_03

255 18 0
                                    

Louis nie był głupi. Może czasami jego zachowanie wskazywało na to, że w rankingu bycia nieczułym dupkiem mógłby przebić Voldemorta czy innego diabła, ale tak nie było. Doskonale widział, że coś się działo z Harrym. I na pewno nie było to przeziębienie ani żaden inny ból czy choroba, bo widział, że nigdzie nie walały się zasmarkanie chusteczki, a leki w specjalnej szafce stały chyba identycznie jak wtedy, kiedy ostatni raz musieli walczyć z kacem.

Coś mu nie pasowało. Co gorsza jednak, nie wiedział co. Próbował jakoś rozmawiać z brunetem, jednak nie przynosiło żadnego rezultatu. To prowadziło jedynie do tego, że rozmawiali ze sobą mniej niż wcześniej, jakby obaj mieli do siebie jakieś żale.

Wcześniej Harry niemal garnął się na kolana Louisa, nawet kiedy jedli kolację. Teraz cudem było, jeśli w ogóle zjedli ją wspólnie. Tomlinson wracał z firmy nawet i w nocy, a Styles pojawiał się tam rzadko, głównie, aby złożyć odpowiednie podpisy albo trzeba było coś załatwić, do czego był potrzebny.

Dzięki temu udało im się omijać swoje towarzystwo.

Najbardziej cierpiał na tym nikt inny niż Horan. Przecież już zabierał się za coś kompletnie innego, kiedy zobaczył, że musiał zacząć działać, bo inaczej to nie skończy się dobrze. Ani dla niego, ani dla reszty świata.

Dlatego pojawił się w domu małżeństwa, kiedy Louis siedział w firmie na spotkaniu, a Niall nie był przez najbliższy czas potrzebny. Zostawił jedynie wiadomość, że wychodzi na lunch i wiedział, że przynajmniej coś zje, bo Mary zawsze coś mu da.

Na jego nieszczęście nie zastał w domu Harry'ego, jednak gosposia powiedziała mu, że wyszedł z psem i nie obiecuje mu, że ten wróci szybko. Horan spojrzał na zegarek. Miał może czterdzieści minut, aby ruszyć do firmy, a skoro czuł świeżo upieczone ciasto, to postanowił chociaż dobrze wykorzystać ten czas. Rozsiadł się w dużej i jasnej kuchni, zajadając się drożdżowym wypiekiem tak, że napakował sobie policzki jak chomik.

— Muszę ci powiedzieć, Niall, że nie wiem, co się między nimi dzieje — powiedziała kobieta. Horan nie był głupi i wiedział, że najlepiej będzie też wypytać ją, jeśli Harry nie będzie chciał z nim rozmawiać. A tak, to zawsze wymieniali się jakimiś ploteczkami. — Nawet się nie kłócą. Po prostu w domu jest cisza, jakby stało się coś strasznego.

— A to ciekawe — mruknął ten. Sam nie potrafił dojść do tego, dlaczego ich stosunki tak nagle się pogorszyły. Przecież zawsze starał się być z ich życiem niemalże na bieżąco.

— Też tak myślę, ale co ja biedna mam zrobić, nie moje sprawy. Pan Louis tylko by warknął, za to pan Harry wygląda ja zbity pies.

Niall notował każdą informację w swojej głowie. W końcu każda rzecz była przydatna.

— Przecież byli tacy szczęśliwi.

— No właśnie, też tak sobie mówiłam. Przecież niedawno jeszcze świata za sobą nie widzieli. Ale powiem ci szczerze, Niall, że ja myślę, że to pan Harry ma jakieś problemy.

— Czemu tak pani sądzi? — zapytał Horan. Musiał znać jak najwięcej szczegółów. Inaczej nie mógł zabierać się za rozwiązanie ich problemu. Czuł się niemal jak taka dobra wróżka, która nad nimi czuwała.

— Od pewnego czasu mało się uśmiecha i chodzi przygaszony. Głównie siedzi u siebie albo chodzi z psem. A wiesz, Niall, jaki jest twój szef. Jak się wścieknie albo coś się dzieje, to wygląda jakby miał wszystkich pozabijać.

Niall zacisnął palce na swoim nosie. Co mu umykało?

— — —

Harry stał przed lustrem w łazience i wycierał mokre włosy. Niedawno wrócił z wieczornego spaceru z Cliffordem. Nie spodziewał się, że Louis będzie w domu, ale to spowodowało, że czmychnął jak najszybciej na górę, używając psa jako idealnego rozproszenia.

Contracted Love + Maybe Our Love Was Not EnoughOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz