01

270 20 0
                                    

Wszedł do szkoły z lekkim uśmiechem. Nie chciał dać poznać po sobie, że cokolwiek go trapi. Od zawsze uważał, że praca nie była miejscem, gdzie mógł wyrzucać swoje żale. Miał zamiar korzystać z życia, które mu zostało, więc uznał, że mimo przeciwności losu, będzie szedł przez to wszystko z uśmiechem.

Anne wciąż próbowała namówić go na zbiórkę, ale Harry podawał swoje argumenty, prosząc, aby kobieta odpuściła. Cały czas powtarzali, że jest tyle dzieciaków, dla których te pieniądze przydadzą się dużo bardziej, ale kobieta nie mogła tego słuchać. Harry rozumiał, jednak w tej kwestii nie zamierzał zmienić zdania.

Westchnął, uśmiechając się do jednej z woźnych i stając na chwilę, aby wymienić kilka słów. Zawsze rozmawiał z każdym. Przekonał do siebie nawet rodziców, którzy na początku było sceptycznie nastawieni do tego, że nauczyciel ich dzieci miał być aż tak młody.

Zawsze był jednak uprzejmy i dzieciaki go uwielbiały, niemal rzucając się na niego, kiedy tylko pojawiał się na korytarzu. Tak było i tego dnia, kiedy kierował się do klasy, w której miał mieć pierwsze zajęcia. Dzieciaki zaraz znalazły się wokół niego, zagadując o najmniejsze głupoty, a Styles odpowiadał na wszystko ze spokojem.

— Proszę pana, proszę pana!

— Tak, Mike?

— A będziemy dzisiaj śpiewać? — rzuciło kolejne dziecko, które też walczyło o okupację nóg Stylesa.

— Jeśli zdążymy przerobić dzisiejsze literki, czemu nie.

Dzieci pisnęły zadowolone, obiecując, że nauczą się kolejnych liter w oka mgnieniu. Harry w to nie wątpił, wiedząc, że te naprawdę się starały, jeśli tylko miały odpowiednią motywację. Wpuścił je do sali, pozwalając, aby szybko usiadły na swoich miejscach i wyjęły odpowiednie książki.

Dzień w pracy minął mu szybko. Zabawa z dziećmi zawsze poprawiała mu nastrój i tak było tego dnia. Ich radość przelała się na niego i nie mógł być bardziej zadowolony. W czasie przerwy porozmawiał z nauczycielami na temat zbliżającego się przedstawienia i Styles obiecał pomóc. Uwielbiał te próby i przygotowania, żeby później móc z zaciśniętymi kciukami oglądać końcowy efekt.

Kiedy wybiła piętnasta, Harry odłożył dziennik na miejsce i zabrał swoje rzeczy, wychodząc z pokoju nauczycielskiego. Pożegnał się z osobami, które jeszcze tam zostały i ruszył w stronę wyjścia ze szkoły.

Może i kolejne pół godziny spędził, bo cały czas ktoś zatrzymywał go na chwilę, aby porozmawiać kilka minut, ale gdy tylko opuścił budynek, zaraz uśmiechnął się, czując lekki i przyjemny wiosenny wiaterek. Poprawił torbę, która zawsze zsuwała się mu z ramienia, kiedy brał swój płaszcz, ale lubił te dwie rzeczy za bardzo, aby móc się tym denerwować, że nie chcą razem współpracować.

Musiał w końcu oszczędzać siły.

———

— Zaskocz mnie, Horan — powiedział Tomlinson, Kiedy razem ze swoim asystentem siedzieli w czarnym samochodzie niedaleko podstawówki. Przez myśl przechodziło mu, że wygląda jak jakiś zwyrodnialec, ale nie mógł zrealizować swojego planu bez pewności, że wpadł jednak na odpowiednią osobę.

— Prócz kredytu studenckiego nie znalazłem na niego nic. Nawet mandatu za złe parkowanie. Ja co chwilę taki dostaję.

— Bo nie potrafisz jeździć, Horan — mruknął Louis, przypominając sobie ten jeden dzień, kiedy blondyn musiał być jego kierowcą. Takiego szaleńca wyrzuciliby nawet z nielegalnych wyścigów i szatyn był tego pewien.

— Inni nie doceniają mojego kunsztu — odpowiedział Niall, wpatrując się w informacje, które miał wypunktowane na tablecie. — Wracając do sprawy, uczy w tej szkole, ludzie go lubią. Mówią, że zawsze jest uprzejmy i są przekonani, że przeprosiłby kwiatuszka, gdyby na niego nadepnął.

— Tacy ludzie nigdy nie kończą dobrze — mruknął Louis, upijając łyk whisky, która zawsze czekała na niego w samochodzie. — Pewnie jest żałośnie niewinny i każdy mógłby go zdeptać.

— Zdecydowanie podniósłby pańską reputację i ocenę publiczną — kontynuował Niall, ignorując słowa szefa.

— Jasne, wyrzucając pieniądze na ratowanie kwiatków spod szkół. Nie interesuje mnie ta kwestia. Chcę mieć spokój od namolnych plotek i pytań.

— Szefa może nie interesuje, ale potencjalnych inwestorów już owszem. W końcu będę woleli iść do kogoś, kto nie oderwie głów ich pracownikom na śniadanie.

— Ja nie odrywam głów byle komu, tylko tej bandzie idiotów, którzy nic nie potrafią zrobić dobrze! Poza tym, nie prosiłem cię o burzę mózgów, Horan, tylko o informacje na jego temat.

Większość jego poprzednich asystentów miała dość zachowania Louisa po tygodniu. Najtwardsi wytrzymali miesiąc. Horan zaś był już drugi rok i jedyne co przez ten czas wzrosło to jego bezczelność i wypłata. Tomlinson nagradzał lojalnych pracowników, a skoro Niall był jego prawą ręką, tym bardziej chciało go zatrzymać przy sobie.

— Nazywa się Harry Styles. Ma dwadzieścia sześć lat. Mieszka w jednej z biedniejszych dzielnic razem z matką. Żyją skromnie, ale dają radę. Siostra po wzięciu ślubu wyjechała do Stanów i rzadko się kontaktują.

— Czyli nic ciekawego — mruknął Louis, wlepiając wzrok w szkolny dziedziniec. — Pełno takich na ulicy.

— Ale ładnie się prezentuje — spostrzegł Niall, odrywając wzrok od urządzenia. Czekał aż wrócą do firmy i będzie mógł iść na drugi lunch. A może trzeci? Już gubił rachubę. — Myślę, że dobrze będzie wychodził na zdjęciach. No i jeśli szef zaproponuje mu umowę, to on jej nie złamię. Dyrektor szkoły mówił, że pan Styles jest uczciwy.

— Wierzysz w cokolwiek tej grubej świni? Widziałem kiedyś tego dyrektora. Śmiech na sali.

— Czemu nie. Styles nie jest kobietą, więc nie chwali go na podstawie głębokości dekoltu.

Louis przyglądał się, jak brunet wychodzi ze szkoły. Może i był przyjemny dla oka, ale Tomlinson nie miał czasu na miłostki. Jego życie w każdym aspekcie było jednym, wielkim interesem. I w takiej kwestii widział też Harry'ego.

Horan zaś doskonale się bawił. Już od roku Tomlinson próbował wprowadzić ten plan w życie, ale ilekroć Niall kogoś znajdował, to coś wiecznie nie pasowało mężczyźnie. Teraz ten wydawał się być całkiem przekonany, więc blondyn nie miał nawet zamiaru się wtrącać.

— No dobrze — zaczął Louis, dopijając do końca alkohol. — Przygotuj spotkanie z panem Stylesem. Zobaczymy czy ta niewinna twarzyczka cherubinka będzie miała coś ciekawego do powiedzenia.

— Na kiedy, szefie?

— Najbliższy wolny termin bez irytujących idiotów dookoła?

— Pański pogrzeb, o ile nikogo pan na niego nie zaprosi. Prócz rodziny, oczywiście.

— Za późno — odpowiedział z przekąsem Louis, a na jego twarzy pojawił się uśmieszek. Niall czasami potrafił go rozbawić. — Zrób to jak najszybciej. Czas to pieniądz. Szczególnie w jego przypadku.

— Za pół godziny ma pan spotkanie z inwestorami z Francji.

— W takim razie, jedźmy. Naoglądałem się wystarczająco mojej owieczki. Przynajmniej na dzisiaj.

Niall skinął jedynie głową i poinformował kierowcę o tym, że ma ruszać. Wiedział, że kolejne tygodnie jego pracy to będzie dobra zabawa.


Contracted Love + Maybe Our Love Was Not EnoughOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz