03

284 21 0
                                    

Louis siedział w salonie rodzinnego domu. Tulił do siebie młodsze rodzeństwo, słuchając historii z ich dziecięcego, spokojnego życia. Szatyn czasami zazdrościł, że ci nie musieli martwić się tylko na rzeczami co on sam. Ale taka była kolej rzeczy i Tomlinson to akceptował.

— I jak w pracy? — zapytała Jay, która usiadła niedaleko syna i spojrzała na niego z niepokojem w oczach. Widziała, że Louisa coś trapi.

— Daj sobie spokój, mamo. Chociaż jeden dzień nie chcę słyszeć o tym miejscu.

Kobieta spojrzała na niego z niepokojem. Zawsze martwiła się o swoje dziecko, niezależnie od tego, jak nieprzyjemny potrafił być w obyciu, od kiedy sprawy firmy go zmieniły. Kiedyś szatyn był uroczym, przylepnym chłopcem. Oczywiście z wiekiem i okresem buntu trochę się zmienił i nie chciał już być tak blisko swojej matki, ale Jay nie była o to zła.

Zawsze uważała, że miłość może znów sprawi, że Louis będzie tym samym kochanym chłopcem, którego pamiętała. Jednak przy każdej rozmowie na ten temat szatyn niemal wybuchał złością, krzycząc, że nikt nie ma prawa wtrącać się w jego życie. Dlatego po jakimś czasie porzuciła ten temat, niemo wierząc, że los postawi kogoś odpowiedniego przed jej synem.

Nagle jego telefon się rozdzwonił. Louis odłożył Doris na kanapę i bez słowa wyszedł z salonu. Domyślała się, że to asystent jej syna. Uważała Nialla za dobrego chłopaka i zawsze podrzucała mu jakieś jedzenie na drogę, kiedy ten podróżował z Tomlinsonem. Przez to ta była dla niego niemal jak druga mama. W końcu dostawał tyle jedzenia za darmo!

— Tak, Horan, załatw to jak najszybciej. — Jay słyszała głos syna i zastanawiała się, nad jakim projektem ten teraz pracuje. — Nie wiem, ty masz mój terminarz. Na moje może być nawet dzisiaj. Tak, zadzwoń i powiedz, żeby był gotowy na siódmą. Niall, tak, zapłacę ci za nadgodziny w dzień wolny.

Jakaś nadzieja zapaliła się w Jay. A co jeśli jej synek kogoś poznał? Wątpiła, aby miał się spotykać z jakimś inwestorem sam na sam. Louis raczej tak nie robił, a na pewno nie w czasie, kiedy spędzał czas poza firmą.

Wiedziała, że musi trzymać język za zębami i nie zadawać zbędnych pytań, nawet jeśli była tak bardzo ciekawa. Musiała uzbroić się w cierpliwość.

— Może być dziewiętnasta. Horan, nie po to ci płacę, abyś kwestionował moje decyzje.

Louis zaraz wrócił do salonu i spojrzał na swoją rodzinę. W dłoni wciąż trzymał telefon i Jay naprawdę zżerała ciekawość.

— Muszę jechać — rzucił lekko chłodnym tonem szatyn, wpatrując się w swoją matkę. — Wpadnę w weekend, okej?

— Pewnie synku, praca najważniejsza — powiedziała kobieta, ale szatyn doskonale wyczuł lekką uszczypliwość.

Pożegnał się szybko z rodzeństwem, później z Jay i wsiadł w samochód. Musiał wrócić do Londynu i dobić swojego targu.

Uśmiechnął się niemal niczym zwycięzca jakoś ważnego konkursu. Wiedział, że Styles w końcu się złamie i do niego przyjdzie. Louis

———

Siedział już przy stoliku, spoglądając co chwila na zegarek. Styles miał jeszcze dziesięć minut do spotkania, ale Louis oczekiwał że ten pojawi się przed czasem. W najgorszych scenariuszach idealnie na czas.

Popijał wino ze swojego kieliszka, denerwując się niemiłosiernie. Nienawidził takiego marnowania czasu i już chciał wołać kelnerkę, aby przyniosła mu rachunek, kiedy przy stoliku pojawił Niall razem z brunetem, który był tak blady, że wyglądał, jakby miał paść zaraz na ziemię.

Contracted Love + Maybe Our Love Was Not EnoughOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz