02

279 17 1
                                    

— Przepraszam pana! Halo, proszę pana!

Harry odwrócił się, widząc jakiegoś blondyna z odrostami ubranego w garnitur, który raczej wyglądał na markowy i drogi. Było kilka dni później i Styles wyszedł wieczorem ze szkoły po pierwszym spotkaniu związanym z przedstawieniem. Omawiał scenariusz i piosenki z pozostałymi nauczycielami.

Był zmęczony i chciał już tylko wrócić do domu, zjeść późny obiad, skończyć pracę i pójść spać. Nie miał na nic więcej siły i pomimo swojej uprzejmości, nie miał ochoty męczyć się z jakimś upierdliwym mężczyzną.

— Mogę w czymś pomóc? — zapytał w końcu Harry, licząc, że nieznajomy szybko da mu spokój. — Szuka pan jakiegoś miejsca?

— Mi nie, ale mój pracodawca chciałby z panem porozmawiać — powiedział ten szybkim tonem, a Styles przez chwilę miał wrażenie, że nie nadąża za jego słowami.

— Przepraszam? — zapytał Harry, zaczynając czuć się dziwnie zestresowany. — Jaki pana pracodawca? Ja nawet pana nie znam.

— Ma do pana pewien interes — powiedział drugi mężczyzna, ale Harry wcale nie poczuł się ani trochę bardziej spokojny. Nie znał nikogo z wyższych sfer, więc o co chodziło? Chcieli przerobić go na kebab i sprzedać organy?

Obejrzał się szybko wzrokiem po okolicy, ale doskonale się złożyło, że ta pustoszała. Przełknął ślinę i spojrzał się na uśmiechniętego blondyna, który teraz przeglądał coś na tablecie.

— Ale ja nie mam żadnego interesu do niego! Proszę mnie zostawić! — powiedział Harry, chcąc iść w swoją stronę.

— Jest siedemnasta. Na siedemnastą trzydzieści jest rezerwacja w ulubionej restauracji dyrektora. Nie chciałbym mieć potrącone z pensji za przybycie spóźnionym. Dlatego nalegam, żeby poszedł pan za mną.

— Odmawiam — rzucił Harry, zaczynając się denerwować. — Kim pan jest? O co w tym wszystkim chodzi?

— Mój pracodawca chce panu pomoc z pańskim, no cóż... Nieprzyjemnym problemem.

— Przepraszam bardzo? — niemal pisnął Styles, odsuwając się na kilka kroków.

— Dobrze pan słyszał. Nie mam czasu, aby znowu wszystko mówić dwa razy. Nazywam się Niall Horan, to moja wizytówka. — Nagle w ręce blondyna znalazł się kartonik wydrukowany na grubym, śnieżnobiałym papierze. — Możemy już ruszać? Szef nie lubi czekać.

— Nie mam zamiaru brać udziału w jakiś szemranych interesach — powiedział hardo Styles, odwracając się i szybkim krokiem ruszając w swoją stronę. Jego serce biło ze strachu jak oszalałe, a wizytówka paliła jego dłoń.

— Proszę się nad tym zastanowić!

———

— Co zrobił!?

— Odmówił i uciekł — powtórzył Horan, wpatrując się w Tomlinsona, który zaciskał palce na teczce, która trzymał. Zaraz odrzucił ją na bok.

— Co za arogancki dzieciak — prychnął mężczyzna, stukając palcami o kolano. Louis dawał mu takie perspektywy na życie, a ten chłopak od tak sobie to odrzucał.

— Jest tylko sześć lat młodszy.

— Horan, czy ty chcesz zostać zwolniony, skoro jesteś taki mądry?

— Poproszę, dostanę wtedy sporą odprawę — mruknął bez wahania w odpowiedzi, sprzątając skrzynkę szefa. — Zostawiłem mu wizytówkę. Skoro wie, że pomożemy mu w jego chorobie, może w końcu zmądrzeje.

Contracted Love + Maybe Our Love Was Not EnoughOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz