Rozdział 46

213 31 105
                                    

ERNESH

Nie potrafiłbym opisać słowami szczęścia, jakie odczułem, kiedy w końcu, po tak długim czasie, realnie przytuliłem Adaliah. Obejmowałem ją mocno ramionami, zupełnie jak kiedyś. To był pierwszy krok do mojego powrotu, do tego, abym mógł wraz z siostrą panować w Elsolis tak, jak planowaliśmy od samego początku.

Aby nie wprowadzać nagłego zamieszania w zamku i ogólnie w całej krainie, zaszyliśmy się w Wielkiej Sali, abyśmy mogli pobyć chwilę sami. I z Owenem, który nie chciał nas zostawiać, ale to nie był dla nas problem. Adaliah poprosiła strażników, aby zostawili nas samych, więc nie musieliśmy się z niczego tłumaczyć. Jeszcze nie.

Byłem tak stęskniony za bliskością mojej siostry, że nie chciałem odstępować jej nawet na krok, jednak kiedy zrozumiałem, że faktycznie mogłem uczestniczyć w życiu żywych, że nie byłem już tylko obserwatorem, zapragnąłem czegoś jeszcze. Czegoś, na co czekałem bardzo, bardzo długo...

Zapragnąłem odwiedzić Donovana i zamienić z nim parę słów.

Nie zamierzałem postępować tak pochopnie jak on i od razu doprowadzać między nami do walki, jednak chęć zemsty chodziła za mną od dnia, kiedy ten naiwny czarodziej zbliżył się do Adaliah. Mącił w jej sercu, a sam nie wiedział, czego tak naprawdę chciał. Wciąż nie mieliśmy pewności, po czyjej stronie był, więc musiałem się tego dowiedzieć. Byłem zmuszony powstrzymać swój gniew kierowany do jego osoby, aby móc skupić się na Halonie. A później...? Później, kiedy odzyskałbym swoje ciało, mógłbym na spokojnie się zemścić.

— Nad czym tak myślisz? — zapytała Adaliah, zerkając na mnie. Na jej bladej twarzy widniał szczery uśmiech. Och, tak dawno go nie widziałem... — Widzę, że coś cię trapi.

— Właściwie to tak — przyznałem, krzyżując ręce na piersi. — Wolałbym jednak, abyś poszła do swojej komnaty i odpoczęła. Teraz mogę ci fizycznie pomóc, więc przejmuję połowę tego ciężaru, siostrzyczko.

— Powiesz mi chociaż, co zamierzasz zrobić?

— Zamierzam dowiedzieć się prawdy.

Adaliah zmrużyła oczy, uważnie mi się przyglądając. Wiedziała, że nie pozwoliłbym jej pójść ze mną, nawet jeśli podałaby mi dobry, konkretny powód. Potrzebowała odpoczynku i to wystarczyło, aby została. Dodatkowo Elrond zacząłby się niepokoić, gdyby zniknęła z zamku, poszedłby do Herkurna, a Herkurn zacząłby panikować, bo jak zwykle przesadnie martwiłby się o swoją królową. Była to tylko kolejna niewinna możliwość wprowadzenia niepotrzebnego chaosu w Elsolis.

Chwyciłem dłonie elfki, odwracając się w jej stronę. Zamarłem na chwilę w bezruchu, dalej nie mogąc uwierzyć, że mogłem ją dotknąć, jednak kiedy się ocknąłem, spojrzałem jej prosto w oczy, chcąc, aby widziała, jak bardzo zależało mi na jej zdrowiu. Zresztą na pewno to wiedziała... Nie musiałem jej tego mówić.

Czułem jej dotyk, mimo że wydawał się być nie do końca realistyczny. Jak zawsze miała chłodne dłonie, na jej bladych policzkach były widoczne delikatne rumieńce, prawdopodobnie spowodowane zmęczeniem, włosy miała rozpuszczone, więc swobodnie opadały na jej plecy. Miała na sobie luźną, czarną suknię, sięgającą do ziemi. Nie miała na głowie korony, nie miała biżuterii, którą tak uwielbiała. W tamtej chwili nie była królową, a jedynie moją siostrą.

— Wrócę, zanim się obudzisz — obiecałem. Złożyłem pocałunek na czole Adaliah, po czym puściłem jej dłonie i spojrzałem w stronę Owena, który w milczeniu siedział przy ogromnym stole na środku pomieszczenia i czytał książkę. — Owenie, zaopiekujesz się nią?

— Opiekuję się waszą dwójką od stu pięćdziesięciu lat, czy tego chcecie, czy nie — Doradca uśmiechnął się do nas. — Idź, rób swoje i bądź spokojny. Tylko może na razie nie zabijaj króla Donovana, dobrze? Nie potrzebujemy wojny z całą Carminą.

Trylogia Ambicji część 1: W Pogoni Za SzczęściemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz