Nie potrafił otworzyć oczu. Głowa chyba nie bolała go tak mocno nawet podczas choroby, a w ustach czuł nic więcej jak pustynię. Nigdy wcześniej nie upił się tak mocno i teraz obiecał sobie, że nigdy więcej nie napije się nawet głupiego, smakowego piwa. Próbował się podnieść, ale coś mu przeszkadzało. Nie wiedział w jak głupim miejscu musiał zasnąć, ale dałby sobie rękę uciąć, że to Clifford, któremu zdarzało się rozwalać na brunecie, kiedy ten spał inaczej niż na boku.
W końcu udało mu się chociaż trochę podnieść głowę i zaraz niemal zleciał z łóżka, kiedy okazało się, że nie dość, że nie obudził się w swoim łóżku, to jeszcze z Louisem obok. Zaraz zerwał się, nie przejmując się już żadnym bólem, ale westchnął z ulgi, kiedy odkrył, że miał chociaż na sobie bieliznę. Czyli jednak nie skończyli w łóżku, jak przypuszczał.
Nie myśląc ani chwili dłużej, zaraz uciekł do swojej sypialni, zamykając się w niej na cztery spusty, na wypadek jeśli Louis sam postanowiłby wstać i dziękując sobie samemu, że zawsze miał butelkę czy dwie wody przy łóżku na wypadek, gdyby w nocy chciało mu się pić. I teraz to uratowało mu życie, kiedy mógł szybko napić się czegokolwiek
— Cholera — mruknął sam do siebie Harry, opierając głowę o kolana. Nawet jeśli w większości pamiętał, co działo się poprzedniej nocy, to szybko uznał, że wolałby być kompletnie nieświadomym.
———
Pili razem. Chociaż Harry na początku obiecywał sobie tylko jednego drinka, to ten szybko przerodził się w drugiego, aż skończyli na piątym. Louis siedział na fotelu, zaś Styles rozwalił się na kanapie. Rozmawiali o kompletnych bzdurach, ponieważ szatyn zaczął sam robić się bardziej rozmowny. Pies spał w nogach bruneta i wszystko wydawało się aż podejrzanie miłe.
— Coś mi śmierdzi w tej całej karierze Zayna — mruknął Louis, kiedy dolewał alkoholu do swojej szklanki. — Nie wiem jeszcze co, ale jestem pewien, że to nie był przypadek.
— Powinieneś cieszyć się jego szczęściem — odpowiedział Harry, ręką odmawiając jednak kolejnej dawki alkoholu.
— Jest dla mnie jak brat. Oddałbym za niego życie!
— Naprawdę? — zapytał aż lekko zaskoczony brunet. Alkohol mógł mieć na niego już mocny wpływ, ale takie słowa zaraz go lekko otrzeźwiły.
— Tak — zaczął Louis, wpatrując się w Harry'ego. — Najchętniej cudze, jeśli mamy być szczegółowi.
Nie wiedział, jak powinien odpowiedzieć na słowa swojego męża. Cały pozytywny szok, jaki właśnie czuł zaraz zamienił się w dziwną niezręczność. Wystawił jedynie szklankę, w której jeszcze chwilę temu miał alkohol.
I tak mijał im czas. Zbliżała się druga w nocy, a Harry był już nie dość, że pijany, to jeszcze śpiący. I niestety ale miał w sobie coś, co kazało mu wrócić do swojego łóżka, dlatego zaraz spróbował się podnieść. Nie wyszło mu to może najlepiej i jakimś cudem znalazł się na tym samym fotelu, który zajmował Louis.
— Oops.
— Hi.
Chciał się podnieść, ale jego stan mu to uniemożliwiał. Louis wcale też nie był aż taki pomocny, ale nie można go było winić. Sam był po wpływem alkoholu i jedynie Clifford siedział, wpatrując się w swoich właścicieli.
— Dasz radę się podnieść? — zapytał Tomlinson, który też bełkotał już nieco pod nosem.
— Ta... Chyba tak — mruknął w odpowiedzi Harry.
I choć zajęło mu to dłuższą chwilę to w końcu podniósł się, stając na jako tako równe nogi. Louis w tym czasie sam się podnosił i wyglądało na to, że nieco lepiej dawał sobie radę ze swoim upojeniem alkoholowym niż Styles, który próbował pogłaskać psa.
CZYTASZ
Contracted Love + Maybe Our Love Was Not Enough
FanfictionCZ. I: Kim jest Harry? A może lepiej... Jaki jest Harry? Można go łatwo opisać, jako najmilszą osobę na świecie. I to dosłownie. Wydaje się, że nie ma osoby, która by go nie uwielbiała. Zawsze jest pomocny, uprzejmy i niemal świeci przykładem. Nawet...