Przez kolejne dni, brunet zastanawiał się co najlepszego narobił. Czy nie zrobił największej głupoty w swoim życiu? Kolejne dni były ciszą. Nie dostał ani grama wiadomości od nikogo związanego ze środowiskiem Tomlinsona. Nie żeby specjalnie mu to przeszkadzało, ale trochę zaczynał się zastanawiać, czy ta cała oferta nie była żartem.
Ledwie umiał skupić się w szkole i chyba cieszył się, że na szczęście nie uczył dzieciaków żadnego ważnego przedmiotu. Dlatego większość zajęć spędzał na śpiewaniu z dziećmi niż przekazywaniem wiedzy. Mówił, że to przygotowania do szkolnego przedstawienia i dzieci cieszyli się na myśl o tym.
Miał coraz częściej migreny i nocami leżał w łóżku, ledwie mogąc się odwrócić bez skrzywienia się na kolejnego ukłucie bólu. Cieszył się, że ostatnie dni spędził na mijaniu się ze swoją mamą, bo dzięki temu nie musiał jej martwić.
Brał tabletki jedynie w najgorszych przypadkach, kiedy łzy chciały już mu lecieć z oczu. Nie chciał za bardzo przyzwyczaić organizmu do kolejnych tabletek z skoro teraz miał nadzieję na to, że wszystko będzie dobrze, tylko będzie musiał jeszcze chwilę poczekać. Tak odrobinkę, o ile wszystko okaże się prawdą.
Tego dnia była sobota. Spał nawet nieco dłużej niż zwykle, ale kiedy się obudził, czuł się nie tak źle. Pozwoliło mu to na spokojne zjedzenie śniadania i posprzątanie w kuchni, kiedy Anne sama jeszcze odpoczywała. Harry zawsze próbował odciążyć choć trochę swoją mamę, dlatego nigdy nie miał problemu z takimi pracami w domu.
— Dzień dobry, synku — powiedziała kobieta, przytulając bruneta na przywitanie.
— Cześć, mamo. Dobrze spałaś?
— Czy ja wiem... Ostatnio sypiam trochę gorzej.
Wiedział doskonale, dlaczego ta nie miała już tak spokojnych nocy i wiedziała, że to jego wina. Miał wyrzuty sumienia, ale teraz przynajmniej miał jakąkolwiek nadzieję, że uda mu się poprawić jej humor.
Westchnął, odwracając się, aby zrobić kobiecie kawę, którą ta zawsze piła z rana.
— Możemy porozmawiać? — zapytał brunet poważnym tonem, co tylko bardziej zmartwiło Anne.
— Coś się stało, Hazz?
Od zawsze był szczery ze swoją mamą. Nigdy niczego nie ukrywał i teraz też chciał się przyznać do tego, że jednak jego leczenie będzie możliwe. Usiadł naprzeciwko niej, kładąc dwa kubki na stole. Akurat starczyło wody w czajniku, aby zalał sobie herbatę.
— Ja... Chyba znalazłem pewien sposób, aby opłacić moje leczenie — zaczął Styles, wpatrując się w kobietę, aby widzieć jej reakcję.
— Harry?
— Dostałem pewną propozycję. I zanim cokolwiek powiesz, tak, to będzie legalne. Słyszałaś o Tomlinsonach?
— Tomlinsonach? Czy to ta firma, o której ostatnio mówiono w lokalnych wiadomościach? Słyszałam, że ten dyrektor to okropny dupek! Co oni mają z tym wszystkim wspólnego?
— Poznałem tego dupka? — zaczął ostrożnie Styles.
Anne spojrzała zaskoczona na swojego syna. Czy ten coś przed nią ukrywał?
— Harry, czy ty się z kimś spotykasz?
— O mój boże, nigdy w życiu! — wykrzyknął od razu Harry. Wątpił, że umówiłby się z szatynem, nawet gdyby ten był ostatnim mężczyzną na świecie — Na pewno nie z kimś takim nieprzyjemnym w obyciu! Ale spotkałem się z nim w bardziej... Biznesowych celach.
Mężczyzna wciągnął powietrze, zastanawiając się, jak dobrać słowa. Nie wiedział czy powiedzieć to dosadnie, czy może bardziej ważyć kolejne zdania.
— Synku? Jaki biznes?
— On... Zaproponował mi pewien układ. Opłaci moje leczenie i mój kredyt za studia. Ale muszę za niego wyjść.
— Żartujesz sobie ze mnie, tak?
— Nie, mamo. Ja... Zgodziłem się, niezależnie od tego, jak szalenie może to zabrzmieć. Wiem, że dla takiego człowieka ta kwota to pewnie nic, a dla nas... Nigdy byśmy tego nie zebrali. A te kilka lat małżeństwa? Takiego człowieka pewnie nigdy nie ma w domu, więc jakoś minie, a lepsze to niż nasze życie teraz, kiedy liczymy niemal każdego pensa. On potrzebuje kogoś, aby media i pracownicy dali mu spokój. Nic na tym nie stracę, nawet jeśli zawsze chciałem małżeństwa z miłości.
Anne zaraz wstała i przytuliła swoje dziecko. Nie mogła uwierzyć, że Harry mógł zrobić coś takiego.
— Nie musisz tego robić, skarbie — powiedziała cicho kobieta, a łzy zbierały się w jej oczach. — Damy sobie jakoś radę.
— Ale chcę, mamo. Co może być złego w tym wszystkim? Zadbam o ciebie.
— To ja powinnam o ciebie — powiedziała Anne, łapiąc Harry'ego za dłonie.
Harry zaraz wstał i przytulił mocno matkę. Nie chciał, aby ta płakała. Być może zacząłby ją pocieszać, ale wtedy rozdzwonił się jego telefon.
Nie chciał odbierać, ale jego mama samym spojrzeniem przekazała mu, aby poszedł po swój telefon. Ten niechętnie to zrobił i na wyświetlaczu pojawił się jakiś nieznany numer.
— Słucham? — powiedział brunet, kiedy odebrał połączenie i przyłożył telefon do ucha.
— Dzień dobry, Harry.
Przewrócił oczami, słysząc ten irytujący, zbyt pewny siebie głos Tomlinsona. Nie pytał nawet, skąd mężczyzna miał jego numer i czemu dzwoni o takiej porze, ale przypuszczał, że zło nigdy nie śpi. Większość o siódmej trzydzieści rano w sobotę była dopiero w trakcie pobudki. Albo nadal spała.
— Czym zawdzięczam tę rozmowę?
— Nie mogę zadzwonić do mojego przyszłego męża? Nie wiedziałem, że cofamy się do średniowiecza i zobaczymy się dopiero na ślubie.
— Czy ta rozmowa nie koliduje z pańskim napiętym planem? — rzucił nieco złośliwe Styles, przewracając oczami. Ta rozmowa już na dzień dobry zapowiadała się fascynująco.
— Mam wszystko ustalone co do minuty — poinformował go Louis tonem, który wskazywał na to, że była to najbardziej oczywista rzecz na świecie. — Kierowca będzie czekał na ciebie za pół godziny. Przywiezie cię do firmy.
— Ale jest sobota rano. Czy to nie może poczekać?
— Nie, nie może. Harry, będę miał dzień wolny, jak znajdę się już trzy metry pod ziemią. Chciałem cię tylko poinformować o spotkaniu. A teraz wybacz, ale praca czeka.
Po tym rozmowa została między nimi przerwana. Harry trochę nie rozumiał, dlaczego szatyn nie mógł po prostu do niego napisać? Nie miał zamiaru nad tym więcej rozmyślać, chyba musząc przyzwyczaić się do faktu, że Tomlinson był po prostu specyficznym człowiekiem.
Szybko się wyszykował, nie wiedząc, czego tak naprawdę ten będzie od niego chciał. Po prostu przebrał się w coś bardziej odpowiedniego i odświeżył oddech. Przejrzał się w lustrze i uznał, że zestaw złożony z ciemnych spodni wraz ze swetrem w stonowanym odcieniu nie będzie wyglądać tak źle.
Zaraz potrząsnął głową. Miał gdzieś, co pomyśli sobie o nim Louis. Obejrzał się w lustrze, jeszcze przez dobre dwie minuty robiąc groźne miny, które mógł zaserwować swojemu przyszłemu mężowi. Nie miał zamiaru być stłamszony przez te cztery lata przez Tomlinsona. O tym mężczyzna mógł zapomnieć.
Wyrobił się niemal idealnie na czas, bo kiedy ledwie stanął przed domem, pojazd już na niego czekał. Taki samochód w jego dzielnicy na pewno był niemałą sensacją. Zamarł na chwilę, wiedząc, że będzie bohaterem wszystkich plotek w ten weekend, a w tym czasie kierowca otworzył przed nim drzwi.
Teraz czuł się niemal jak księżniczka z tych wszystkich filmów, kiedy zmierzał w jakimś nieznanym sobie celu.
Ale wiedział, że jego historia happy endu na pewno mieć nie będzie.
CZYTASZ
Contracted Love + Maybe Our Love Was Not Enough
FanfictionCZ. I: Kim jest Harry? A może lepiej... Jaki jest Harry? Można go łatwo opisać, jako najmilszą osobę na świecie. I to dosłownie. Wydaje się, że nie ma osoby, która by go nie uwielbiała. Zawsze jest pomocny, uprzejmy i niemal świeci przykładem. Nawet...