Rozdział 35

221 35 30
                                    

DONOVAN

— Adaliah! — krzyknąłem, szybkim krokiem idąc przez korytarz.

Rozglądałem się wokół, jednak nigdzie nie było śladu ani Adaliah, ani Halony. Obie po prostu zniknęły po tym, jak opuściły Wielką Salę i nikt nie miał pojęcia, gdzie poszły.

Byłem tak bardzo zagubiony w tym wszystkim, że nawet nie byłem do końca pewny, co się właściwie stało. Wszystko wydawało mi się być nierealistyczne. Czułem się, jakby ktoś wyciął prawie dwa dni z mojego życia.

Wziąłem ślub? Naprawdę? Ale jak w ogóle do tego doszło? Kiedy? Gdzie?

Nie pamiętałem przygotowań.

Nie pamiętałem oświadczyn.

Nie pamiętałem nic.

I to mnie przerażało.

Zatrzymałem się, widząc za rogiem Halonę. Tuż przed nią szła Adaliah, jednak wyglądało na to, że królowa elfów nie miała świadomości tego, że nie była sama. Była podpita i widać było to po jej krokach, dlatego też nie zwracała uwagi na to, co działo się wokół niej.

Moja rzekoma żona położyła rękę na ramieniu swojej starszej siostry, po czym pewnym ruchem przywarła ją do najbliżej ściany. Nim Adaliah zdążyła zareagować, Halona dobyła noża, który przycisnęła do jej gardła. Była szybka i doskonale wiedziała, czego chciała. Nie zawahałaby się. Gdyby chciała od razu zabić elfkę, zrobiłaby to.

Zacząłem odczuwać niepokój, ale nie wyszedłem z za rogu. Królowa zaśmiała się ironicznie, na co jej siostra jeszcze mocniej przycisnęła ostrze do jej gardła, delikatnie nacinając skórę w miejscu, gdzie przed rokiem to ja zrobiłem nacięcie. Halona była wściekła, jednak nie byłem w stanie powiedzieć dlaczego.

Powinienem był zareagować, jednak liczyłem na to, że dowiem się, o co tak naprawdę chodziło.

— Już na starcie próbujesz zniszczyć nam dobrą zabawę, siostrzyczko — wycedziła Halona.

— Do tej zabawy nie powinno dojść — stwierdziła Adaliah. Zaśmiała się pod nosem, jednak nie był to zdrowy śmiech. — Powinnaś siedzieć w lochach.

— Och, oczywiście... I to z tego powodu czujesz ból? Bo nie ma mnie w lochu?

— Nie czuję żadnego bólu.

— Ale zaraz poczujesz.

To był moment, w którym młodsza z sióstr chciała popełnić zbrodnię, na którą nie mogłem tak po prostu pozwolić. Erneshowi udało się złamać zaklęcie, które na mnie rzucono, i pomógł mi odzyskać pełną świadomość, więc teraz mogłem się postawić. Mogłem świadomie decydować o swoich następnych krokach,

Wyszedłem z za rogu, wychodząc z ukrycia.

— Halono, zostaw ją! — wycedziłem.

Odciągnąłem elfkę od Adaliah i spojrzałem na swoich strażników, którzy akurat wyszli z za rogu. Domyśliłem się, że to nie kto inny jak Ernesh ich sprowadził, manipulując ich umysłami. Nieźle sobie radził jako zmarły, nawet jeśli nie był widoczny dla naszych oczu.

Posłałem czarodziejom jednoznaczne spojrzenie, na które od razu zareagowali. Chwycili Halonę pod ramiona, jednak obchodzili się z nią delikatnie. Zaczęli prowadzić ją w stronę Wielkiej Sali, co nie spodobało się jej zbytnio. Posłała mi wściekłe spojrzenie, które zniosłem. Tym razem nie poczułem potrzeby bycia uległym, ale nie dałem tego po sobie znać.

— Co ty robisz? — zapytała młodsza elfka.

— Zajmę się twoją siostrą — zapewniłem. Oczywiście kłamałem, aby nie wzbudzać jej podejrzeń. Musiałem uśpić jej czujność. — Sam chcę ją wykończyć. Wróć do sali i baw się. Za chwilę do ciebie dołączę.

Trylogia Ambicji część 1: W Pogoni Za SzczęściemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz