony rok. Chatka była niecodzienna i miała swój urok. Wyglądem przypominała ogromnego muchomora z małymi okienkami, z którego zawsze biło ciepłe, przyjemne światło lampek powieszonych w środku. Wszedłem do środka, przedostając się przez ścianę, co było banalne, kiedy byłem duchem.

Przystanąłem z boku skromnego salonu i wbiłem wzrok w piękną Denę, która akurat czytała książkę, grzejąc się przy rozpalonym kominku.

Uwielbiałem na nią patrzeć, nawet jeśli nie wiedziała o mojej obecności. Pragnąłem z nią porozmawiać, jednak nie mogła mnie przecież usłyszeć. Pragnąłem jej dotknąć, ale nie miałem też żadnego wkładu w życie żywych.

Mogłem tylko patrzeć i słuchać. Nic więcej.

Musiało mi to wystarczyć, mimo że doprowadzało mnie to do szaleństwa.

Ale to wszystko miało dziać się w ten sposób tylko do czasu...

Trylogia Ambicji część 1: W Pogoni Za SzczęściemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz