Chciał zrobić coś więcej. Zdobyć to, co zniszczyło go samego. Chciał serce Liama. I chociaż od początku obiecywał sobie, że nie będzie chciał podejmować jakichkolwiek kroków, coś się w nim złamało.
Dlatego próbował wywrzeć na Liamie wpływ, przyciskając ponownie swoje usta do tych jego. Jednak nawet w najśmielszych myślach nie przypuszczał, że to Payne się odsunie.
— Nie, Zee. Wiem, co próbujesz — powiedział mężczyzna i szło usłyszeć ból ale i zrozumienie w jego głosie. — Kocham cię, ale nie pozwolę sobie, aby zranić cię więcej.
Po tym zniknął z pomieszczenia, zostawiając Malika samego. Ten oddychał ciężko i gniew w nim narastał. Zaraz poleciał za Liamem, łapiąc go z furią w oczach za ramię.
— Myślisz, że znów możesz namieszać w moim życiu i odejść?
— Tego właśnie chciałeś, Zayn — odpowiedział Payne, ściągając z siebie dłoń byłego męża. — Zawsze będę cię kochał, ale jeżeli mój brak ma sprawić, że będzie ci lepiej, to muszę się z tym pogodzić.
Malik nie potrafił nic poradzić na to, że coś zakuło go w sercu. Mógł nienawidzić Liama, wyklinać go i płakać z jego powodu po nocach, ale nie mógł wyprzeć tego, że pomimo tego całego bólu, sam wciąż kochał Payne'a. Wiedział, jak chore to było, ale nie potrafił inaczej.
— Może miałeś rację, że to nigdy nie miało szans na sukces — westchnął szatyn, przeczesując nerwowo włosy. — Przepraszam, że znów wtargnąłem w twoje życie, Zayn. Życzę ci powodzenia.
I Liam odwrócił się, odchodząc w stronę swojego gabinetu. Musiał żyć z ciężarem tego, co zrobił. Jeśli to miała być jego pokuta, to musiał ją znieść pomimo wszystkiego.
Jednak gdyby tylko odwrócił się na chwilę, zobaczyłby, że Malik wciąż stał na tym samym korytarzu, a po jego policzkach leciały łzy.
Ale Liam parł do przodu, tylko dlatego, aby samemu bardziej się nie złamać. Wiedział, że Malik poradzi sobie lepiej bez niego.
———
Harry za każdym razem czuł się dziwnie, kiedy przebywał w firmie Louisa. Jednak nie chciał przegapić żadnej okazji, aby móc spędzić trochę czasu z szatynem, szczególnie teraz, kiedy zaczynał wierzyć, że może ich małżeństwo jeszcze miało choć minimalne szanse na to, aby mogło wypalić, o ile obydwoje wystarczająco się postarają.
Tym razem jechał na górę sam, bez obstawy Nialla czy Josha, co powodowało, że czuł się jeszcze dziwniej i niezręczniej. Widział wzrok niektórych pracowników i niemal spuścił głowę, mając wrażenie, że jeszcze nigdy wcześniej nie spotkał się z tak oceniającym spojrzeniem.
Dlatego odetchnął, kiedy wysiadł na odpowiednim piętrze. Jego kroki niemal przyśpieszyły, aby tylko jak najszybciej zniknąć z pola widzenia innych. Jak nigdy chciał znaleźć się już w gabinecie Tomlinsona i wyjść najlepiej w jego obecności, bo domyślił się, że ten zaraz poustawiał wszystkich po kątach.
— Dzień dobry, panie Tomlinson — powiedziała sekretarka, tylko na chwilę odrywając wzrok od komputera.
— Dzień dobry — odpowiedział Harry, uśmiechając się delikatnie. Wolał nie pokazywać po sobie, że coś jest nie tak. — Jest Louis?
— Tak, mówił, że na pana czeka — potwierdziła kobieta, ale tym razem nie spojrzała już na Harry'ego.
Styles westchnął i zapukał delikatnie w drzwi, zanim nie pozwolił sobie na wejście do gabinetu. Nawet jeśli drzwi były szklane i Louis mógł go widzieć bez problemu, to zauważył, że ten siedział pochylony nad jakimiś dokumentami.
CZYTASZ
Contracted Love + Maybe Our Love Was Not Enough
FanfictionCZ. I: Kim jest Harry? A może lepiej... Jaki jest Harry? Można go łatwo opisać, jako najmilszą osobę na świecie. I to dosłownie. Wydaje się, że nie ma osoby, która by go nie uwielbiała. Zawsze jest pomocny, uprzejmy i niemal świeci przykładem. Nawet...