_07

317 19 0
                                    

Widział, że ludzie w firmie przyglądają mu się z ciekawością. Jednak nawet im się nie dziwił. Harry tego dnia wydawał się być dziwnie nieprzyjemny i chociaż nie warczał po wszystkich, jak miał to w zwyczaju Louis, to z jakiejś przyczyny wszyscy woleli załatwiać swoje sprawy przez Nialla albo Josha, którzy jako jedyni nie bali podejść się do bruneta.

Louis nadal był na delegacji poza Londynem i, choćby to cholera by wzięła, Harry nie wiedział, co miał sobie o tym wszystkim myśleć. Bał się tego, że przez jego głupotę szatyn nie pojawi się w domu albo zabierze swoje rzeczy w momencie, kiedy to brunet będzie poza nim. Przez to wszystko nie mógł skupić się na pracy tak bardzo, jakby chciał, siedząc przez ten czas w gabinecie męża. Zaciskał palce na piórze, zastanawiając się, czy była jakakolwiek możliwość, aby cofnąć się w czasie i naprawić to wszystko.

Kiedy tylko się budził, ubierał się i chodził do parku. Z jakiejś przyczyny cieszył się, że jednak nie wpadał o tak wczesnych godzinach na Marcusa. Jasne, chociaż cieszył się z nowej, może i nieco niespodziewanej znajomości, to teraz miał swoje małżeństwo do uratowania i nie chciał zaprzątać sobie głowy nikim i niczym innym.

Westchnął, wyciągając telefon, mając nadzieję, że może jednak Louis do niego zadzwoni albo napisze chociaż coś głupiego, tak jak mieli to w zwyczaju. Styles bowiem bał się sam wysłać wiadomość do szatyna, chociaż pole tekstowe było pełne przeprosin i zapewnienia o miłości z jego strony. Chyba wolał ciszę od kolejnych słów, które tylko raniłyby ich dwójkę mocniej i mocniej, a jeśli kolejne nieprzyjemne rzeczy miały się miedzy nimi pojawić to szczerze wolał, aby zrobili to twarzą w twarz.

Wpatrywał się w ich wspólne zdjęcie, które miał na tapecie. Zrobili je sobie podczas drugiego ślubu... Znaczy prawda była taka, że to Niall zrobił je, kiedy nie patrzyli, ale tym razem żadnemu z nich to nie przeszkadzało. Zamknął oczy, licząc, że kiedy je otworzy Louis i jego parszywy humor znów będą terroryzować odpowiednie piętra w firmie. Ale tak nie było.

Mijał już prawie drugi tydzień, kiedy byli od siebie tak daleko, a Styles zacisnął ręce i obiecał sobie, że poczeka do dnia, kiedy to Tomlinson wróci z delegacji i choćby miał przepraszać go na kolanach, to zrobi to, bo dla niego mógł zrobić z siebie nawet największego głupka.

Ale chciał uratować swoje małżeństwo i to było dla niego teraz najważniejsze.

I z nową energią, wziął się do pracy.

Uznał, że jeżeli wszystko wokół nich będzie idealne, to może i szybciej polepszy się między nimi.

———

Minęły ledwie dwa dni, a Harry nadal starał się robić wszystko, byleby tylko zapomnieć o swoich problemach. W końcu wiedział, że musiał zmienić coś w swoim życiu, albo smutek i żal całkowicie go pochłoną. Kupił sobie matę do ćwiczeń i zaczął próbować wykorzystywać wolny czas na jogę oraz medytację, odwiedził również swoją mamę, chcąc zapewnić ją, że wszystko było w porządku.

Z jakiejś przyczyny jednak trzymał się z daleka od parku, a przynajmniej w popołudniowych godzinach. Nie wiedział, dlaczego tak robił, ale specjalnie wybierał raczej bardzo wczesne albo mocno późne godziny. Może chciał ominąć nowego znajomego, próbując upewnić się, że ten tak naprawdę nie istniał, aby nie denerwować bardziej siebie czy Louisa. Tomlinson był niesamowicie zaborczą bestią i niespecjalnie nawet to ukrywał. Ale Harry był dokładnie taki sam względem niego.

Przez to też prawie każdą ważną imprezę biznesową zwykle kończyli w łóżku niemal jak szaleni. Dlatego pomimo swoich narzekań tak bardzo obaj lubili na nie chodzić. Specjalnie podjudzali się w czasie wieczoru i już w samochodzie robiło się między nimi czasami gorąco.

Contracted Love + Maybe Our Love Was Not EnoughOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz