DONOVAN
— To koniecznie musi być dzisiaj — odparła Adaliah. Mówiła stanowczym głosem i patrzyła na mnie z taką pewnością siebie, że nie sprzeciwiłem się jej, mimo że chciałem. — Nie ma innego wyjścia.
— Ale dlaczego akurat dzisiaj? Przecież w Elsolis jest stabilnie. Sam widziałem. Mogę posłać kruka, aby się upewnić i...
— To nie ma sensu, magiku — przerwał mi Ernesh, który od dłuższego czasu przysłuchiwał się mojej dyskusji z Adaliah.
— Możecie mi wyjaśnić, co się dzieje? — zapytałem.
Ermesh spojrzał na Adaliah, na co ona pokręciła głową. Domyśliłem się, że to był znak, że nic nie powiedzą. Coś ukrywali, coś istotnego i nie podobało mi się, że nie zostałem w to wtajemniczony. Zrozumiałe, że chcieli walczyć z Haloną sami. To ich siostra, w porządku, ale ja również byłem w to wplątany, więc miałem prawo znać istotne fakty.
— Musimy to zrobić dzisiaj — odparł Ernesh, poprawiając swój pas, przy którym miał pochwę z mieczem. — Spójrz na niebo. Co widzisz?
— Chmury... Słońce...
— Litości, chodzi mi o księżyc. Jest dzień, a mimo to widoczny jest księżyc.
— To zjawisko jest widoczne raz na dwa miesiące — zauważyłem. Naprawdę nie rozumiałem, co to ma do rzeczy. — Co w tym niesamowitego?
— Nie mam do niego siły — Elf załamał ręce.
— Nasz ojciec rzucił na Halonę zaklęcie, które chroni ją przed śmiercią — wyjaśniła Adaliah. — Nie zabiliśmy jej, kiedy mieliśmy okazję, co wykorzystał Ethan. Rzucił na nią zaklęcie ochronne, więc kiedy zrozumieliśmy swój błąd, było już za późno. Teraz można zabić ją tylko w Dzień Nocy.
Analizowałem każde słowo elfki, próbując pojąc to wszystko. Dlaczego dowiadywałem się o tym dopiero w takim momencie? Zrozumiałem, dlatego bliźniaki nie ruszyli od razu z atakiem, dlaczego tak łatwo odpuszczali podczas walki z nią. Uciekli z Elsolis, kiedy zostałem ranny, ponieważ wiedzieli, że walka nie miała większego sensu.
W milczeniu podszedłem do okna, aby bliżej przyjrzeć się księżycowi, który faktycznie wisiał wysoko na niebie tuż obok słońca. Był wyrazisty i piękny jak zawsze. Jego obecność w ciągu dnia sprawiała, że niebo rozdarło się na dwie strefy: nocną i dzienną. To niesamowite zjawisko sprawiało, że połowa wyspy była okryta powłoką nocną, kiedy druga połowa tonęła w promieniach słonecznych.
Najwyraźniej nie bez powodu Elsolis było położone w centrum tego fenomenu.
— Pójdę z wami — To nawet nie było pytanie. Byłem pewny swojej decyzji.
— Nie — odparła Adaliah. — Mówiłam już, że musimy iść sami.
— Nie zmienię swojego zdania, moja droga. Udam się z wami do Elsolis, choćbyś groziła mi śmiercią.
— Tym razem nie ja ci grożę śmiercią, nawet nie Ernesh, a przyszłość, Donovanie.
Spojrzałem na elfkę. W jej oczach nie było żadnego sarkazmu, czy ironii. Była śmiertelnie poważna, a fakt, że nawet Ernesh nie zamierzał ze mnie żartować, utwierdzał mnie w fakcie, że coś było na rzeczy. Nie wiedziałem, skąd przesąd o zagrożeniu, ponieważ nie chcieli lub nie potrafili mi tego wyjaśnić, jednak nie bałem się śmierci.
Chciałem zemścić się na Halonie.
— A więc? — Uśmiechnąłem się, przybierając dobrą minę do złej gry. — Do Elsolis?
CZYTASZ
Trylogia Ambicji część 1: W Pogoni Za Szczęściem
FantasyTRYLOGIA AMBICJI CZĘŚĆ 1 Jedno głębsze spojrzenie wystarczyło, aby ich życie obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Mimo przeciwności losu Adaliah i Donovan, odnaleźli wspólny język. Zbliżyli się do siebie, jednak wojna, która wybuchła miedzy Elso...