Rozdział 13

549 63 49
                                    

ADALIAH

Dni szybko mijały, wojna była coraz bliżej, a ja byłam coraz bardziej zagubiona i zdezorientowana. Z każdym dniem słyszałam coraz więcej szyderczych głosów w głowie. Zmarli zaczęli mnie nawiedzać o wiele częściej, jakby zwiastowali nadejście czegoś naprawdę złego. Nie dawali mi spokoju.

— Czekamy na ciebie, Adaliah — mówili w każdym możliwym momencie.

— Uwolnij nas... Chcemy poczuć szczęście.

— Władasz cierpieniem i nie pozwalasz nam się go pozbyć? To od ciebie zależy, czy zostaniemy zbawieni.

— Przestańcie — powiedziałam załamującym się głosem. Moja głowa okropnie pulsowała od natłoku informacji. Sprawiało mi to wręcz ból. — Nie mogę wam pomóc.

— Tutaj... W twoim prawdziwym domu czeka na ciebie twój tron — odezwała się dusza obcego mi starego mężczyzny. — Teraz jest pusty, ale jeśli na nim zasiądziesz, wszystko stanie się lepsze...

— Przyjdź do nas. Dołącz do nas. Tutaj jest twoje miejsce. Przy nas!

— Wystarczy — wycedziłam.

— Uwolnij nas od bólu, który na nas sprowadzasz. Dołącz do nas i pozwól, aby twoje przeznaczenie się spełniło. Stań się tym, kim tak naprawdę jesteś.

— Powiedziałam wystarczy!

Głosy ustały. Odczułam, że dusze powoli oddaliły się ode mnie, w końcu zostawiając mnie w spokoju, jednak wraz z nimi odpłynęła ze mnie część sił. Podparłam się ręką o ścianę, biorąc głęboki wdech, aby się uspokoić.

Chwilę później do mojej komnaty wpadł Ernesh. Elf podszedł do mnie i nic nie mówiąc, przytulił mnie do siebie, wzdychając ciężko. Przycisnęłam głowę do jego klatki piersiowej, próbując unormować swój oddech. Wiedziałam, że wyczuł mój niepokój, a być może czytał mi w myślach, jednak w tamtym momencie było to nie istotne. Nie mogłabym mieć mu tego za złe.

— Znowu cię nawiedzają, prawda? — zapytał ściszonym tonem głosu.

— Robią to coraz częściej — przyznałam zgodnie z prawdą. Ernesh westchnął, głaszcząc mnie po głowie.

— Mogę ci jakoś pomóc?

— Braciszku, ja sama nad tym nie panuję, więc co ty mógłbyś zrobić?

— Mogę spróbować rozluźnić twój umysł, aby uwolnić go od tych wpływów — zaproponował elf. Było to jakieś wyjście, jednak wiedziałam, że to nie wystarczy.

— Warto chociaż spróbować.

— To nie zadziała — Ktoś zaśmiał się głęboko w mojej głowie.

Pokręciłam głową. Podeszłam do łóżka i bez sił usiadłam na nim, wbijając wzrok daleko w przestrzeń za oknem. Ernesh usiadł tuż obok mnie, patrząc na mnie ze zmartwieniem. Chwycił mnie za rękę i ścisnął ją lekko, chcąc dodać mi chociaż trochę otuchy. Zawsze obdarzał mnie ogromnym wsparciem, że nie zważając na sytuację, dzięki niemu czułam się lepiej.

— Mówiłaś o tym Donovanowi?

— Dlaczego w ogóle miałabym mu o tym mówić, co? — odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

— Lepiej żeby nie poznał twojego słabego punktu. Będzie chciał to wykorzystać, więc proszę, uważaj na to, co przy kim mówisz.

Nie odpowiedziałam.

— Przed innymi możesz udawać silną, ale przy mnie możesz być w pełni sobą — powiedział Ernesh. Oparł głowę o moją i objął mnie ramieniem. — Widzę, że się boisz, siostrzyczko. Pozwól sobie pomóc.

Trylogia Ambicji część 1: W Pogoni Za SzczęściemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz