Rozdział 34

231 34 69
                                    

ERNESH

Uważnie obserwowałem to, co działo się podczas tak nagłego, niespodziewanego i chyba wszystkich szokującego wesela, które nigdy nie powinno się odbyć. Obserwowałem Halonę, Donovana, Erlonda, Adaliah, wszystkich... Wszystko było nie tak, jak powinno być.

Moja siostra pierwszy raz od niepamiętnym czasów upiła się, co dawało mi tylko do zrozumienia, że coś było nie tak i nie chodziło tylko o nienawiść do Halony. Tu chodziło o coś znacznie większego i wiedziałem, że będę musiał z nią o tym porozmawiać, ponieważ zaczynałem obawiać się, że dalej myślała o chwilach, które przeżyła z Donovanem przed wojną między namszymi krainami. Racja, pogrywali ze sobą, zbliżyli się do siebie i mimo że mieli pozabijać siebie nawzajem, trzymali sobie ostrza przy gardłach, to również się całowali i wyjawili sobie swoje tajemnice.

Mieli o tym zapomnieć, ale czy tak się stało?

Po długim czasie spędzonym na parkiecie, wszyscy wrócili do stołu. Stanąłem za krzesłem Adaliah, aby być blisko niej i uważnie przysłuchiwałem się rozmowie. Czułem, że za moment coś się wydarzy. Wydawało mi się to wręcz niemożliwe, jednak czułem mrowienie w opuszkach palców. To definitywnie był sygnał, który mój umysł odebrał z otoczenia.

Spojrzałem na swoją młodszą siostrę, chcąc jej się uważnie przyjrzeć. Z jej rozpromienionej twarzy ani na chwilę nie zszedł uśmiech, a jej oczy błyszczały w niebezpieczny, a zarazem niewinny sposób. Świetnie udawała przed innymi, jednak nie to niepokoiło mnie najbardziej. Jej myśli zagęszczały się w jakiś sposób, przez co nie byłem w stanie odczytać ich z taką łatwością, jakbym chciał.

— Moi drodzy! — Donovan podniósł z krzesła.

Wszyscy skierowali wzrok prosto na niego, czekając, aż powie coś więcej. Czarodziej przelotnie spojrzał na Adaliah, jakby chcąc ocenić jej nastrój i już wtedy wiedziałem, że nie wstał bez powodu. Jego wyzywające spojrzenie, jakie zapamiętałem, zniknęło, ustępując pustce. Wyglądał, jakby widział wszystko przez mgłę... Nie było to spojrzenie Donovana, jakiego znałem. Nie było nawet tak irytujące, bo było po prostu nieobecne.

— Chciałbym wznieść toast za piękną Halonę, jednak oprócz tego chciałbym również wznieść toast za jej siostrę, Adaliah, królową Elsolis!

— Nie wierzę... — wycedziłem.

— Za jej wytrwałość, okropnie irytującą determinację i ogromną arogancję! — odparł król czarodziei, wznosząc kieliszek. — Cieszę się, że możesz tu z nami być, moja droga Adaliah. Nie ukrywam, że trochę bawi mnie fakt, iż nie ważne gdzie się pojawisz, wszędzie doznajesz rozczarowania albo bólu. Powiedz mi, jak czułaś się, patrząc, jak tańczyłem z Haloną tak, jak tańczyłem z tobą?

— Cudownie — królowa elfów uśmiechnęła się, starając się zachować nienaganny spokój.

— Zabiję go — powiedziałem. Moja siostra spojrzała na mnie przelotnie, jednak nie odpowiedziała.

— Króla Elsolis sądziła, że coś może nas połączyć, kiedy rok temu całowała mnie za plecami swojego ojca... Nigdy nie przeżyłem niczego tak bardzo żałosnego i nieprawdopodobnego jak to! Dobrze się bawiliśmy, ale to jest skończone, a ty patrzysz na mnie, jakbyś miała mi coś za złe. Naprawdę myślałaś, że to, co nas łączyło, przetrwa? Och, nie. To by mnie zniszczyło, bo ty niszczysz wszystko, co napotkasz. Nie powinnaś była tu w ogóle przyjeżdżać. Twoje miejsce jest w Mortum wśród zmarłych, którzy cierpią tak jak ty i to przez ciebie.

— Wystarczy! — krzyknął Erlond, wstając z krzesła.

— Ulegasz zaklęciom mojej siostry — Adaliah również wstała z krzesła, wbijając wściekły wzrok w Donovana. Nawet pustka zniknęła z jej oczu. Teraz był w nich tylko gniew i nie miała zamiaru się z tym kryć, ale nie uważałem tego za coś złego. — To jest dopiero nieprawdopodobne. Wielki czarodziej... Król! I daje sobą manipulować w tak prosty sposób.

Trylogia Ambicji część 1: W Pogoni Za SzczęściemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz