_16

294 16 1
                                    

Gdy Harry obudził się rano jaki pierwszy, nie spodziewał się zobaczyć całej ich rodzinki w jednym łóżku. Nathan wtulał się ufnie w plecy Louisa, który spał teraz na brzuchu. Pan Miś był gdzieś wyżej, opierając się o głowę szatyna. Jednie Clifford był już rozbudzony i przeciągał się, aby zaraz zaatakować bruneta.

Zszedł razem z psem na dół i wypuścił go do ogrodu, zanim nie ogarnął się na tyle, aby móc się z nim kawałek przejść. Pozostała dwójka nadal spała i może Harry liczył na to, że uda mu się wyrobić ze spacerem tak, że zdąży jeszcze zrobić śniadanie. Niestety pani Mary, która zrezygnowała z pracy ze względu na chorą siostrę i musiała wyjechać, również musiała zrezygnować z pracy u nich. Obu stronom było przykro, a Harry czasami dzwonił zapytać się, jak miewa się ona i jej rodzina.

Nie czuli się jednak na tyle chętni, aby zatrudniać kogoś nowego. Nie zdecydowali się nawet na sprzątaczkę, bo Harry uznał, że od kiedy zmniejszył sobie ilość godzin w firmie, da rade wszystko ogarnąć i jaka ciężko byłoby mu zaufać komuś innemu. I faktycznie wziął na pytanie prowadzenie ich domu. Na Louisa spadł jedynie obowiązek związany z psem, ale tego dnia brunet nie chciał go budzić.

Nie szli daleko. Raczej zrobili rundkę wokół domów i zahaczyli o park, w którym nie byli na rację zbyt wiele osób. Wszystko zajęło im może pół godziny, ale wiedział, że to wystarczyło, aby Cliff pomęczył Louisa Dopiero gdzieś w porze obiadu.

Kiedy wrócił, wymienił psu wodę, nasypał jedzenia i szybko doprowadził się do porządku, żeby wziąć się za robienie śniadania. I chociaż zwykle nie chciał przesadzać, stawiając raczej na coś prostego i szybkiego, tak dzisiaj miał ochotę zrobić pełne talerze jajecznicy, wieżę z naleśników i przybudówkę do niej z tostów.

Opierał się o blat, kiedy czekał aż ekspres do kawy będzie gotowy do działania, kiedy usłyszał tupanie na schodach, a zaraz potem śmiechy. Clifford zaraz pobiegł to sprawdzić, a Harry akurat wciskał guzik, aby do dwóch filiżanek zaczęła lecieć kawa.

W pomieszczeniu szybko pojawił się Louis z Nathanem. Chłopiec był bez Pana Misia i to chyba poruszyło lekko sercem Harry'ego, bo wiedział, że ten zawsze miał go ze sobą jeśli czuł się niepewnie i szukał jakiegoś stałego, pewnego punktu w swoim życiu.

Teraz Louis podnosił go, aby usiadł na wysokim stołku przy blacie i nie stał na kafelkach.

— Dzień dobry — powiedział miło Harry, uśmiechając się delikatnie.

— Dzień doberek — odpowiedział Nathan, a na jego twarzy również malował się uśmiech. Chociaż był w tym domu jedną noc, już czuł, jakby mógł zostać w tym miejscu na zawsze.

Louis po prostu podszedł do swojego męża i pocałował go na przywitanie, jak miał to w zwyczaju.

— Zrobiłeś mi kawę?

— Pięć funtów.

— Pięć funtów? Robisz się gorszy ode mnie — oburzył się ze śmiechem Louis.

— Uczę się od mistrza — odpowiedział Harry, odwracając wzrok, aby spojrzeć na dziecko. — Na co masz ochotę na śniadanie, Nat?

Chłopiec spojrzał na niego, wyglądając tak, jakby Harry postawił przed nim najbardziej irracjonalne pytanie na świecie. Nikt nie pytał się go, na co miał ochotę. Zwykle dostawał jakąś kanapkę czy dwie. Dlatego uznał, że wzruszy ramionami, licząc, że sytuacja sama się jakoś ułoży.

— Zrobisz mi naleśniki? Najlepiej takie pyszne— zapytał przymilnie Louis. Zawsze próbował nakusić Harry'ego na słodkie śniadanie, a teraz przynajmniej będzie miał sojusznika, o ile tylko dobrze go nauczy. Normalnie brunet nie był aż taki skóry do tego, mówiąc, że dba o zdrowie ich obydwu. — Chcesz naleśnika, kumplu?

Contracted Love + Maybe Our Love Was Not EnoughOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz